blank
fot. twitter.com/PremierLeague
Udostępnij:

Premier League – podsumowanie 14. kolejki

Czternasta kolejka Premier League już za nami. Towarzyszyły jej kolejne roszady na stanowiskach menedżerów. O posadę nie musi się martwić Jürgen Klopp, który wygrywa mecz za meczem i pewnie zmierza z Liverpoolem po wyczekiwany od trzech dekad mistrzowski tytuł. O tych, jak i pozostałych wydarzeniach weekendu piszemy tradycyjnie w naszym podsumowaniu kolejki.

Przed tygodniem zaczynaliśmy nasze podsumowanie od zwolnienia Mauricio Pochettino z Tottenhamu. Jednocześnie zastanawialiśmy się, kto najszybciej podzieli los Argentyńczyka, wśród głównych kandydatów wymieniając chociażby Marco Silvę czy Ole Gunnara Solskjæra. Tymczasem w piątek ze swoim menedżerem postanowili rozstać się włodarze derbowego rywala Kogutów z północnego Londynu. Fani Arsenalu od pewnego czasu domagali się odejścia Unaia Emery’ego, ale chyba mało kto przypuszczał, że ich życzenie zostanie spełnione tak szybko. Czarę goryczy przelała czwartkowa porażka z Eintrachtem Frankfurt w Lidze Europy. Biorąc pod uwagę wszystkie rozgrywki, był to siódmy z rzędu mecz Kanonierów bez wygranej. Angielskie media donoszą, iż z pożegnania Hiszpania cieszą się nie tylko kibice, ale i sami piłkarze. Ich nowym, choć tymczasowym szkoleniowcem został Fredrik Ljungberg. Dotychczasowy opiekun drużyny U-23, a w przeszłości wieloletni piłkarz Kanonierów nie zaliczy debiutu w roli menedżera do udanych. Arsenal zaledwie zremisował 2:2 w Norwich. Drugie zwycięstwo – w identycznym stylu jak przed tygodniem – za sterami Tottenhamu odniósł natomiast José Mourinho. Koguty prowadziły z Bournemouth już 3:0, ale tak samo jak tydzień temu przeciwko West Hamowi, rozluźniły się w końcówce meczu. Dwukrotnie wykorzystał to Harry Wilson, ale na nic więcej Wisienek nie było już stać i trzy punkty zostały w Londynie.

Spadając z menedżerskiej karuzeli Mauricio Pochettino pociągnął za sobą nie tylko Unaia Emery’ego. Już po meczu czternastej kolejki posadę stracił także Quique Sánchez Flores. Hiszpan objął Watford w trakcie bieżącego sezonu, zastępując swojego rodaka Javiego Gracię. Pod jego wodzą postawa Szerszeni nie uległa jednak poprawie i na dobre zadomowiły się one na dnie ligowej tabeli. Gwoździem do trumny Sáncheza Floresa okazała się wyjazdowa porażka z Southamptonem. Sobotni mecz był z gatunku tych o sześć punktów. Święci przystępowali do niego z przedostatniego miejsca, mając zaledwie o jedno oczko więcej na koncie niż ich rywale. Oba zespoły potrzebowały więc zwycięstwa jak tlenu. Do 78. minuty bliżej celu byli goście, którzy długo prowadzili po trafieniu Ismaïli Sarra. Końcówka należała jednak do Świętych, którzy za sprawą swoich liderów – Danny’ego Ingsa i Jamesa Warda-Prowse’a – zwyciężyli 2:1. Wygrana pozwoliła im zmniejszyć stratę do bezpiecznego miejsca do dwóch punktów. Dodajmy, że cały mecz w barwach zwycięskiego zespołu rozegrał Jan Bednarek. Już w środę podopiecznych Ralpha Hasenhüttla czeka kolejne arcyważne spotkanie. Ponownie zmierzą się oni z zespołem, znajdującym się w strefie spadkowej. Tym razem na St. Mary’s Stadium przyjedzie ekipa Norwich.

