twitter.com/PremierLeague

Arsenal lepszy od Chelsea w derbach Londynu. To bez wątpienia najważniejsze wydarzenie 23. kolejki Premier League. Miniona seria gier przyniosła nam jednak znacznie więcej godnych uwagi historii, które nie sposób opisać w jednym czy dwóch zdaniach. Zgodnie z tradycją, prezentujemy więc najświeższy przegląd wydarzeń z angielskich boisk.

24 września 2016 roku. Chelsea w kiepskim stylu przegrywa z Arsenalem 0:3. To, co wydarzyło się w dalszej części sezonu 2016/17 wstrząsnęło całą angielską piłką. Antonio Conte zdecydował się przejść na system gry z trójką obrońców, a The Blues zanotowali tym sposobem imponującą serię zwycięstw i w cuglach sięgnęli po mistrzowski tytuł. Dziś, na bieżącym etapie sezonu 2018/19, Chelsea nie ma już szans na mistrzostwo, ale nie sposób oprzeć się wrażeniu, iż tego rodzaju rewolucja byłaby jej potrzebna. Maurizio Sarri niechętnie podchodzi jednak do jakichkolwiek zmian, a gra jego podopiecznych stała się dla wszystkich bardzo czytelna. Było to widoczne w sobotnich derbach Londynu na Emirates Stadium. Piłkarze Arsenalu byli bardzo dobrze zorganizowani w obronie, a i w ataku wypunktowali wszelkie słabości defensywy The Blues. Ci zaś, jak zawsze, potrafili długo utrzymywać się przy piłce, ale kompletnie nie mieli pomysłu, jak uczynić z tego pożytek. Owszem, Chelsea zdołała stworzyć sobie parę sytuacji, ale poza strzałem w słupek Marcosa Alonso, żadna z nich nie była nawet godna zapamiętania. Z triumfu Arsenalu, z wyjątkiem rzecz jasna fanów The Blues, cieszą się chyba wszyscy kibice angielskiej piłki. Walka o czołową czwórkę nabrała bowiem rozpędu. Kanonierzy zmniejszyli stratę do swojego bezpośredniego rywala do zaledwie trzech punktów, a tyle samo oczek ma na swoim koncie Manchester United. Czerwone Diabły wygrały swój szósty mecz z rzędu, tym razem pokonując Brighton 2:1. Nazwiska autorów bramek dla United nikogo chyba nie zdziwiły. Po raz kolejny, zespół z Old Trafford do zwycięstwa poprowadził duet Paul Pogba – Marcus Rashford, co staje się już powoli znakiem firmowym ekipy Ole Gunnara Solskjæra. Sam Norweg zaś, ustanowił kolejne warte odnotowania osiągnięcie. Otóż został on dopiero trzecim (po Carlo Ancelottim i Pepie Guardioli) menedżerem w erze Premier League, który odniósł zwycięstwo w swoich pierwszych sześciu meczach w jednym klubie.

Wynik 4:3 nie jest w piłce nożnej codziennością. Jeśli taki rezultat pada więc dwukrotnie w ciągu jednego dnia w jednej lidze, jest to niewątpliwie wydarzenie bez precedensu. Tak było w sobotę na Molineux Stadium oraz na Anfield, gdzie piłkarze wrzucili swoich kibiców na prawdziwy rollercoaster. Starcie Wolverhampton z Leicester zapowiadano jako pojedynek drużyn walczących o „tytuł” mistrza drugiej części ligowej tabeli, obejmującej zespoły spoza czołowej szóstki. Mecz ten był prawdziwą wymianą ciosów pomiędzy obiema drużynami. Nic dziwnego zresztą, skoro naprzeciw siebie stanęły Wilki oraz Lisy. Na szybkie dwa trafienia tych pierwszych, drudzy odpowiedzieli tym samym na początku drugiej połowy. Następnie, gospodarze po raz kolejny objęli prowadzenie, ale rywale znów zdołali wyrównać. Najgroźniejszym z drapieżników tego dnia okazał się jednak Diogo Jota. Po ciosie Portugalczyka w doliczonym czasie gry, podopieczni Claude’a Puela już się nie podnieśli. Jota skompletował hat-tricka, a trzy punkty pozostały na Molineux Stadium. Emocje do samego końca towarzyszyły także kibicom zgromadzonym w sobotę na Anfield. Pisaliśmy niedawno, że drużyny z mistrzowskimi aspiracjami charakteryzuje to, że potrafią one odnosić zwycięstwa, nawet mając gorszy dzień. Liverpool pokazał to po raz kolejny. Pomimo tego, że pierwszy raz w tym sezonie stracił w jednym meczu aż trzy gole, zdołał pokonać Crystal Palace. Dwie bramki dla The Reds zdobył niezawodny Mohamed Salah, który umocnił się na czele klasyfikacji strzelców i, biorąc pod uwagę kontuzję Harry’ego Kane’a, stał się głównym kandydatem do zdobycia korony po raz drugi z rzędu. Dzięki imponującej skuteczności swoich piłkarzy, Liverpool został trzecim w historii Premier League zespołem, który przekroczył barierę tysiąca goli na własnym stadionie. Takiego wyniku fanom The Reds mogą jedynie pozazdrościć kibice Watfordu i Burnley. Ich ulubieńcy w jedynym w sobotę bezbramkowym meczu podzielili się punktami.

