Dariusz Żuraw to trybik, wadliwy jest panel sterowania – [Felieton]

Krzysztof Drobnik (Piłkarski Świat)

Dariusz Żuraw powinien pożegnać się z posadą szkoleniowca Lecha Poznań. Tak twierdzi zdecydowana część ludzi emocjonalnie związanych z Kolejorzem. Wyrzucenie obecnego szkoleniowca nie byłoby błędem, ale byłoby tylko i wyłącznie odsunięciem w czasie kolejnego kryzysu. Wszystko co najgorsze dotyczy prezesów poznańskiego klubu, którzy nie potrafią nauczyć się fachu, w którym próbują się odnaleźć.

Lech Poznań jak maszyna z wadliwym panelem sterowania

Wyobraźmy sobie, że Lech Poznań to wielka maszyna, która jak każdy tego typu mechanizm, co jakiś czas łapie jakiś defekt. Wówczas wzywa się eksperta, który będzie miał pojęcie o tym, co zmienić, zamienić lub wymienić. Od 2011 roku za pracę owej maszyny odpowiada dwójka Piotr Rutkowski oraz Karol Klimczak. I od tego czasu wokół Lecha działo się bardzo wiele, ale niewiele dobrego. Pojawiały się problemy, które trzeba było rozpracować w jak najbardziej fachowy sposób. Niestety rządzący Lechem nie potrafią dojść do wniosku, że działanie po omacku prędzej czy później ponownie przyniesie jakąś awarię. Próby wymienienia ogniw (piłkarzy) na takie, które mają gwarantować odpowiedni poziom, niewiele dawały. Wymiana włącznika głównego (trenerzy) również nie przynosiła odpowiedniego skutku. Tylko raz, w erze wyżej wymienionych panów, maszyna zwana Lech Poznań przyniosła spodziewany efekt. A i tak wielu wskazywało, że to bardziej niemoc innych niż wyższość poznańskiego mechanizmu.

Nie udało się wówczas tak przebudować maszyny, aby ta potrafiła oddalać się od reszty w tej stawce. Równia pochyła na jakiej znalazł się Kolejorz jest zasługą prezesów, których zdecydowana większość decyzji była niezrozumiała. Żeby nikt im nie zarzucił, że nic nie robią, to ci raz po raz wymieniają podzespoły i mniejsze trybiki, licząc przy tym, że załapie i będzie sukces. I może przynosiłoby to zamierzony efekt, gdyby w panelu sterowania również doszło do resetu. A na to się nie zanosi. Poznański panel sterowania ma wady, o których wiedzą wszyscy. A ci, którzy tego nie widzą proszeni są o podanie konkretnego argumentu, który wyjaśni mi dlaczego może być lepiej.

Nikomu w Poznaniu nie wystarczą pojedyncze szybsze ruchy tej maszynerii. Wszystkim zależy na tym, aby każdy podzespół, każda część współpracowała ze sobą niemal idealnie. Wiadomo, że nie zawsze i nie przez cały czas wszystko będzie działało. Byłoby to jednak zdecydowanie pewniejsze, co nie oznacza, że do końca zadowalające.

Dariusz Żuraw – winny, ale nie tylko

Kto jest winny aktualnej sytuacji Lecha? Wszystko to, co wymieniłem wyżej oraz Dariusz Żuraw. To on jako prowadzący cały mechanizm musi mieć pewność, że jego polecenia nie będą ignorowane. Stawiam odważną tezę, że w drużynie dziś niewielu słucha tego, co szkoleniowiec Kolejorza próbuje przekazać. Odpadnięcie z Pucharu Polski jest efektem nie tylko bardzo słabej gry całego zespołu. Jest to suma wszystkich złych decyzji podejmowanych na przestrzeni kilku ostatnich miesięcy. Duma ogarniała wszystkich związanych z poznańskim klubem, gdy awansowali oni do fazy grupowej Ligi Europy. Wówczas w mediach promienieli prezesi, ale też trener. Mieli prawo, bo nikt nie zakładał tego, że Kolejorz na dłużej zakotwiczy w Europie. Było to normalne, ale nauczeni doświadczeniem kibice, zdawali sobie sprawę z tego, że nadejdzie gorszy moment.

I gdy pojawia się problem, to winny jest tylko i wyłącznie trener. Przynajmniej tego chcą rządzący Lechem. Dariusz Żuraw obrywa niemal z każdej strony. Mnie to nie dziwi, ale niech ci, którzy przyczepiają się dziś trenera nie zapominają, że ktoś tym wszystkim rządzi. Trener Lecha z jednej strony jest sam sobie winny. Nie jest on najciekawszym rozmówcą, a próby nawiązania szerszego kontaktu mogą spełznąć na niczym. Widać po konferencjach prasowych, że działanie w czasie największych problemów jest dla trenera Żurawia kolosalną przeszkodą. Brak umiejętności dotarcia do zespołu. Wyrażanie się ogólnikami i banałami, które wszyscy znają – nie pomaga. Dariusz Żuraw stracił szatnię swojego zespołu już jakiś czas temu. Ciągnie się za nim ten fakt i zaryzykuje, że już nie uda się tego uratować. Z drugiej jednak, to został on tak dobrany, żeby ewentualne niepowodzenia przypisać tylko i wyłącznie jemu. Najwyżej zostanie kimś zastąpiony. Minie trochę czasu i karuzela będzie tańczyć dalej.

Zmiana trenera, to tylko chwilowe działanie

Głosy dotyczące zmiany trenera nie dziwią i musiały się pokazać. Jest to naturalna kolej rzeczy, która w takiej sytuacji musiała nastać. Pytanie tylko – czy nie będzie to działanie podobne do tego, z którymi mieliśmy już do czynienia? Jestem absolutnie przekonany, że efekt jaki zostanie osiągnięty będzie tylko chwilowym pozamiataniem bałaganu pod dywan. A efekt takiego działania jest zawsze ten sam. Bałagan zbiera się i prędzej czy później musi wypaść ze zdwojoną siłą.

Wyobrażam sobie, że po sezonie prezesi Lecha znów pokażą się w mediach i będą przekonywali, że nowa koncepcja, którą sobie wymyślili ma sens. I być może takie pomysły, koncepcje miałyby rację bytu, gdyby nie jeden szkopuł, który jest tutaj decydujący. Za koncepcję numer 128 odpowiedzialni byliby ci sami ludzie, którzy do tej pory nie potrafili nadać kierunku rozwoju maszynie zwanej Lech Poznań. Żeby wszystkie tryby działały poprawnie i potrafiły się ze sobą współpracować, to najważniejsza rzecz – czyli panel sterowania, musi być na odpowiednio wysokim poziomie. Wszystko zaczyna się od samej góry. I gdy tam nie widać możliwości poprawy, to wszelkie wymiany pojedynczych podzespołów na nic się nie zdadzą. A kibicom Lecha pozostanie oczekiwanie. Takie do jakiego się przyzwyczaili, ale takie, jakiego mają już dość.

Puchar Polski: Arka i Raków w półfinałach

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.


x