Na Rumaku w górę tabeli

Własne

W drugim piątkowym meczu 29 kolejki ekstraklasy Lech Poznań gościł na boisku przy Bułgarskiej drużynę Śląska Wrocław. Wrocławianie ten mecz wygrali 1:0 po bramce Ryoty Morioki.

Przed spotkaniem głównym tematem do rozmów nie było to, że do Poznania wraca Mariusz Rumak, czy to, że Marcin Robak w końcu jest w cyklu treningowym. Głównym podjętym tematem przed tym spotkaniem, był temat frekwencji. Wszystko to za sprawą akcji #5DlaWaldkaPiątka. Z każdego zakupionego biletu pięć złotych było zarezerwowane do oddania na konto byłego bramkarza Lecha, by pomóc mu w walce z chorobą.  36. letni bramkarz choruje na wirusowe zapalenie wątroby typu C. Piątek sam mówi, że ma cel, którym jest rozegranie ostatniego meczu przy Bułgarskiej. “Wtedy będę spełniony” mówił na konferencji przedmeczowej ze Śląskiem Wrocław.

Po pierwszych minutach widać było, że Wrocławianie nie przyjechali się tylko bronić, ale walczyć o coś więcej niż jeden punkt. Wysokie usposobienie piłkarzy Śląska zaowocowało tym, że po przejęciu piłki w środku pola Mervo dostał futbolówkę. Madziar zauważył wysuniętego w bramce Buricia i uderzył na bramkę, próba loba nie udała się i piłka poszybowała nad bramką bośniackiego golkipera Lecha, który podczas ostatniego meczu Bośni i Hercegowiny wystąpił w bramce swojej reprezentacji zachowując czyste konto.

To, że Śląsk nie przyjechał się bronić mieliśmy okazje przekonać się w 10 minucie. Morioka, po ofiarnym wybijaniu piłki w polu karnym przez poznaniaków, przejął futbolówkę i bez zastanowienia przymierzył w dolny róg bramki Buricia. Bośniak nie miał szans przy tym strzale i podopieczni Rumaka wjechali świetnie w mecz.

Lechici zagrozili pierwszy raz bramce Abramowicza trzy minuty po stracie bramki. Świetna klepka w środku boiska, zagranie na skrzydło do Jevticia, który dorzucił piłkę w pole karne. Tam z futbolówką minimalnie minął się Bille Nielsen i defensorzy Śląska mogli spokojnie wybić piłkę na aut.

Piłki które posyłał Jevtić do partnerów z drużyny to półka światowa. Krosy Szwajcarowi wychodzą wyśmienicie, po kolejnym z nich Bille Nielsen oddał uderzenie w światło bramki Śląska, lecz strzał był pozbawiony siły i nie sprawił on większych problemów golkiperowi wrocławian.

Piłkarze Śląska nie myśleli nawet o zatrzymywaniu się i napierali na lekko zamroczonego Lecha. Zagrożenia to pod bramką bezpośrednio nie stwarzało, ale to wrocławianie mieli głównie piłkę przy nodze i mądrze dawali się faulować w środku boiska.

Tego wieczoru w grze Lecha nie można było doszukać się pomysłu na grę. Większość akcji opierało się na Jevticiu, przez którego przechodziła każda piłka. Człowiek orkiestra. Lechici niesieni dopingiem w pewnym momencie zamknęli Śląsk w hokejowym zamku, lecz Celeban cały czas wybijał piłkę głową z pola karnego.

Lechici próbowali atakować głównie prawym skrzydłem, po jednym z dośrodkowań Nicki Bille Nielsen spróbował efektownego strzału z przewrotki. Niestety ekscentryczny Duńczyk minął się z o centymetry z nadlatującą futbolówką.

Śląsk drugą połowę zaczął z wysokiego C. W pierwszej minucie zdążyli wywalczyć rzut wolny i korner, lecz zagrożenie dla bramki Buricia było żadne. Tak jak szybko wrocławianie zaczęli, tak też szybko skończyli i mecz stał się okropnym widowiskiem.

Drużyna gości raz po raz miała przebłyski i potrafiła zaatakować groźniej pod bramką Kolejorza, ale strzały przelatywały albo obok bramki, albo Burić łapał spokojnie piłkę. Jeżeli zaś chodzi o akcje przeprowadzane przez piłkarzy Lecha to jedyne co można o nich powiedzieć to to, że kończyły się w zarodku. Drużynie z Poznania brakowało pomysłu na grę i przerzucali piłkę z lewej na prawą nie wiedząc jak ugryźć dobrze dysponowaną defensywę Śląska.

W drugiej połowie warte odnotowania były jedynie zmiany w obu ekipach. Na boisko w ekipie Śląska wszedł Grajciar zastępując Dankowskiego, zaś w ekipie Lecha na boisko weszli Arajurri i Kadar zmieniając odpowiednio Dudke i Volkova.

W końcu po długim czasie zadziało się pod bramką Lecha. Burić pokazał, że wygimnastykowany jest świetnie. Wpierw “na notę” obronił strzał Hołoty, żeby chwilę po tym wyciągnąć piłkę z linii po strzale Mervo.

Pod koniec meczu, obrona Lecha wyglądała nad wyraz miernie. Bierne stanie i patrzenie jak Morikoa wjeżdża obok piłkarzy Lecha w pole karne, to był szczyt dla trenera Urbana jak i kibiców zgromadzonych na stadionie.

Grę Śląska można opisać jednym słowem. Konsekwencja. Dobrze ustawiali się w obronie i nie dali się wyprowadzić z pantałyku. Zaś grę Lecha można opisać kilkoma słowami. Bezradność, bezsilność, marazm, monotonia.

W końcowych minutach meczu Lechici stwarzali sobie sytuacje, lecz nie przynosiły one żadnego skutku. Po tych akcjach jedynie można było dopisać kolejne cyfry do statystyk rzutów rożnych.

LECH POZNAŃ 0-1 Śląsk Wrocław

10` Ryota Morioka.

Widzów:  17697

Sędzia: Tomasz Kwiatkowski

OCENY (w skali 1-6):

LECH POZNAŃ:

Burić(3) – Kędziora(3), Kamiński(3), Wilusz(2), Volkov(2) – Dudka(1), Trałka(3), Lovrencics(2), Gajos(2), Jevtic(4) –  Nicki Bille(2) – Kadar(2), Arajuuri(2)

Śląsk Wrocław:

Abramowicz(3) – Pawelec(3), Dvali(3), Celeban(3), Paraiba(3) – Hołota(3), Hateley(3), Dankowski(3), Morioka(4), Pich(2) –  Mervo(3) – Grajciar(), Kokoszka(Grał zbyt krótko, by ocenić), Ostrowski(Grał zbyt krótko, by ocenić)

 

 

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.


x