Premier League – podsumowanie 20. kolejki
Premier League nie daje swoim fanom ani chwili wytchnienia. Ledwie w piątkowy wieczór zakończyła się dziewiętnasta kolejka, a już około piętnaście godzin później piłkarze zainaugurowali dwudziestą serię gier. Tym samym prezentujemy nasze tradycyjne - ostatnie w tym roku kalendarzowym - podsumowanie najświeższych wydarzeń z angielskich boisk.
O ile okres świąteczno-noworoczny jest prawdziwą gratką dla fanów wyspiarskiego futbolu, o tyle dla piłkarzy i menedżerów nie jest to łatwy czas. Duże natężenie meczów zmusza tych drugich do stosowania rotacji w składzie, co zawsze niesie za sobą spore ryzyko. Niektóre ruchy, pozornie niezrozumiałe, potrafią przynieść jednak korzyści. Tak było chociażby w przypadku Alirezy Jahanbakhsha. Irańczyk po raz pierwszy w tym sezonie znalazł się w wyjściowym składzie Brighton i potrzebował zaledwie trzech minut, aby wpisać się na listę strzelców w meczu przeciwko Bournemouth. Podopieczni Grahama Pottera zwyciężyli ostatecznie 2:0, przerywając tym samym serię czterech meczów bez wygranej. Ich sobotni rywale po tej porażce spadli natomiast niebezpiecznie blisko strefy spadkowej. Po dobrym początku sezonu, w ostatnich dziewięciu meczach - począwszy od 9 listopada - Wisienki zgromadziły na koncie zaledwie pięć punktów. Biorąc pod uwagę tylko ten okres, podopieczni Eddie'ego Howe'a są najgorszą drużyną w lidze.
Jeśli chodzi o rotację, prawdziwym rewolucjonistą okazał się Brendan Rodgers. Z pewnością nie bez znaczenia dla decyzji menedżera Leicester była czwartkowa klęska z Liverpoolem. W podstawowym składzie na sobotni mecz z West Hamem w Londynie znalazło się tylko dwóch graczy, którzy zagrali od pierwszej minuty przeciwko The Reds - Jonny Evans i bramkarz Kasper Schmeichel. Na ławce rezerwowych zasiedli m.in. Çağlar Söyüncü, James Maddison czy Youri Tielemans, a poza kadrą meczową znalazł się Jamie Vardy, któremu w dniu meczu urodziło się dziecko. Spotkanie było bardzo interesujące także z punktu widzenia polskich kibiców, a to za sprawą powrotu po kontuzji Łukasza Fabiańskiego. Już pierwsze minuty sobotniego meczu były dla naszego rodaka szalone. W dziewiątej minucie bramkarz reprezentacji Polski obejrzał żółtą kartkę za faul na Kelechim Iheanacho w polu karnym, a po chwili obronił jedenastkę egzekwowaną przez Demaraia Graya. W dalszej fazie meczu Fabiański dwukrotnie musiał jednak skapitulować - właśnie po strzałach wymienionej przed chwilą dwójki. Mecz zakończył się ostatecznie zwycięstwem Lisów 2:1. Porażka Młotów okazała się gwoździem do trumny dla Manuela Pellegriniego. Jeszcze w sobotni wieczór władze klubu z London Stadium poinformowały o zakończeniu współpracy z chilijskim menedżerem. Już następnego dnia nowym-starym opiekunem West Hamu ogłoszono Davida Moyesa.
Imponujący start w roli menedżera Watfordu zaliczył natomiast Nigel Pearson. Anglik zaczął swoją przygodę z Szerszeniami od spodziewanej porażki z Liverpoolem, ale w kolejnych trzech meczach zdobył siedem punktów - zaledwie o dwa mniej niż cały dorobek zespołu w poprzednich szesnastu spotkaniach sezonu. W sobotę jego podopieczni, w bezpośrednim starciu drużyn ze strefy spadkowej, rozbili 3:0 Aston Villę. Warto zaznaczyć, że od 57. minuty (przy stanie 1:0) musieli oni radzić sobie w osłabieniu po czerwonej kartce dla Adriana Mariappy. Dwa gole dla zwycięzców strzelił Troy Deeney. Dwukrotnie na listę strzelców wpisał się w sobotę także Dominic Calvert-Lewin z Evertonu. The Toffies również wyraźnie odżyli po zmianie menedżera i odnieśli drugie zwycięstwo w drugim meczu pod wodzą Carlo Ancelottiego. Po wygranej z Burnley, tym razem piłkarze z Liverpoolu pokonali na wyjeździe Newcastle 2:1. Dla doświadczonego Włocha było to pięćdziesiąte zwycięstwo w Premier League. Potrzebował on na to 78 spotkań, co plasuje go pod tym względem na piątym miejscu w historii.
