Premier League – podsumowanie 5. kolejki
Po przerwie reprezentacyjnej piłkarze powrócili do rywalizacji o ligowe punkty. Podobnie, jak przed dwoma tygodniami, tak i miniona seria gier Premier League była obfita w gole. Nie obyło się także bez niespodzianek. Zapraszamy na nasz tradycyjny przegląd tego, co w ostatnich dniach wydarzyło się na angielskich boiskach.
Piąta kolejka Premier League rozpoczęła się od piątego zwycięstwa Liverpoolu. Podopieczni Jürgena Kloppa wydają się być prawdziwą maszyną do wygrywania. Zwyciężają niezależnie od klasy rywala oraz przebiegu wydarzeń na boisku. Nawet, kiedy niespecjalnie im idzie, potrafią odwrócić losy spotkania i przechylić szalę zwycięstwa na swoją korzyść. Tak właśnie było wczesnym sobotnim popołudniem na Anfield. Mecz przeciwko typowanemu przez wielu ekspertów do spadku z ligi Newcastle miał być dla The Reds spacerkiem. Tymczasem to Sroki niespodziewanie objęły prowadzenie już w siódmej minucie. Na odpowiedź ze strony gospodarzy trzeba było czekać dwadzieścia minut, a po kolejnych dwunastu byli oni już na prowadzeniu. Oba trafienia padły łupem Sadio Mané. W drugiej połowie na listę strzelców wpisał się jeszcze Mohamed Salah. Liverpool zwyciężył 3:1 i umocnił się na prowadzeniu w ligowej tabeli, będąc jedynym zespołem z kompletem punktów na koncie.
Wicemistrzowie Anglii pozostali także jedynym w lidze zespołem bez porażki. W sobotę wyższość rywali musieli uznać bowiem Manchester City oraz Leicester. O ile przegrana Lisów na Old Trafford nie budzi większego zaskoczenia, o tyle porażka obrońców mistrzowskiego tytułu z beniaminkiem z Norwich jest olbrzymią sensacją. Przed meczem raczej nikt nie zastanawiał się nad tym, kto sięgnie w tym starciu po trzy punkty, lecz jedynie nad rozmiarami zwycięstwa The Citizens. Zwłaszcza, że beniaminek przystępował do tego meczu w mocno osłabionym składzie. W ekipie z Carrow Road zapanował prawdziwy szpital. Do tego stopnia, że menedżer Daniel Farke miał problem ze skompletowaniem meczowej osiemnastki i na ławce rezerwowych posadził dwóch bramkarzy. W tak sensacyjny rezultat nie wierzył nikt, nawet gdy w 18. minucie gospodarze objęli prowadzenie. Większość kibiców i ekspertów spodziewała się wówczas, iż podopieczni Pepa Guardioli, podobnie jak kilka godzin wcześniej Liverpool, bez problemów odwrócą losy meczu. Nic bardziej mylnego. Kiedy Todd Cantwell podwyższył na 2:0, sensacja zawisła na włosku i stało się jasne, że to nie będzie łatwy dzień dla mistrzów Anglii. Ostatecznie, piłkarze Norwich zwyciężyli 3:2, opuszczając tym samym strefę spadkową. Dla Manchesteru City była to natomiast pierwsza porażka z beniaminkiem od marca 2015 roku.
Man City suffered #PL defeat against a promoted opponent for the first time since March 2015 against Burnley - they had been unbeaten in 25 such matches before #NORMCI pic.twitter.com/u7KKWyZgkf
— Premier League (@premierleague) September 14, 2019
Świadkami niesamowitego meczu byli kibice zgromadzeni na Molineux Stadium. Zobaczyli oni aż siedem goli, ale pomimo tego opuszczali stadion ze spuszczonymi głowami. Wolverhampton uległo bowiem Chelsea 2:5. Hat-tricka na swoim koncie zapisał Tammy Abraham, który oprócz tego pokonał także własnego bramkarza. Kluczem do zwycięstwa mogła okazać się zmiana taktyki przez Franka Lamparda, który po raz pierwszy w tym sezonie ustawił swój zespół z trójką obrońców. Po raz kolejny zawiodła jednak koncentracja w ekipie The Blues, którzy prowadzili już 4:0, by dać sobie strzelić dwa gole. Warto jednak na dłużej zatrzymać się przy zespole Nuno Espírito Santo. Wilki, które były rewelacją poprzedniego sezonu, bieżącą kampanię rozpoczęły wyjątkowo słabo. Brak zwycięstwa na koncie i zaledwie trzy punkty w pięciu meczach świadczą o sporym problemie. Można to oczywiście zrzucać na trudny początek sezonu (mecze chociażby z Leicester, Evertonem, Manchesterem United oraz właśnie Chelsea), ale podopieczni portugalskiego menedżera nie potrafili wygrać nawet z Burnley. Do tego dochodzi konieczność pogodzenia gry w lidze i europejskich pucharach, co przy tak wąskiej kadrze okazuje się zbyt trudnym wyzwaniem. Trudno powiedzieć, gdzie sięgają – zwłaszcza po tak udanym poprzednim sezonie – granice cierpliwości włodarzy klubu, ale faktem jest, że Nuno zaczyna stąpać po dość cienkim lodzie. Oby ten się tylko nie załamał. Aby tak się nie stało, piłkarze Wolverhampton powinni się jak najszybciej… przełamać. Najlepiej już za tydzień w meczu przeciwko Crystal Palace. Dla Orłów miniona sobota także nie była zresztą udana. Podopieczni Roya Hodgsona ulegli na wyjeździe Tottenhamowi 0:4.