W sobotę na boiskach Premier League zobaczyliśmy w akcji aż trzech Polaków. Pierwszy ligowy występ w tym sezonie zaliczył Artur Boruc, który otrzymał szansę od Eddie’ego Howe’a po niezbyt udanych ostatnich meczach w wykonaniu Asmira Begovicia. Polski bramkarz wskoczył między słupki Bournemouth na mecz przeciwko West Hamowi z Łukaszem Fabiańskim. W pojedynku polskich golkiperów lepszy okazał się ten starszy. Wisienki pokonały zespół Manuela Pellegriniego 2:0, a sam Boruc miał zaskakująco mało pracy. Jedną z bramek dla zwycięzców zdobył Callum Wilson, który ma wyjątkowy patent na ekipę Młotów. Dla snajpera Bournemouth było to już szóste trafienie w szóstym meczu przeciwko West Hamowi. Po raz kolejny powody do zadowolenia ma trzeci, i zarazem najmłodszy, z naszych rodaków grających w Premier League – Jan Bednarek. Southampton wygrało drugi mecz z rzędu, pokonując tym razem Everton 2:1. Polski obrońca był jednym z najlepszych piłkarzy na boisku i znów zebrał świetne oceny za swój występ. Jego drużyna powoli oddala się od strefy spadkowej. Tę opuścił natomiast zespół Newcastle. W bezpośrednim starciu drużyn walczących o utrzymanie, podopieczni Rafy Beníteza nie dali szans Cardiff, zwyciężając 3:0. Katem drużyny z Walii okazał się… obrońca – Fabian Schär, który dwukrotnie pokonał Neila Etheridge’a. Tym samym, to właśnie Cardiff znalazło się teraz pod kreską w ligowej tabeli.

Niedziela stała pod znakiem starć zespołów z czołówki tabeli z ligowymi outsiderami. Manchester City pojechał do Huddersfield na mecz z czerwoną latarnią ligi. Klub z Kirklees Stadium zajmuje ostatnie miejsce w tabeli i w ubiegłym tygodniu, po ponad trzech latach, rozstał się ze swoim menedżerem – Davidem Wagnerem. Kulisy odejścia Amerykanina okazują się być jednak bardziej zaskakujące niż mogłoby się na pierwszy rzut oka wydawać. Otóż Wagner już kilka miesięcy temu miał oznajmić władzom klubu, iż obecny sezon będzie jego ostatnim w zespole Terierów. Jako powód podał ponoć wypalenie spowodowane ciągłą walką o utrzymanie. Słabe wyniki osiągane przez jego podopiecznych przyspieszyły jednak ten proceder i do pożegnania doszło nieco wcześniej. Biorąc pod uwagę wszystkie te okoliczności, zwycięstwo z Huddersfield, prowadzonym tymczasowo przez Marka Hudsona, było dla The Citizens obowiązkiem. Podopieczni Pepa Guardioli muszą wygrywać, chcąc zmniejszyć stratę do Liverpoolu i powalczyć o obronę mistrzowskiego tytułu. W niedzielę nie mieli większych problemów ze zrealizowaniem tego celu. Po bramkach Danilo, Raheema Sterlinga i Leroya Sané wygrali 3:0, a należy zaznaczyć, iż był to najniższy wymiar kary. Mistrzowie Anglii wciąż tracą zatem do The Reds cztery punkty.

Pięć punktów za City plasuje się z kolei Tottenham. W ostatnim czasie problemy nie omijają ekipy Kogutów. Na Puchar Azji wyjechał Song Heung-min, a poważnej kontuzji kostki doznał Harry Kane, który wróci do gry najprawdopodobniej dopiero za około dwa miesiące. W niedzielnym meczu z Fulham, Kane’a w wyjściowym składzie zastąpił Fernando Llorente. Hiszpan potrzebował siedemnastu minut, aby wpisać się na listę strzelców. Tyle tylko, że pokonał on własnego bramkarza i niespodzianka zawisła w powietrzu. W drugiej połowie podopieczni Mauricio Pochettino odwrócili jednak losy meczu. Najpierw wyrównał Dele Alli, a w doliczonym czasie gry gola na wagę trzech punktów strzelił imiennik Kane’a – Harry Winks. Fanom Kogutów radość z wygranej przyćmiewa jednak kontuzja kolejnego gwiazdora. Do końca meczu nie dotrwał bowiem Alli, który zmuszony był opuścić je na kilka minut przed ostatnim gwizdkiem sędziego. Póki co nie wiadomo, jak długa przerwa czeka reprezentanta Anglii.

Tottenhamowi, jak i paru innym zespołom, niewątpliwie przyda się nieco dłuższa przerwa w rozgrywkach. Do rywalizacji o ligowe punkty piłkarze powrócą dopiero we wtorek i środę: 29 i 30 stycznia. Nie oznacza to jednak ani chwili odpoczynku i wytchnienia dla piłkarzy oraz fanów angielskiej piłki. Już w najbliższą środę i czwartek czekają nas bowiem rewanżowe mecze półfinałowe Pucharu Ligi Angielskiej. Nadchodzący weekend jest natomiast zarezerwowany dla spotkań czwartej rundy Pucharu Anglii.


Jedenastka 23. kolejki Premier League wg PilkarskiSwiat.com:


Wyniki 23. kolejki i tabela Premier League:

Wolverhampton Wanderers – Leicester City 4:3
AFC Bournemouth – West Ham United 2:0
Liverpool FC – Crystal Palace FC 4:3
Manchester United – Brighton & Hove Albion 2:1
Newcastle United – Cardiff City 3:0
Southampton FC – Everton FC 2:1
Watford FC – Burnley FC 0:0
Arsenal FC – Chelsea FC 2:0
Huddersfield Town – Manchester City 0:3
Fulham FC – Tottenham Hotspur FC 1:2


Czołówka klasyfikacji strzelców Premier League:

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.


x