To nie kosmos, to Polesie

FourFourTwo

Kiedyś gwiazdy polskiego sportu przyjeżdżały do Łodzi na mecze i zawody. Teraz przyjeżdżają się tam głównie po to, aby się… leczyć. Można nawet wysnuć wniosek, że im gorzej dzieje się ze sportem w województwie łódzkim, tym na wyższym poziomie jest medycyna sportowa w tym regionie.

Kiedy wspominam, w jakich warunkach sam musiałem ćwiczyć kilkanaście lat temu, to aż mnie ciarki przechodzą. Dlatego cały czas staram się wzbogacać osprzętowanie gabinetu i być na bieżąco z tym, co pojawia się na światowym rynku – opowiada dr Bartłomiej Kacprzak, który najpierw trenował piłkę nożną w Ceramice Opoczno, a następnie trafił do łódzkiej Szkoły Mistrzostwa Sportowego, jako jeden z najbardziej wyróżniających się zawodników ze swojego rocznika w województwie. Jego dobrze zapowiadającą się karierę zatrzymało zerwanie więzadeł krzyżowych, po których nigdy już nie odzyskał pełnej formy. Z futbolu zrezygnować jednak nie zamierzał i postanowił wrócić do ukochanej dyscypliny w roli lekarza-ortopedy. Jak zapowiedział, tak zrobił, i teraz z dumą oprowadza nas po założonej przez siebie cztery lata temu klinice Orto Med Sport, z której usług korzystają obecnie między innymi najlepsi piłkarze ekstraklasy.

Tylko w ostatnich tygodniach, co potwierdzają wiszące na ścianach zdjęcia, lecznicę przy ulicy Żeligowskiego odwiedzili Dusan Kuciak (jeszcze wówczas jako gracz Legii), Michał Buchalik z Wisły, Paweł Golański z Górnika Zabrze, Mateusz Szczepaniak z Podbeskidzia czy Mariusz Stępiński z Ruchu. Ale trudno im się dziwić, że w trosce o zdrowie przyjeżdżają specjalnie do Łodzi, bo Kacprzak to prawdziwy tytan pracy. Nawet bliscy znajomi mają zwykle problem, żeby się z nim skontaktować. Albo operuje lub diagnozuje, albo poszerza wiedzę na jakimś sympozjum, albo dopilnowuje kolejnej inwestycji. Przykładowo takiej, jak komora hiperbaryczna, która od niedawna jest na wyposażeniu gabinetu. – Służy do tlenoterapii. Została ona wymyślona do leczenia oparzeń, trudno gojących się ran i choroby dekompresyjnej, która dotyka nurków. Będąc w takiej komorze oddychamy czystym tlenem – wyjaśnia 32-letni Kacprzak. – Mówiąc inaczej, w takiej komorze jest sto procent tlenu zamiast 21 procent, które znajdują się w zwykłym powietrzu. Druga różnica dotyczy ciśnienia powietrza. Na co dzień wynosi ono wokół nas 950-1000 hPa, a w takiej komorze dochodzi do 2500 hPa. I to zwiększone ciśnienie powoduje, że wszystkie tkanki są maksymalnie natlenione. W komorze spędza się jednorazowo około półtorej godziny, przy czym zalecana kuracja powinna obejmować co najmniej 10 takich sesji dzień po dniu. A optymalnie takich wizyt powinno być 30.

– Taka terapia nie tylko wpływa na niegojące się rany, oparzenia czy złamania, ale także na zwiększenie wydolności. Dzięki niej można zwiększyć wydolność nawet o 15 procent. Zwiększa się bowiem ilość hemoglobiny czy czerwonych krwinek, co zwiększa transport tlenu w organizmie. Cykliczne wizyty w komorze hiperbarycznej są też zalecane przy wszelkich przewlekłych zapaleniach i urazach. Ze sportowego punktu widzenia tlenoterapia okazuje się też nieoceniona, gdy zawodnik jest wyraźnie przetrenowany i nie radzi sobie z obciążeniem wysiłkowym, jakie serwuje mu trener – tłumaczy założyciel Orto Med Sport. – Zwiększa nam się też wydolność, szybkość reakcji i skraca powysiłkowa regeneracja. Właśnie dlatego wszystkie sztaby medyczne liczących się reprezentacji zabierają takie urządzenie ze sobą na zawody najwyższej rangi, z igrzyskami olimpijskimi włącznie.

Jak podkreśla Kacprzak, coraz więcej sportowców ze światowego topu decyduje się także na zakup takiego urządzenia, aby móc korzystać z niego we własnym domu. Jednym z nich jest Thiago Silva, czyli obrońca piłkarskiej reprezentacji Brazylii i kapitan PSG. – On zamyka się w komorze na 90 minut i przez ten czas analizuje sobie rozegrany mecz, własny lub najbliższego przeciwnika. Nikt przez przypadek nie jest w stanie utrzymać odpowiednio wysokiego poziomu przez prawie dekadę. I wcale nic nie zapowiada, aby kariera 32-letniego Brazylijczyka miała zmierzać ku końcowi – zwraca uwagę łódzki ortopeda. – Ostatnio z tego typu urządzenia korzystał też choćby Grzegorz Krychowiak, co udokumentował nawet stosownym zdjęciem na jednym z portali społecznościowych. Taka komora powinna być w każdym szanującym się klubie i wykorzystywana zwłaszcza w okresie przygotowawczym oraz roztrenowania. A także w sytuacji, gdy zespół dopada widoczna zadyszka, co czasem następuje już po 4-5 kolejkach. A taka Barcelona czy Chelsea grają w sezonie po 70-80 spotkań, wliczając tournee na drugim końcu świata, i mało kto tam narzeka na zmęczenie. Ale tam takie urządzenie jest w standardzie od dawna, a u nas w całym kraju podobnych komór jest tymczasem raptem 38 sztuk, z czego trzy w województwie łódzkim.