Jedynym obok Wilków zespołem bez zwycięstwa na koncie jest Watford. Podczas przerwy reprezentacyjnej w klubie z Vicarage Road doszło do zmiany na stanowisku menedżera. Javiego Gracię zastąpił jego rodak – Quique Sánchez Flores. Dla Hiszpana to drugie podejście do pracy z zespołem Szerszeni, którego prowadził także w sezonie 2015/16. Powrót na stare śmieci może chyba zaliczyć do udanych. Punkt zdobyty przeciwko Arsenalowi nie jest bowiem złym wynikiem. Zwłaszcza, że przez długi czas wszystko wskazywało na zwycięstwo gości. Kanonierzy prowadzili bowiem do przerwy 2:0 po dwóch trafieniach Pierre-Emericka Aubameyanga. Na drugą część meczu podopieczni Unaia Emery’ego jakby jednak nie wyszli. To Watford był stroną dominującą i zdołał odrobić straty. Na listę strzelców wpisali się Tom Cleverley i Roberto Pereyra. Najlepszym dowodem na przytłaczającą przewagę Szerszeni będą statystyki. W samej drugiej połowie gospodarze oddali na bramkę rywali aż 23 strzały, a w całym meczu było ich 31. Począwszy od sezonu 2003/04, od kiedy to są prowadzone takie statystyki, Arsenal jeszcze nigdy nie musiał przeżywać pod swoją bramką takiego oblężenia.
Watford had 31 shots against Arsenal 👟💥
That's the most they've ever faced in a #PL fixture since records began (2003/04)#WATARS pic.twitter.com/iyJy36fa5e
— Premier League (@premierleague) September 15, 2019
Piątą kolejkę do udanych mogą zaliczyć Polacy. Zwycięstwa odniosły zespoły Artura Boruca i Jana Bednarka. Doświadczony golkiper spędził jednak cały mecz na ławce rezerwowych. Jego Bournemouth pokonało przed własną publicznością Everton 3:1. Bednarek rozegrał natomiast pełne dziewięćdziesiąt minut w wygranym 1:0 przez Southampton spotkaniu z Sheffield. Polski obrońca zebrał niezłe oceny za swój występ. Podobnie, jak Łukasz Fabiański. W kończącym tę serię gier starciu West Hamu z Aston Villą nasz bramkarz zachował czyste konto i kilkukrotnie ratował swój zespół przed utratą gola. Mecz zakończył się bezbramkowym remisem, a warto zaznaczyć, iż przez ponad dwadzieścia minut Młoty musiały radzić sobie w dziesiątkę po czerwonej kartce dla Arthura Masuaku.
Sezon 2019/20 powoli nabiera tempa. Zakończona w poniedziałek piąta seria gier nie przyniosła może wielkich szlagierów, ale emocji z pewnością nie zabrakło. Na następne przyjdzie nam czekać już tylko tydzień. W szóstej kolejce zobaczymy m.in. ciekawie zapowiadające się starcia Liverpoolu z Chelsea oraz Leicester z Tottenhamem.
Jedenastka 5. kolejki Premier League wg PilkarskiSwiat.com:
Piłkarz kolejki - Tammy Abraham
Wyniki 5. kolejki i tabela Premier League:
Liverpool FC - Newcastle United 3:1
Brighton & Hove Albion - Burnley FC 1:1
Manchester United - Leicester City 1:0
Sheffield United - Southampton FC 0:1
Tottenham Hotspur FC - Crystal Palace FC 4:0
Wolverhampton Wanderers - Chelsea FC 2:5
Norwich City - Manchester City 3:2
AFC Bournemouth - Everton FC 3:1
Watford FC - Arsenal FC 2:2
Aston Villa FC - West Ham United 0:0
Czołówka klasyfikacji strzelców Premier League:
-
BrazyliaKolejny talent z Brazylii na celowniku angielskich gigantów
Kamil Gieroba / 19 listopada 2024, 6:00
-
PolecaneOficjalnie: To będą ludzie Amorima. Manchester United zatwierdził sztab
Kamil Gieroba / 17 listopada 2024, 7:04
-
Plotki transferoweKiwior nie narzeka na brak zainteresowania. Trafi do włoskiego giganta?
Kamil Gieroba / 16 listopada 2024, 18:39
-
Plotki transferowe"Żołnierz Kloppa" odejdzie w styczniu z Liverpoolu?
Victoria Gierula / 15 listopada 2024, 18:19
-
Plotki transferoweGwiazdor Bundesligi jedną nogą w Liverpoolu
Mateusz Polak / 12 listopada 2024, 16:00
-
PolecanePremier League: Manchester City nie miał takiej serii... od 18 lat!
Kamil Gieroba / 10 listopada 2024, 13:09