Karol Świderski daje zwycięstwo w Jagiellonii

Mikołaj Barbanell (Piłkarski Świat)

Karol Świderski strzelił dwie bramki, a Jagiellonia Białystok wygrała 2:0 (1:0) w wyjazdowym spotkaniu 2. kolejki Lotto Ekstraklasy z Arką Gdynia.

Ireneusz Mamrot mając w perspektywie czwartkowy wyjazd do Portugalii, na spotkanie z Arką desygnował nieco inną jedenastkę. Po raz pierwszy w tym sezonie w lidze zobaczyliśmy m.in. Böðvara Böðvarssona, Karola Świderskiego czy Rafała Grzyba. W porównaniu ze składem, który wyszedł na mecz z Rio Ave, doszło do sześciu zmian. Natomiast w Arce dokonano tylko jednej zmiany w składzie. W pierwszej jedenastce miejsce kontuzjowanego Michała Janoty zajął Nabil Aankour.

To właśnie gra sprowadzonego z Korony Kielce Marokańczyka mogła się podobać. Ustawiony dzisiaj na lewym skrzydle Aankour starał się napędzać ataki swojego zespołu. Ponadto, po pierwszym kwadransie zapamiętać można było w zasadzie jedynie dużo walki w środku pola. Pierwszą lepszą okazję “Jaga” stworzyła sobie w 30. minucie spotkania. Świetnie piłkę przyjął i przygotował sobie do strzału Rafał Grzyb. Wszystko byłoby dobrze, gdyby doświadczony, 35-letni pomocnik dobrze wykończył tą akcję. Ostatecznie piłka poszybowała daleko od bramki, a zagranie Grzyba nie spotkało się ze zrozumieniem i akceptacją jego kolegów z zespołu, wyrażających swoje niezadowolenie szerokim rozłożeniem rąk.

Z kapitana swojego zespołu przykładu nie wziął Karol Świderski, który w 36. minucie spotkania otworzył wynik meczu. Młodzieżowy reprezentant Polski popisał się mocnym, i co najistotniejsze, celnym uderzeniem na bramkę Pāvelsa Šteinborsa. W tej sytuacji wyraźnie sprawę pokpili piłkarze Arki ustawieni bliżej lewej strony boiska. Świderski miał dużo miejsca i czasu, by wykorzystać swoje umiejętności i strzelić naprawdę ładną bramkę. Na niekorzyść łotewskiego bramkarza z pewnością wpływa fakt, że ten miał bardzo ograniczoną widoczność, co było wyraźnie widoczne przy jednej z powtórek, kiedy to Šteinbors raz po raz wychylał głowę po to, by dostrzec futbolówkę.

Nie minęły nawet dwie minuty, kiedy gospodarze mogli wyrównać stan meczu. Dość nieoczekiwanie pod polem karnym Jagiellonii znalazł się środkowy obrońca Arki Luka Marić. Chorwat zdecydował się na uderzenie z powietrza tuż zza pola karnego, lecz piłka leciała wprost w bramkę, przez co tak doświadczony golkiper jak Marián Kelemen nie miał (i nie mógł mieć) problemów z odbiciem tego uderzenia. Ostatecznie na przerwę to goście schodzili z jednobramkowym prowadzeniem. Czy zasłużonym? Można w to zwątpić. Z przebiegu gry, a zwłaszcza pierwszych minut meczu, to Arka prezentowała się lepiej, lecz nie potrafili tego poprzeć bramkami. Jagiellonia po raz kolejny pokazuje słynne boiskowe cwaniactwo i wyrachowanie. Co mieli, to wykorzystali. Trzeba być jednak przy tym wszystkim uczciwym, gdyż oba zespoły nie stworzyły sobie zbyt wielu okazji do strzelenia bramki – po jednym celnym strzale z każdej ze stron.

Po przerwie pod bramką Kelemena zaczęło dziać się trochę więcej. Chęci odmówić im nie można było, gorzej było jednak z umiejętnościami czysto piłkarskimi. Krótko mówiąc – w tych wszystkich próbach brakowało iskry. Przez długie minuty jedynym konkretnym strzałem oddanym na bramką gości było niecelne uderzenie głową Gorana Cvijanovicia. Swoją drogą Słoweniec nie pozostawił po sobie dobrego wrażenia. Był niewidoczny, a chwilę po wspomnianej nieudanej próbie, zszedł z boiska.

“Jaga” z kolei cały czas grała swoje. Kontrolowała grę, sporadycznie niepokojąc Pāvelsa Šteinborsa. Często ich kontry wynikały z niefrasobliwości rywali, lecz najczęściej kończyły się zaraz po tym, jak się zaczęły – w dużej mierze przez niedokładność i błędy. Inaczej było w 67. minucie meczu. Dalekie podanie na prawe skrzydło od Tarasa Romańczuka otrzymał Martin Pospíšil. Czech nie był za bardzo atakowany przez rywali, przez co łatwo dograł piłkę w pole karne. Drugi raz w tym spotkaniu świetnie zachował się Świderski. 21-latek tym razem wyprzedzi spóźnionego Maricia i wślizgiem podwyższył wynik meczu.

Gości dobić mógł Roman Bezjak, który miał dwie dobre sytuacje. Najpierw jego uderzenie głową przeleciała obok bramki, a później strzał z powietrza świetnie obronił Šteinbors. Ostatnim podrygiem Arki było trafienie Aleksandyra Kolewa z doliczonego czasu gry, lecz sędzia słusznie odgwizdał pozycję spaloną. Gospodarze pozostawali bezradni. Przez większość spotkania niby przeważali, niby częściej stwarzali sobie sytuacje bramkowe, niby ich gra mogła się bardziej podobać, ale to Jagiellonia strzeliła dwie bramki i sięgnęła po trzy punkty. Po drugim trafieniu Świderskiego Gdynianie poddali się, przez co w końcówce dwie świetne okazje miał Bezjak.

Jagiellonia zdobywając swoje pierwsze trzy punkty w tym sezonie przesuwa się na szóste miejsce w tabeli. Arka z jednym oczkiem okupuje obecnie trzynastą pozycję.


29 lipca 2018, 2. kolejka Lotto Ekstraklasy, Gdynia (Stadion Miejski)

Arka Gdynia – Jagiellonia Białystok 0:2 (0:1)

Karol Świderski 36, 67

Arka: Pāvels Šteinbors – Damian Zbozień, Luka Marić, Frederik Helstrup, Adam Marciniak – Luka Zarandia, Andrij Bohdanow (Karol Danielak 73′), Michał Nalepa (Dawid Sołdecki 82′), Goran Cvijanović (Rafał Siemaszko 65′), Nabil Aankour – Aleksandyr Kolew.

Jagiellonia: Marián Kelemen – Łukasz Burliga, Ivan Runje, Nemanja Mitrović, Böðvar Böðvarsson – Karol Świderski (Bartosz Kwiecień 68′), Rafał Grzyb (Przemysław Frankowski 75′), Taras Romanczuk, Martin Pospíšil, Jakub Wójcicki – Roman Bezjak.

Żółte kartki: Marić, Aankour, Nalepa – Runje, Mitrović.

Sędzia: Krzysztof Jakubik (Siedlce).

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.