List Kosty Runjaicia do kibiców Pogoni: W Szczecinie czułem się jak w domu

Runjaić

Kosta Runjaić / fot. Mikołaj Barbanell (Piłkarski Świat)

Kosta Runjaić po ponad czterech latach opuszcza Szczecin. 50-latek najprawdopodobniej rozpocznie pracę w Legii Warszawa, gdzie jest wiele pracy do wykonania.

Szkoleniowiec z Niemiec od 2017 roku uporządkował Pogoń. Drugi raz z rzędu zakończył rozgrywki na trzecim miejscu i prawie do końca liczył się o mistrzostwo Polski. Runjaić napisał list do Portowców w “Głosie Szczeciński”, który publikujemy poniżej.

“Drodzy Czytelnicy, drodzy Kibice Pogoni, drodzy Szczecinianie,

Słynny cytat Henry’ego Forda – “Połączenie sił to początek, trzymanie się razem to postęp, wspólna praca to sukces” opisuje i dość trafnie wyraża to, czego doświadczyłem podczas lat spędzonych w Pogoni…

Kiedy podpisywałem kontrakt jako trener Pogoni w listopadzie 2017 miałem tylko jedno przeczucie: może być dobrze. Cztery i pół roku później opuszczam Pogoń z pewnością, że było bajecznie.

Wraz ze wszystkimi pracownikami udało nam się na wiele sposobów dalej rozwijać klub. Miejsca w tabeli w ciągu pięciu lat mojej pracy tego dowodzą: jedenaste, siódme, szóste, trzecie i znów trzecie, a może nawet drugie – było coraz lepiej. Jestem jednak szczególnie dumny z tego, że w tym czasie klub urósł „jako organizm”. W przyszłym sezonie Pogoń zagra na nowym, zmodernizowanym stadionie, a niezwykłe otoczenie, które powstało, daje nowe możliwości pod wieloma względami.

Rozwinęliśmy wielu zawodników, zwłaszcza utalentowanych z naszej własnej akademii i generowaliśmy bezprecedensowy dochód z ich sprzedaży, bez wpływu na stabilność zespołu. Pozyskanie Kamila Grosickiego w sierpniu ubiegłego roku pokazało, że Pogoń potrafi przyciągać graczy wyższego kalibru. A rozwój Kamila dowodzi, że stworzyliśmy atmosferę pracy, w której zawodnicy się doskonalą: w wieku 33 lat Kamil Grosicki, jako zawodnik Pogoni wrócił do reprezentacji Polski.

Kiedy dziś wracam pamięcią do tego, jak to się wszystko zaczęło… ciekawy, ale bez wielkich oczekiwań, przyjąłem zaproszenie Prezesa Jarosława Mroczka i Dyrektora Sportowego Dariusza Adamczuka na spotkanie w Berlinie w październiku 2017 roku. Szukali nowego trenera. Na pierwszy rzut oka wyzwanie nie było aż tak zachęcające. Pogoń znajdowała się na dole tabeli Ekstraklasy. Byłem jednak mile zaskoczony, gdy zauważyłem, że Jarosław był bystrym biznesmenem, a Dariusz racjonalnym ekspertem piłkarskim. Nasza rozmowa trwała cztery godziny. Potem ogarnęła mnie chęć przygody. Przeczucie podpowiadało mi: będę w stanie z nimi pracować! Możemy dokonać tego razem – pozostanie w Ekstraklasie!

Nie tylko zakasaliśmy rękawy i jak to byśmy powiedzieli w Niemczech: „obracaliśmy każdy kamień”, ale powoli i pewnie posuwaliśmy sprawy naprzód. Mówiłem kiedyś w jednym z wywiadów, że „gdy wszystko będzie na miejscu, Pogoń Szczecin będzie wzorcowym adresem na polskim rynku”. Myślę, że jesteśmy już gotowi. Aby odnieść sukces w perspektywie średnio – i długoterminowej, klub musi być profesjonalnie pozycjonowany w każdym obszarze. Trzeba codziennie przykręcać śruby regulacyjne i od czasu do czasu rozmawiać z przełożonymi, dopóki niektóre rzeczy zostaną wdrożone, na przykład wymiana murawy na stadionie na nową co kilka miesięcy.

Dużo poprawiliśmy i cieszę się, że w klubie spotkałem menedżerów i pracowników wszystkich szczebli, którzy to wspierali, nawet jeśli zmiany były w większości kosztowne, wymagające dużego wkładu pracy i wyczerpujące. Wymieniłbym chętnie każdego pracownika i Wam, drodzy Czytelnicy, wytłumaczył, co każdy z nich zrobił, ale nie wystarczyłoby na to tutaj miejsca. Mogę Was zapewnić: wszyscy tutaj są częścią duszy tego klubu. Osoby takie jak kierownik naszego zespołu Daniel Strzelecki, pieszczotliwie nazywany „Kiero”, zapewniają wyjątkowo dobrą atmosferę pracy, lubią to, wnoszą ze sobą dużo pasji i tym samym przyczyniają się do ogólnego sukcesu. Jest jeszcze ktoś, o kim zbyt rzadko się wspomina, jeśli chodzi o piłkarskie sukcesy, a kto niesamowicie mnie wspierał w tych latach spędzonych w Szczecinie: moja rodzina. Nie dość, że pogodzili się z trudną sytuacją, że pracowałem prawie 800 kilometrów dalej, to jeszcze z dużą empatią mi pomagali, by rozłąka zbyt nie ciążyła. To było jak podwójne szczęście ojcowskie: w domu widziałem jak rosną dzieci, w Szczecinie widziałem jak rośnie stadion.

Niektórzy wciąż mnie pytają: po co w ogóle odchodzisz, skoro wszystko jest poukładane? Trenerowi zawsze towarzyszy myśl o tym, kiedy jest właściwy moment na powiedzenie: „do widzenia” i wierzę, że biblijna mądrość, że „wszystko ma swój czas” dotyczy również trenerów.

Chciałem odejść, gdy będziemy wysoko. Dlatego już zeszłego lata dojrzewała we mnie myśl: jeszcze jeden sezon, potem będzie ten czas. Ponieważ praca trenera wyczerpuje się w tym szybko zmieniającym się biznesie. Cieszę się, że mój ostatni sezon był naszym najlepszym, nawet jeśli to nie wystarczyło, by osiągnąć nasze wielkie marzenie, mistrzostwo.

Opuszczam nie tylko klub, ale także miasto, które pokochałem, z dobrym poczuciem, że oddaję mojemu następcy stabilny klub, z którym w dodatku będzie trenował od przyszłego sezonu na porządnym, nowym stadionie.

Nie można zapomnieć o jednym, nasi wspaniali fani Pogoni, nasi PORTOWCY, zawsze nas bardzo wspierali, towarzyszyli nam i tworzyli niesamowitą atmosferę. Nie tylko “granatowo-bordowa krew” płynie im w żyłach, ale także mają serca zawsze na właściwym miejscu.

Chciałbym więc podziękować WSZYSTKIM, którzy przygotowali mi tak cudowne lata w Szczecinie, zarówno w pracy, jak i prywatnie. Przyszedłem z przeczuciem: może być dobrze. Wyjeżdżam z pewnością, że w Szczecinie czułem się jak w domu. Biorę to uczucie ze sobą; na zawsze.

DZIĘKUJĘ – Wasz trener Kosta”

źródło: Wydanie specjalne “Głosu Szczecińskiego – My Portowcy”, pogonszczecin.pl /

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.


x