Legendarny sir Alex Ferguson stwierdził niegdyś, iż atak wygrywa mecze, a obrona tytuły. W przypadku, gdy obrońcy prezentują także walory ofensywne, sukces wydaje się więc być murowany. Coraz bliżej jego osiągnięcia jest Liverpool, który w sobotę powiększył przewagę nad Manchesterem City do jedenastu punktów. Triumf The Reds 2:1 nad Brighton zapewnili właśnie defensorzy. Dwukrotnie na listę strzelców wpisał się Virgil van Dijk, a przy obu trafieniach Holendra asystował Trent Alexander-Arnold. Począwszy od startu ubiegłego sezonu, ta dwójka przewodzi w klasyfikacjach najskuteczniejszych strzelców i asystentów, jeśli chodzi o obrońców. Holender strzelił w tym okresie siedem goli, a Alexander-Arnold zaliczył aż siedemnaście asyst, dzięki czemu obaj nie mają sobie równych w całej lidze. Defensywa nie jest w ostatnim czasie natomiast mocną stroną Manchesteru City. Potwierdziło się to w sobotę, kiedy piłkarzom Newcastle wystarczyły ledwie trzy celne strzały, aby niespodziewanie urwać punkt mistrzom Anglii. Na St. James’ Park długo utrzymywał się remis 1:1, a piłkarze Pepa Guardioli – pomimo sporej przewagi – razili nieskutecznością. Kiedy w 82. minucie piękną bramkę strzelił Kevin De Bruyne, wydawało się, że The Citizens wyszarpią trzy punkty. Kilka minut później równie pięknym (a może piękniejszym?) trafieniem odpowiedział jednak Jonjo Shelvey. Choć do końca sezonu pozostały jeszcze aż 24 kolejki, wydaje się, że o obronę mistrzowskiego tytułu będzie piłkarzom z Etihad Stadium niezwykle ciężko.

Liczymy przewagę Liverpoolu nad jego najgroźniejszym rywalem i obrońcą tytułu, ale nie możemy zapominać o Leicester. Lisy w dalszym ciągu przedzielają dwójkę największych potentatów w Anglii. W niedzielę podopieczni Brendana Rodgersa byli bliscy przerwania swojej imponującej serii. Po pięciu kolejnych zwycięstwach tym razem wyszarpali wygraną dopiero w ostatnich sekundach. Do przerwy niespodziewanie przegrywali na własnym stadionie z Evertonem 0:1. Dla wicelidera ligowej tabeli była to pierwsza stracona bramka, po czterech meczach zagranych na zero z tyłu. W drugiej odsłonie piłkarze Leicester odwrócili jednak losy meczu. Stało się tak głównie za sprawą trafionej zmiany Rodgersa, który w 62. minucie desygnował na plac gry Kelechi’ego Iheanacho. Nigeryjczyk najpierw asystował przy bramce Jamie’ego Vardy’ego, a następnie - już w doliczonym czasie gry – zapewnił triumf Lisom. Nie obyło się bez dramaturgii. Arbiter Graham Scott długo sprawdzał bowiem, czy zwycięskie trafienie Iheanacho nie padło z pozycji spalonej, ale ostatecznie – ku uciesze fanów na King Power Stadium – uznał gola. Leicester zwyciężył 2:1 i umocnił się na drugim miejscu w tabeli z ośmiopunktową stratą do The Reds.

