mirror.co.uk

Nietypowo, bo we wtorek i środę rozegrano mecze 16. kolejki angielskiej Premier League. Dla kogo była ona udana, a kto chciałby o niej jak najszybciej zapomnieć? Zachęcamy do zapoznania się z naszym podsumowaniem.

Karol Kowalski:  Zaledwie dwa dni przyszło nam czekać na następną kolejkę Premier League. Nie narzekamy. Na otwarcie 16. serii gier, we wtorek, dostaliśmy dwa spotkania – Bournemouth podejmowało Leicester, a Everton gościł na Goodison Park “Kanonierów”. Ekipa Artura Boruca (cały mecz, czyste konto) coraz lepiej radzi sobie na najwyższym szczeblu rozgrywkowym w Anglii, o czym świadczy spotkanie z mistrzem Anglii. “Lisy” zaimponowały w weekend łatwym zwycięstwem z Manchesterem City i wydawało się, że we wtorkowy wieczór pójdą za ciosem. “Wisienki” po raz kolejny pokazały jednak, że Dean Court jest niełatwym terenem dla przyjezdnych i skromnie wygrały 1:0 po golu Pugh’a. To, co działo się zaś w niebieskiej części Liverpoolu zasługuje zdecydowanie na miano hitu kolejki. Arsenal nieźle zaczął spotkanie, przy odrobinie szczęścia wyszedł na prowadzenie, ale po bramce na 1:0 wyraźnie zwolnił, sądząc, że mecz wygra się sam. Skrzętnie wykorzystali to podopieczni Ronalda Koemana, którzy najpierw przed przerwą wyrównali za sprawą akcji dwóch bocznych obrońców (Baines dośrodkował, Coleman wykończył głową), a pod koniec drugiej połowy skutecznie wykorzystali rzut rożny. Swój niefart odkupił Ashley Williams, strzelając pierwszą bramkę w barwach “The Toffees” i zapewniając pierwsze od ponad miesiąca trzy punkty swojej ekipie.

Na środę przypadła reszta spotkań, a ich wyniki nie powinny zaskoczyć żadnego fana Premier League. Wszyscy faworyci, jak jeden mąż, wygrali swoje spotkania i mogą cieszyć się z kolejki rozgrywanej w środku tygodnia. Liverpool w końcu zachował czyste konto w starciu z Boro, a przy okazji wbił beniaminkowi trzy bramki i przerwał serię dwóch spotkań bez zwycięstwa. W poniedziałek przyjdzie czas na derby Liverpoolu i obie ekipy podejdą do nich w dobrych nastrojach, a to musi cieszyć także nas.

Chelsea znów zwyciężyła skromnie, znów 1:0, tym razem z Sunderlandem, ale jednak zrobiła to po raz dziesiąty z rzędu i nikt nie ma prawa narzekać na Stamford Bridge. “The Blues” w głównej mierze wykorzystali wczorajszą wpadkę Arsenalu, dzięki czemu mają już sześć punktów przewagi nad drugim miejscem, co daje im pewien komfort psychiczny przed grudniowym maratonem.

Swoje zadanie wypełniły także oba Manchestery. Podopieczni Pepa Guardioli gościli Watford, wbili “Szerszeniom” dwie bramki i przerwali swoją czarną serię trzech spotkań bez zwycięstwa. Hiszpański menedżer może być w końcu zadowolony ze swoich graczy, jednak radość nie może trwać zbyt długo, bowiem w niedzielę starcie na szczycie z Arsenalem. “Czerwone Diabły” zaś znów mogą mówić o sporym pechu. Po raz kolejny w tym sezonie prowadziły 1:0, by to prowadzenie zaprzepaścić. W porę pojawił się jednak Ibra, który wykorzystał ładne podanie Pogby i dał United zwycięstwo. Francuz zaś zagrał w końcu na miarę oczekiwań, zdobył bramkę, zanotował asystę i może to spotkanie będzie dla niego bodźcem do jeszcze lepszej gry.

Wczorajszego wieczoru nie odpuściły również Tottenham oraz WBA. “Koguty” pokazały “Tygrysom”, że mimo przydomków obu zespołów, wcale nie jest tak, że to ten większy, silniejszy, drapieżny król zwierząt ma być tutaj górą. Na White Hart Lane piłkarze Pochettino pokazali beniaminkowi z Hull miejsce w szeregu punktując ich trzykrotnie. Główną armatą Spurs był dzisiaj Eriksen, strzelec dwóch bramek. West Brom również miał dzisiaj swojego bohatera, a był nim Salomon Rondon. Wenezuelczyk w ciągu 13 minut zanotował hat-tricka, a zespół Tony’ego Pulisa z drużyny, na którą wielu na początku sezonu psioczyło, stał się siódmą siłą ligi, a w ostatnich sześciu meczach Premier League przegrał tylko raz – w weekend z liderem tabeli (0:1).

