Przetasowania w Australii

a-league.com.au

W cieniu najważniejszych rozgrywek ligowych w Europie i na świecie toczy się zażarta rywalizacja o tytuł w Australii. O ile dwie drużyny, Sydney FC i Melbourne Victory są przynajmniej o krok przed innymi, to tuż pod nimi toczy się walka o udział w fazie play-off, która wyłoni tegorocznego mistrza na Antypodach. Ogromnym szokiem jest postawa obrońcy tytułu, Adelaide United, którzy zajmują aktualnie ostatnie miejsce. Przypomina się od razu sytuacja aktualnego mistrza Anglii, Leicester, które do momentu zwolnienia Ranieriego gwałtownie spadało w tabeli.

Drużyna z Adelajdy na szczęście nie ma czego się obawiać jeśli chodzi o relegację do niższej ligi, ponieważ nie jest to aktualnie możliwe. Projekt awansów i spadków między dwoma poziomami rozgrywek na terenie Australii dopiero się rozwija i ma być finalnie zamknięty w 2022 roku. Mimo wszystko ledwo trzy zwycięstwa na 22 spotkania, które rozegrał zespół Adelaide United chwały im nie przynosi.

Na drugim biegunie natomiast są Sydney FC i Melbourne Victory. Drużynę z Melbourne pewnie wiele osób kojarzy choćby z Klubowych Mistrzostw Świata, w których często oni występowali. Sydney FC natomiast to największy rywal Victory, co tylko podsyca rywalizację o tytuł. Wiadomo już, że oba te zespoły znajdą się bezpośrednio w półfinałach fazy play-off, mimo, że do końca sezonu pozostały cztery spotkania. Wiele wskazuje też na to, że zagrają one w Grand Final, a kibice będą mogli obejrzeć kolejne The Big Blue.

Znacznie ciekawiej zapowiada się rywalizacja o miejsce w kwalifikacjach, które wyłonią później rywali dwóch wielkich firm australijskiego futbolu. O ile Melbourne City(siostrzany klub Manchesteru City), Brisbane Roar i Perth Glory są raczej pewne swojego miejsca i mogą się skupić na tym, kto będzie wyżej w tabeli, to walka o miejsce szóste, ostatnie dające awans do play-off toczy się w zażartym tempie. Nawet dziewiąta ekipa, Central Coast Mariners ciągle ma szanse na eliminacje mimo pięciu punktów straty do szóstego WS Wanderers. To tylko podnosi temperaturę zmagań ligowych na tym odległym dla nas kontynencie.

Rozgrywki w Australii dzielą się na dwa etapy. Bardzo podobny podział możemy zaobserwować choćby w naszej rodzimej Ekstraklasie z tą różnicą, że w kraju kangurów nie mamy podziału punktów. Po rozegraniu 27. kolejek ligowych, w których dziesięć drużyn mierzy się ze sobą po trzy razy, rozgrywana jest faza play-off.

W tej części sezonu gra sześć ekip, z czego dwie pierwsze po sezonie zasadniczym automatycznie mają awans do półfinału. Drużyny z miejsc 3-6 walczą ze sobą o prawo gry ze zwycięzcami rundy ligowej. Później rywalizacja przybiera tradycyjną formę pucharową, która kończy się meczem, nazywanym przez Australijczyków Grand Final. Sam format rozgrywek momentami łudząco przypomina amerykańską Major League Soccer.   

Przykre jest niewątpliwie to, że rozgrywki w Australii są tak marginalizowane w Europie, ponieważ reprezentacja tego kraju jest w Europie popularna. Gdyby nie osoba Tima Cahilla, to prawdopodobnie w ogóle nie byłoby jakiejkolwiek piłkarskiej sławy z tego kraju. Niska popularność A-League spowodowana jest głównie tym, że nikt w Europie nie chce tej ligi pokazywać. Wyjątkiem jest Anglia, która w Sky Sports pokazuje jedynie skróty meczów rundy zasadniczej oraz całe play-off. Lubimy kangury, misie koala, a mamy problem z nawet najmniejszym zainteresowaniem się tym, co dzieje się na piłkarskim drugim końcu świata? Coś z tym trzeba zrobić, ponieważ sport w Australii nie jest wcale nudny.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.


x