W sobotę odbyły się jedyne w tej kolejce derby Londynu. Niespodziewane zwycięstwo na Stamford Bridge odniósł West Ham. Młoty przystępowały do tego spotkania z serią siedmiu kolejnych meczów bez wygranej na koncie. Podopieczni Franka Lamparda natomiast, ledwie tydzień temu – w starciu z Manchesterem City – zakończyli swoją passę sześciu zwycięstw z rzędu. Na boisku nie miało to już jednak żadnego znaczenia. O ile Chelsea w pierwszej połowie dominowała, o tyle szybko stracony gol tuż po przerwie kompletnie podciął jej skrzydła. The Blues sprawiali wrażenie, jakby zostali w szatni. W jej poczynaniach zabrakło determinacji, z której słynęli w poprzednich meczach tego sezonu. Wymowny jest fakt, iż w całym meczu nie popełnili oni ani jednego (!) faulu. Jednym z architektów zwycięstwa Młotów był David Martin, który z pewnością na długo zapamięta to spotkanie. Dla bramkarza, który w styczniu skończy 34 lata, był to debiut w Premier League. Latem został on sprowadzony przez West Ham z Millwall, a w zespole Manuela Pellegriniego miał pełnić rolę trzeciego golkipera. Kontuzja Łukasza Fabiańskiego i słaba postawa Roberto Jiméneza sprawiły jednak, iż otrzymał swoją szansę. Wykorzystał ją w pełni. Trudno wymarzyć sobie bowiem lepszy debiut niż zwycięstwo w derbach i zachowanie przy tym czystego konta. Martin nie krył swojego wzruszenia i po zakończeniu meczu zalał się łzami. Triumf West Hamu był jednym z dwóch zwycięstw gości w tej serii gier. Po trzy punkcie na wyjeździe sięgnęli także piłkarze Crystal Palace, którzy na Turf Moor pokonali Burnley 2:0.

Jednym z ciekawiej zapowiadających się spotkań czternastej kolejki był pojedynek pomiędzy piątą a szóstą drużyną ligowej tabeli. Wolverhampton podejmował rewelacyjnego beniaminka z Sheffield. Oba zespoły są w tym sezonie najczęściej remisującymi ekipami w całej lidze. We wcześniejszych trzynastu meczach Wilki remisowały siedem razy, z kolei podopieczni Chrisa Wildera – sześciokrotnie. Nikogo nie może dziwić zatem podział punktów na Molineux Stadium. Goście prowadzili już od drugiej minuty po bramce Lysa Mousseta. W drugiej odsłonie odpowiedział jednak Matt Doherty i mecz zakończył się wynikiem 1:1. Straty punktów przez obie drużyny nie wykorzystał Manchester United. Czerwone Diabły w przypadku zwycięstwa awansowałyby na piątą lokatę. Podopieczni Ole Gunnara Solskjæra również dopisali jednak do swojego dorobku tylko jedno oczko, remisując z Aston Villą 2:2.

Pora rzucić okiem na to, co czeka nas w następnej serii gier. Najciekawiej zapowiada się starcie pomiędzy Manchesterem United a Tottenhamem. Sporo emocji powinny również dostarczyć derby Liverpoolu oraz wspomniany już pojedynek drużyn z dołu tabeli – Southamptonu i Norwich. Na to wszystko przyjdzie nam czekać wyjątkowo krótko. Fanów Premier League czeka tylko jeden dzień przerwy. Piętnasta kolejka rozpocznie się bowiem już we wtorek.


Jedenastka 14. kolejki Premier League wg PilkarskiSwiat.com:

Piłkarz kolejki - Virgil van Dijk


Wyniki 14. kolejki i tabela Premier League:

Newcastle United - Manchester City 2:2
Burnley FC - Crystal Palace FC 0:2
Chelsea FC - West Ham United 0:1
Liverpool FC - Brighton & Hove Albion 2:1
Tottenham Hotspur FC - AFC Bournemouth 3:2
Southampton FC - Watford FC 2:1
Norwich City - Arsenal FC 2:2
Wolverhampton Wanderers - Sheffield United 1:1
Leicester City - Everton FC 2:1
Manchester United - Aston Villa FC 2:2


Czołówka klasyfikacji strzelców Premier League:


Avatar
Data publikacji: 2 grudnia 2019, 7:00
Zobacz również

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.