Warte odnotowania jest także zwycięstwo Młotów nad Burnley, które przyszło jednak w bólach. O zwycięstwie przesądziła bramka kapitana gospodarzy Marka Noble’a, a była ona efektem dobitki rzutu karnego wykonywanego właśnie przez doświadczonego Anglika. Inną sprawą jest podyktowanie w tej sytuacji przez arbitra Roberta Madley’a jedenastki. Zrobił to w nieco niezrozumiałej sytuacji, a akcja ta była decydującą w meczu. Stało się i przeszło do historii. West Ham w weekend gra z Hull i ma dużą szansę na pójście za ciosem i zanotowanie drugiego z rzędu zwycięstwa. Już w weekend lecimy dalej. Premier League nie zwalnia.

Jakub Piątkowski: Premier League nie daje chwili wytchnienia swoim piłkarzom oraz fanom. We wtorek i środę rozegrano kolejną, szesnastą już, serię gier. W dwóch pierwszych spotkaniach wygrywali gospodarze. Bournemouth z Arturem Borucem w bramce pokonało skromnie Leicester, a Everton okazał się lepszy od Arsenalu, mimo że po trafieniu niezawodnego Alexisa Sancheza to goście prowadzili 1:0. O zwycięstwie “The Toffees” zadecydowała niezwykle emocjonująca końcówka meczu. Gola na wagę trzech punktów Everton zdobył za sprawą Ashley’a Williamsa dopiero w 86. minucie, z kolei bardzo dużo działo się w doliczonym czasie gry. Najpierw Phil Jagielka zobaczył czerwoną kartkę, a chwilę później Arsenal miał piłkę meczową, ale uderzenie Alexa Iwobiego ofiarnie zablokował Leighton Baines.

Potknięcie “Kanonierów” wykorzystali w środę ich najgroźniejsi rywale. Liverpool pokonał Middlesbrough 3:0, awansując tym samym na drugie miejsce w tabeli. Dziesiąte zwycięstwo z rzędu odniosła natomiast Chelsea, która pokonała na wyjeździe Sunderland 1:0. Bramka dla “The Blues” padła po akcji zawodników, którzy zazwyczaj u Antonio Conte są tylko rezerwowymi. Asystował Willian, a na listę strzelców wpisał się Cesc Fabregas. Dzięki tej wygranej Chelsea ma już sześć punktów przewagi nad wspomnianymi Liverpoolem i Arsenalem.

Emocji nie zabrakło również na innych boiskach. W starciu Stoke – Southampton bramki co prawda nie padły, ale było to jedyne takie spotkanie w tej kolejce. Po trzy punkty zapisały na swoim koncie obie drużyny z Manchesteru. United pokonali na wyjeździe Crystal Palace, ale o zwycięstwo przyszło im walczyć niemal do ostatnich sekund meczu. Decydującego gola zdobył dopiero w 88. minucie Zlatan Ibrahimović. Po dwóch porażkach z rzędu zwyciężyli także piłkarze City. Podopieczni Pepa Guardioli, którzy wciąż muszą radzić sobie bez zawieszonego Sergio Aguero, okazali się lepsi od Watfordu zwyciężając 2:0.

Swą złą passę przerwali również gracze West Ham United. Podopieczni Slavena Bilicia, którzy po raz ostatni zwyciężyli jeszcze w październiku, wreszcie mogli ponownie cieszyć się z trzech punktów. Tym razem “Młoty” okazały się lepsze od Burnley, skromnie zwyciężając 1:0 po trafieniu Marka Noble’a, który na raty wykorzystał rzut karny.

Czyste konto zachował również Tottenham, który pewnie pokonał Hull, aplikując rywalowi trzy gole. Dwa z nich to dzieło Christiana Eriksena. Zwyciężył także West Bromwich, a architektem ich triumfu nad Swansea okazał się Jose Salomon Rondon. Po jego strzałach Łukasz Fabiański zmuszony był aż trzykrotnie wyjmować piłkę z siatki, a wszystko to w przeciągu zaledwie trzynastu minut. Co ciekawe, wszystkie trzy trafienia Wenezuelczyk ustrzelił głową.

Premier League powoli zbliża się do półmetka. Już w sobotę startuje następna kolejka, a w niej nie zabraknie hitów, jak chociażby starcie Manchesteru City z Arsenalem oraz derby Liverpoolu. Emocje gwarantowane!


Komplet wyników 16. kolejki angielskiej Premier League:

AFC Bournemouth – Leicester City 1:0
Everton FC – Arsenal FC 2:1
Middlesbrough FC – Liverpool FC 0:3
Sunderland AFC – Chelsea FC 0:1
West Ham United – Burnley FC 1:0
Stoke City – Southampton FC 0:0
Crystal Palace – Manchester United 1:2
Manchester City – Watford FC 2:0
Tottenham Hotspur – Hull City 3:0
West Bromwich Albion – Swansea City 3:1

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.


x