– Zalet używania takiej komory nie należy jednak mylić ze zgrupowaniem wysokogórskim. Gdy jesteśmy wysoko w górach spada objętość tlenu i nasz organizm jest zmuszony wyprodukować dodatkową ilość czerwonych krwinek. W komorze wykorzystujemy przede wszystkim to ciśnienie, które ma wtłoczyć dodatkowy tlen do wszystkich tkanek  i maksymalnie je nimi nasycić. Przy niegojących się ranach taki tlen działa bakteriobójczo, a ponadto wzmacnia regenerację uszkodzonej tkanki – tłumaczy dr Kacprzak. – Osoby, które nie uprawiają sportu, też powinny docenić możliwości urządzenia. Choćby cukrzycy, którzy zmagają się tzw. stopami cukrzycowymi. A także ci, którzy uskarżają się na owrzodzenia naczyniowe. Fajne efekty tlenoterapia przynosi ponadto u dzieci autystycznych. Do tego stopnia, że kilka takich komór nie należy do żadnych placówek medycznych, a właśnie do rodzin, które mają dzieci z autyzmem. Dzięki temu tlenowi te dzieci szybciej się rozwijają, robią większe postępy w nauce i bardziej otwierają się na otaczający je świat.

Jedynymi znanymi przeciwwskazaniami do korzystania z tlenoterapii są ciąża i choroba nowotworowa. No i oczywiście klaustrofobia. Nie są to przeciwwskazania bezwzględne, ale warto o nich pamiętać. Komora, którą oglądamy, jest jednoosobowa, tzw. mono, i ma mniej więcej dwa metry długości i 90 centymetrów szerokości. –Są jeszcze komory wieloosobowe, ale ich ceny liczone są już w milionach złotych i takich „cacek” jest bodaj pięć w całej Polsce. Dla porównania, najprostsza komora jednoosobowa kosztuje około 200 tysięcy złotych – zdradza ortopeda. Jedna sesja to dla pacjenta to natomiast koszt około 200 złotych, lecz przy wykupieniu większej liczby wizyt praktycznie każda placówka oferuje jakiś rabat.

– W takiej przeszkolonej komorze spędza się czas w pozycji leżącej. W środku są głośniki, przez które można słuchać ulubionej muzyki. Liczymy, że niedługo uda nam się zamontować specjalny monitor, na którym jednocześnie będzie można odbywać trening koncentracji – mówi dr Kacprzak. – Każdemu zależy przecież, aby czas wykorzystywać jak najbardziej efektywnie. A takie rozwiązanie dodatkowo pozwoli zawodnikowi poprawić przygotowanie mentalne przed najważniejszymi występami. Dzięki temu piłkarz idący wykonać rzut karny czy skoczek o tyczce stojący na rozbiegu nie będą słyszeli tego, co dzieje się wokół nich. Będą całkowicie „wyłączeni”, bo w międzyczasie nauczą się pewnych zachowań pod okiem psychologa sportowego.

Inną ciekawostką technologiczną, z której mogą korzystać pacjenci placówki założonej przez byłego kadrowicza juniorskich roczników, jest VertiMax – platforma oporowa, na której można pracować zarówno w sali, jak i na otwartym boisku. – Poprawia ona zwłaszcza trening wyskoku i dynamiki, a do tego jest całkowicie bezpieczny dla osoby ćwiczącej. Co ciekawe, Thiago Silva też niedawno wrzucił na jeden portali społecznościowych zdjęcie, z którego wynika, że nabył takie „cudo” do domu – śmieje się niedoszły gwiazdor futbolu, który swoje powołanie odnalazł w medycynie.

Jako były piłkarz, Kacprzak najlepiej wie, czego potrzebuje zawodnik, aby rehabilitacja mijała optymalnie. – Dlatego nie pracujemy na tzw. żelastwie, przerzucając sztangi czy hantle. Zamiast tego wykorzystujemy właśnie przyrządy z oporem elastycznym, który przynosi dużo lepsze skutki – przekonuje. – Dbamy też o to, aby pacjent po ciężkiej pracy miał właściwą regenerację. Temu z kolei służy choćby ciśnieniowy system NormaTec. A także… Play Station, które skutecznie zatrzymuje wszystkich zawodników na dłużej na chłodzeniu. Kiedyś 20 minut dłużyło im się niemiłosiernie, a teraz ciężko sami proszą, żeby zostać dłużej, bo chcą zagrać jeszcze jeden mecz w FIFĘ.

– W najbliższym czasie planujemy zakup jeszcze jedną nowinkę. Chodzi o Vacusport, czyli tubę, do której się wchodzi, aby dzięki różnicy ciśnień zwiększyć przepływ krwi, a w konsekwencji – przyspieszyć regenerację powysiłkową. Takie urządzenie też powinno być w każdym klubie, a na razie we wszystkich gabinetach w całym kraju działają jedynie trzy – zaznacza wymownie na koniec naszej rozmowy. – Nie czarujmy się, kontuzje są nieodłącznym elementem uprawiania sportu. Ale trzeba minimalizować ich skutki przy użyciu wszystkich możliwych zdobyczy technicznych. Dobro człowieka jest najważniejsze, a często on nawet nie wie, z jakich dobrodziejstw może skorzystać. Niektórym ludziom wydaje się, że skomplikowane urządzenia do treningu są wyłącznością kosmonautów lub agentów sił specjalnych. A sami przecież widzicie, że tak nie jest…

źródło: FourFourTwo

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.


x