Krzysztof Drobnik (Piłkarski Świat)

Lech Poznań ma przed sobą mecz z Pogonią Szczecin, która pod koniec zeszłego roku zmiażdżyła zespół Dariusza Żurawia 4-0. Było to spotkanie rozegrane na stadionie w Poznaniu, co jeszcze bardziej rozzłościło fanów Kolejorza. Od tego czasu w Lechu zmieniło się niewiele, a może i jest jeszcze gorzej. Odpadnięcie z Pucharu Polski jest smutnym podsumowaniem ostatnich katastrofalnych tygodni.

Usilna próba szukania optymizmu

Na czym lub na jakich przesłankach kibice Lecha Poznań mają szukać jakiejś dawki optymizmu? W zasadzie mówienie o przegranym sezonie stało się już powszechne. Chyba nikt, a przynajmniej niewielu wierzy w to, że Lech prowadzony przez Dariusza Żurawia nagle odpali i przeczołga się do czołówki ligowej tabeli. Oczywiście każdy kibic chcę, aby drużyna, za którą ściska się kciuki była jak najwyżej sklasyfikowana. Pytanie jakie sam sobie zadaje jest jednak takie – czy taki obrót spraw nie byłby dla szkoleniowca Lecha krzywdą? Czy ewentualny kolejny awans do eliminacji europejskich pucharów nie byłby kolejnym wyrokiem? Wówczas Dariusz Żuraw mógłby się stać “recydywistą” i po delikatnym uspokojeniu, mógłby znów wpaść w wir pretensji i nerwów.

Na konferencji przed meczem z Pogonią, opiekun Kolejorza mówił, że kiedyś to on wygrał z Pogonią 4-0. A ostatnio to właśnie “Portowcy” poklepali jego zespół. Jeśli miałbym na siłę znaleźć choćby gram optymizmu w wypowiedzi trenera poznaniaków, to właśnie byłby to ten moment. W żadnym innym aspekcie nie potrafię się tego doszukać. Piłkarze wyglądają na takich, którzy za bardzo nie słuchają poleceń swojego szkoleniowca. Z drugiej strony jeśli przekaz informacji do drużyny jest taki, jak przebieg rozmów Dariusza Żurawia z dziennikarzami, to nie ma co się dziwić. Przed niedzielnym pojedynkiem trudno być nastawionym na to, że Lech wyjdzie na boisko i pokaże to, co widzieliśmy w eliminacjach Ligi Europy. Dodatkowo murawa na stadionie Pogoni nie jest w najlepszym stanie. A to już brzmi jak kolejna wymówka.

Lech potrzebuje egzorcysty

Lech na swojej stronie internetowej poinformował, że wyjeżdża na krótkie zgrupowanie do pobliskiej Opalenicy. Drużyna ma spędzić ze sobą czas i spróbować natchnąć siebie na resztę sezonu. Zadanie karkołomne, ale próbować trzeba. Mam to szczęście (a może raczej pecha), że doskonale pamiętam Adiego Pintera, który był w Lechu, gdy ten spadł do ówczesnej II Ligi. Austriak był totalnym dziwakiem, którego “metody treningowe” nie miały nic wspólnego z pracą szkoleniową. Sławą owiane są leżaczki i czerpanie energii z drzew w przydrożnym lesie. Trzeba przyznać, że dziś żaden szanujący się klub nie zatrudniłby takiego prawdziwka. Jednak, do czego zmierzam? Otóż w Lechu potrzebne nie jest zgrupowanie, a egzorcysta, który wygoniłby z klubu złe moce odpowiedzialne za degrengoladę poznańskiego zespołu.

Doceniam to, że sztab szkoleniowy stara się robić cokolwiek. Bo wyobrażam sobie kolejną dawkę irytacji, gdyby nie działo się zupełnie nic. Jednak czy kilkanaście godzin pomoże dorosłym i logicznie myślącym chłopom? Oni doskonale widzą, że Lech coraz bardziej zbacza z kursu, na jakim chcieliby go widzieć fani. Poznańska lokomotywa ma swój tor, który jest zupełnie różny od tego, który widzą wszyscy wokół. Dariusz Żuraw kilka tygodni temu mówił, że jego drużynie potrzebne jest tylko jedno zwycięstwo i powinno ruszyć. Niestety dla szkoleniowca Lecha, nie ma pokrycia w rzeczywistości. Przyznał to zresztą trener Kolejorza:

“Nie są to łatwe dni, bo odpadliśmy z Pucharu Polski, a nasza gra nie wygląda dobrze i nie ma co się oszukiwać – jesteśmy w słabszej dyspozycji, szczególnie mentalnej i to nie pozwala podejmować nam dobrych decyzji, takich jak byśmy sobie tego życzyli. Ta sytuacja nie jest dobra, ale nie ma zwątpienia ani u mnie, ani w zespole. Chcemy zrobić wszystko, żeby z tego wyjść, bo dobrze wiemy, że potrafimy grać lepiej w piłkę. Nieźle wyglądało to na obozie, natomiast potem przyszła szara rzeczywistość i okazało się, że kryzys w który wpadliśmy pod koniec zeszłego roku, jest głębszy i nie wystarczy jeden czy dwa zwycięskie mecze. Potrzeba dłuższego czasu, żeby z tego wyjść, ale pracujemy nad tym i zrobimy wszystko, żeby przezwyciężyć tę złą sytuację” – cytat lechpoznan.pl

Co w przypadku porażki?

Od kilku dni wiemy, że zarząd poznańskiego Lecha nie zamierza zwalniać Dariusza Żurawia. Czy jest to dobra decyzja? Kontrowersyjna, ale chyba logiczna. Żadna zmiana trenera w tej właśnie chwili nie gwarantuje zupełnie niczego. Lech może dostałby jakiś delikatny bodziec, ale byłby to tylko chwilowy dryg, a cała otoczka nie zmieniłaby się kompletnie. Czy jednak w przypadku wyraźnej porażki z Pogonią może dojść do roszady? Moim zdaniem niewykluczone. Podejrzewam jednak, że nie byłaby to zmiana na stałego pierwszego szkoleniowca, a stymulowanie zespołu trenerem tymczasowym, który miałby dotrzeć do piłkarzy “na już”.

Lech przerabiał już podobny scenariusz za kadencji Adama Nawałki. Były selekcjoner na mecz z Koroną Kielce wystawił skład taki, jaki sobie wymyślił. Chciał pokazać, że on rządzi i… po starciu z kieleckim zespołem już go w Lechu nie było. Co może zrobić Dariusz Żuraw? W przeciwieństwie do Nawałki nie ma on takiej odwagi i przeszłości szkoleniowej, aby postawić się prezesom. Może jednak po raz kolejny tak ustawić Lecha, że rywale nawet z zawiązanymi oczami będą w stanie rozgryźć grę jego drużyny. Jest to bliższe prawdy. Tak czy inaczej – ja nie zdziwiłbym się takiemu ruchowi. Prezesi Lecha już nieraz pokazali, że jedno mówią, a drugie robią.

Mecz Pogoń – Lech odbędzie się w niedzielę o 15.00

Dariusz Żuraw to trybik, wadliwy jest panel sterowania – [Felieton]

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.


x