New @Everton manager Carlo Ancelotti recorded his 50th win in his 78th #PL match
That makes him the fifth fastest manager to reach the milestone#NEWEVE pic.twitter.com/7cFnk6Gahk
— Premier League (@premierleague) December 29, 2019
Liderem w przytoczonym wyżej zestawieniu jest José Mourinho. Portugalczyk również udanie rozpoczął swoją przygodę z Tottenhamem, ale w ostatnim czasie jego podopieczni radzą sobie w kratkę. Po sobotnim meczu Koguty z pewnością nie mają powodów do radości. W starciu z czerwoną latarnią ligi zgarnęły bowiem tylko punkt. Piłkarze Norwich dwukrotnie obejmowali prowadzenie i dwukrotnie je tracili. Autorem drugiej wyrównującej bramki dla Tottenhamu był Harry Kane, dla którego był to dwusetny występ w Premier League. Podział punktów na Carrow Road wykorzystał były klub Mourinho – Manchester United. Czerwone Diabły pokonały na wyjeździe Burnley 2:0, co pozwoliło im wyprzedzić Tottenham w ligowej tabeli.
Miniona kolejka stała pod znakiem jubileuszy. Poza Kane'em i wspomnianym już wcześniej Ancelottim, swoje małe święto obchodził także Jan Bednarek, który rozegrał pięćdziesiąty mecz w Premier League. Polski obrońca po raz 43. z rzędu znalazł się w wyjściowej jedenastce Southamptonu. Po starciu z Crystal Palace nasz reprezentant może mieć mieszane uczucia. Rozegrał on przyzwoite zawody, choć za dwie sytuacje należy mu się bura. Polak zmarnował jedną stuprocentową okazję, a także zawalił krycie przy golu dla Crystal Palace. Na jego szczęście, po analizie VAR bramka ta została anulowana. Mecz zakończył się ostatecznie remisem 1:1.
Apetyt rośnie w miarę jedzenia. Po pełnej emocji sobocie, kibice ostrzyli sobie pazurki na równie interesującą niedzielę. Zwłaszcza, że – patrząc na terminarz – to właśnie niedziela zapowiadała się ciekawiej. Zaczęło się od derbów Londynu pomiędzy Arsenalem a Chelsea. Oba zespoły pogrążone są w głębokim dołku. Ponadto, obydwie drużyny prowadzone są przez swoich byłych, długoletnich piłkarzy, a obecnie dwóch najmłodszych menedżerów w całej lidze. W niedzielne popołudnie Frank Lampard okazał się lepszy od Mikela Artety, choć przez długi czas niewiele na to wskazywało. Arsenal prowadził już od trzynastej minuty, a o triumfie Chelsea zadecydowała końcówka meczu. Najpierw fatalnego babola dopuścił się Bernd Leno, a po chwili The Blues przeprowadzili zabójczy kontratak, przechylając szalę zwycięstwa na swoją korzyść. Piłkarze ze Stamford Bridge pokazali w drugiej odsłonie olbrzymi charakter, ale nie sposób oprzeć się wrażeniu, że Kanonierzy przegrali ten mecz na własne życzenie. Abstrahując już od wspomnianego błędu Leno, gospodarze niemal zupełnie nie istnieli na boisku w drugiej połowie. Wydaje się, że cofnęli się do defensywy zbyt wcześnie i zbyt głęboko, a rywale zwietrzyli swoją szansę i ją wykorzystali. Wygrana może okazać się dla The Blues bezcenna w kontekście rywalizacji o czwarte miejsce w tabeli. Z tej batalii na dobre wypadł już chyba Arsenal. Jego strata do niedzielnego rywala wzrosła do jedenastu punktów. Warto dodać, że porażka z Chelsea była dla Kanonierów już czwartą z rzędu przed własną publicznością, biorąc pod uwagę wszystkie rozgrywki. Ostatni raz tak fatalna passa przydarzyła im się w… 1959 roku.
1959 - Arsenal have lost four consecutive home matches in all competitions for the first time since December 1959. Collapse. pic.twitter.com/bCut4d8JCh
— OptaJoe (@OptaJoe) December 29, 2019
W centrum uwagi fanów Premier League znajdują się w ostatnim czasie piłkarze Wolverhampton. Można pokusić się o stwierdzenie, iż w odstępie zaledwie dwóch dni Wilki sprawdziły formę ustępujących oraz przyszłych mistrzów Anglii. Po zwycięstwie nad Manchesterem City, podopieczni Nuno Espírito Santo pojechali na Anfield. Liverpool okazał się jednak dla nich zbyt trudnym rywalem. The Reds nie zagrali może porywająco, ale po golu Sadio Mané zwyciężyli 1:0. O ile podopieczni Jürgena Kloppa już od pewnego czasu znajdują się na autostradzie do mistrzostwa, o tyle w nowy rok wkraczają z tempomatem nastawionym na prędkość światła. Mając w zanadrzu jeszcze jedno zaległe spotkanie, ich przewaga wynosi już trzynaście punktów nad Leicester i czternaście nad Manchesterem City. The Citizens, po wspomnianej porażce z Wilkami, powrócili na zwycięski szlak. W niedzielny wieczór pokonali rewelacyjnego beniaminka z Sheffield 2:0.
