Robert Lewandowski i Real Madryt, czyli miało być tak pięknie

Robert Lewandowski

Robert Lewandowski / fot. Mikołaj Barbanell (Piłkarski Świat)

Królewscy proponowali polskiemu napastnikowi kontrakt marzeń. Nie był iluzją, znajdował się już na stole. Ponad 75 milionów za obowiązującą 6 lat umowę. 150 milionów za zerwanie go, co ustawiało tę sumę jako klauzulę odstępnego. Polak chciał, Real także, co zatem poszło nie tak? 

Papiery parafowali możni i wielcy Los Blancos. Dyrektor generalny Realu, Jose Angel Sanchez oraz szef gabinetu prezydenta Pereza – Manuel Redondo Sierra. Datuje się je na 9 grudnia 2013 roku.

Korzystne w walce o Polaka dla Madrytczyków było to, że Lewemu kończył się już kontrakt z Borussią. Przyszedłby zatem na zasadzie wolnego transferu. Zaoferowano Polakowi 10,9 miliona euro za podpisanie umowy i 8,6 miliona brutto za każdy sezon gry. Za takim rozwiązaniem optował także Dortmund, chcąc w ostatniej chwili wyrwać Lewandowskiego z rąk Bayernu, z którym to był już de facto dogadany. Nie chcieli ponownie wzmacniać krajowego rywala, któremu i tak sprzedali już swoją ówczesną gwiazdę, Mario Goetze. 

Real wystosował również drugą umowę. Ta z kolei przekazywała w ich ręce 50 procent praw wizerunkowych Roberta. Zgarnąłby za nią 1,9 miliona w momencie podpisania, oraz po 1,5 miliona w każdym kolejnym roku trwania kontraktu.

Za zerwanie umowy, Polakowi groziłoby 150 milionów kary. Tę kwotę mógłby, rzecz jasna, wpłacić za niego inny klub. Mądrze zatem ułożono swoistą klauzulę odstępnego.

Dlaczego nie wyszło? 

Na podpisanie tej lukratywnej umowy było jednak odrobinę za wcześnie. Piłkarz może podpisać kontrakt z innym klubem tylko na pół roku przed wygaśnięciem kontraktu z obecnym. To zaś słownie obiecał już Bayernowi i miało się to dokonać 1 stycznia 2014 roku. Real starał się więc przechwycić Polaka rzutem na taśmę, na transfer do Hiszpanii coraz silniej nalegała również sama Borussia Dortmund, by mieć nieco więcej komfortu na krajowym podwórku. Także agent Lewego, Cezary Kucharski rozmawiał już konkretnie z władzami Królewskich. To zaś nie spodobało się możnowładcom Monachijczyków.

Chciał iść do Realu i wycofać się z umowy z Bayernem. Spodobała mu się wizja Madrytu. Nasłuchałem się wtedy od władz klubu z Monachium, dyrektor Matthias Sammer dzwonił wściekły – wspomina tamte chwile Kucharski

Ostatecznie transfer wyhamował niejako Karim Benzema. Uściślając zaś, kwestia tego, że Lewandowski pomimo atrakcyjnych warunków i udogodnień, miał iść do Madrytu jako jego zmiennik. Zarówno zawodnikowi jak i menedżerowi zależało jednak na tym by Polak był wiodącą postacią w nowym klubie, a nie musiał walczyć o miejsce w pierwszym składzie. Ostatecznie Bayern podniósł Lewemu kwotę pensji i tak zakończył się jego galaktyczny sen. Co prawda Real próbował jeszcze kilka razy pozyskać Polaka, do dziś jednakowoż bezskutecznie. Nawet ostatnio, wedle Mateusza Borka, ponowili starania oferując 50 milionów euro. Znów jednak usłyszeli odmowę.

Kontrakt Lewandowskiego skończyłby się z dniem 30 czerwca br. Nic takiego jednak nie miało miejsca. Lewandowski stał się niezbywalny dla Monachijczyków i wiele wskazuje na to, że pogra tam jeszcze ładnych kilka sezonów. Real musiał obejść się smakiem, choć być może będzie nadal próbował. Gdybania jakby się odnalazł w Los Blancos można jendakowoż na razie odłożyć na bok, a możliwe, że i na zawsze.

 

 

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.