Oddzielny akapit musimy niestety poświęcić systemowi VAR, który po raz kolejny znalazł się na ustach wielu kibiców i ekspertów. Wspominaliśmy już o interwencji systemu przy okazji starcia Southamptonu z Crystal Palace. Jeszcze większe kontrowersje towarzyszyły natomiast meczom w Norwich oraz na Anfield. Minimalne, wręcz milimetrowe spalone, pozbawiły goli Teemu Pukkiego i Pedro Neto. Goli, które mogły mieć kolosalny wpływ na końcowe rezultaty tych spotkań. Trafienie Fina podwyższało bowiem prowadzenie beniaminka w starciu z Tottenhamem na 2:0, z kolei młody Portugalczyk zdobył dla Wilków bramkę do szatni, przy stanie 1:0 dla Liverpoolu. Nakładane komputerowo na ekrany linie okazały się jednak bezlitosne. Trudno o anulowanie goli obwiniać bowiem samych sędziów. Puszczenie gry po – minimalnym, ale jednak – spalonym wywoływałoby jeszcze większe kontrowersje. Arbitrzy mają więc poniekąd związane ręce. Dura lex, sed lex. Wszystkiemu winna wydaje się być pedantyczna dokładność Anglików i wspomniane już nieszczęsne linie. Receptą na całe zło mogłoby być pozbycie się ich i pozostawienie stykowych sytuacji do interpretacji sędziów. Czy system wideoweryfikacji nie powstał jednak po to, by pomagać sędziom w takich sytuacjach i ograniczać do minimum ryzyko podjęcia przez nich błędnej decyzji? W ten sposób koło się zamyka. Pozostaje nam chyba pogodzić się z tym, iż technologia na dobre wkroczyła do świata futbolu. Nawet jeśli jej ingerencja w wydarzenia boiskowe jest czasami zbyt duża, a jej działanie pozostawia wiele do życzenia…
To by było na tyle jeśli chodzi o rok 2019 w Premier League. Zgodnie z tradycją, pierwszy dzień stycznia będzie obfitował w ligowe mecze. Pierwsze spotkania w 2020 roku zostaną rozegrane na Amex Stadium i Turf Moor. Wczesnym popołudniem Brighton podejmie Chelsea, a Burnley zmierzy się z Aston Villą. Włodarze Premier League, ustalając terminarz, mieli chyba na uwadze tych, których impreza sylwestrowa pochłonie nieco za bardzo. Prawdziwy klasyk zaplanowano bowiem na wieczorną porę. O godzinie 21 na Emirates Stadium dojdzie do starcia Arsenalu z Manchesterem United.
Jedenastka 20. kolejki Premier League wg PilkarskiSwiat.com:
Piłkarz kolejki - Troy Deeney
Wyniki 20. kolejki i tabela Premier League:
Brighton & Hove Albion - AFC Bournemouth 2:0
Newcastle United - Everton FC 1:2
Southampton FC - Crystal Palace FC 1:1
Watford FC - Aston Villa FC 3:0
Norwich City - Tottenham Hotspur FC 2:2
West Ham United - Leicester City 1:2
Burnley FC - Manchester United 0:2
Arsenal FC - Chelsea FC 1:2
Liverpool FC - Wolverhampton Wanderers 1:0
Manchester City - Sheffield United 2:0
Czołówka klasyfikacji strzelców Premier League:
-
PolecanePech Casha. Poznał diagnozę
Kamil Gieroba / 5 listopada 2024, 15:38
-
PolecanePremier League: Tottenham wysoko wygrywa z Aston Villą. Pech Casha
Kamil Gieroba / 3 listopada 2024, 17:34
-
News dniaPremier League: Liverpool wykorzystał wpadkę Manchesteru City! Nowy lider!
Kamil Gieroba / 2 listopada 2024, 18:08
-
News dniaCzy Amorim obejmie Manchester United? "Wtedy wyjaśnię moją sytuację"
Kamil Gieroba / 31 października 2024, 17:29
-
Premier LeagueKeane: Tak wygląda Manchester United – to loteria
Kamil Gieroba / 30 października 2024, 14:48
-
Premier LeagueManchester City czeka na powrót gwiazdy
Kamil Gieroba / 30 października 2024, 13:44