własne

Niedziela w Arenie stała pod znakiem turnieju Lech Cup dla zawodników poniżej 12-roku życia. Finały stały pod znakiem kilku niespodzianek względem sobotnich rozgrywek. Ostatecznie na pierwszy miejscu podium stanęła drużyna Bayernu Monachium, za nimi uplasowali się gracze RSC Anderlechtu, zaś na najniższym stopniu podium znaleźli się gracze Manchesteru City.

Podczas drugiego dnia turnieju drużyny zostały podzielone na dwie grupy. Ligę Mistrzów oraz Ligę Europy. Podział został dokonany na podstawie wyników sobotnich spotkań. Tak oto w Champions League znaleźli się zawodnicy Manchesteru City, RSC Anderlechtu, FC Bayernu Monachium, a także Herthy Berlin. Z kolei w European League zmierzyły się ze sobą drużyny Lecha Poznań, FC Basel, Chelsea FC oraz AC Sparty.

Niedzielne spotkania zaczęły się od mocnego uderzenia. Naprzeciw siebie stanęły ekipy RSC Anderlechtu i Bayernu Monachium. Rywalizacja była zacięta, jednak to Bawarczykom udało się strzelić jedyną bramkę w meczu. Na listę strzelców wpisał się jeden z filarów niemieckiej drużyny Benedikt Wimmer. Monachijczycy świetnie przesuwali się w obronie, ale nie uchroniło ich to od groźnych sytuacji. Mika Godts, który pierwszego dnia błyszczał, zmarnował przynajmniej trzy stuprocentowe okazje na strzelenie gola… Chociaż lepiej zabrzmi, jak napiszę, że w bramce fenomenalny występ zaliczył Benjamin Ballis, który bronił każdy strzał.

W kolejnym meczu Ligi Mistrzów obrońca tytułu-Hertha BSC-podejmowała niebieską drużynę z Manchesteru. Pojedynek na swoją korzyść rozstrzygnęli gracze z Niemiec. Kolejne pojedynki opiewały w spore niespodzianki pod względem formy niektórych ekip. Tak oto The Citizens przegrali każde spotkanie i zakończyli fazę grupową Champions League z ośmioma bramkami straconymi oraz zerowym dorobkiem punktowym, jak i bramkowym.

Niemiłym zaskoczeniem była również forma zawodników z Brukseli. RSC Anderlecht mimo gorszej gry względem dnia poprzedniego, zdołali wygrać 4:1 ze słabo prezentującą się w tym roku Herthą BSC oraz zwyciężyli wyżej wspomnianą ekipę z Manchesteru 3:0 po dwóch bramkach Samuela Ntandy oraz jednym trafieniu, przyszłegokróla strzelców, Mika Godtsa.

Jeżeli chodzi o rozgrywki grupowe Ligi Europy. W pierwszym meczu lechici wzięli rewanż na Chelsea za dzień poprzedni, gdy wygrywali 2-0, tylko po to, żeby zremisować 2-2 tracąc bramki w ostatnich sekundach pojedynku. W tym spotkaniu było podobnie. Gracze Kolejorza objęli szybko prowadzenie za sprawą Dawida Ławniczaka. Następnie młody zawodnik poznańskiego Lecha dołożył jedno trafienie i lechici wygrywali 2-0. Pod koniec Samuel Rak-Sakyi sprawił, że kibice obecni w Arenie mogli mieć mały flashback, ale wszystko zakończyło się pomyśli poznaniaków i to oni mogli cieszyć się z trzech punktów. Kolejne rozgrywki juniorów z Poznania w turnieju kończyły się remisem 1:1 z FC Basel oraz przegraną 3:2 po zaciętej rywalizacji z AC Spartą.

Było o negatywnych niespodziankach, pora na pozytywne zaskoczenie. Forma zawodników FC Basel w dniu finałowym, w porównaniu do dnia wcześniejszego, to była różnica jak stąd na Alaskę. Przypomnę, że w sobotę Szwajcarzy dostawali od wszystkich ekip tęgie baty, w tym przegrywając z Lechem Poznań 6:0. Natomiast w niedziele karta się odwróciła i Bazylejczycy wyglądali jakby mieli “dzień konia”. Wygrana z praskimi sąsiadami(1:1) w pierwszym meczu pozwoliła uwierzyć graczom z Bazylei, że jednak mogą coś ugrać. Tak też się stało. Fazę grupową zakończyli na pierwszym miejscu i w meczu o piąte miejsce ponownie wygrali z zawodnikami AC Sparty, tym razem 3-1.

Jeżeli już jesteśmy przy meczach finałowych. W spotkaniu o siódme miejsce Lechici ponownie zmierzyli się z Chelsea FC. Była to pierwsza-i jedyna-potyczka, w której o wyniku decydowały rzuty karne. Po regulaminowym czasie gry poznaniacy remisowali z londyńczykami 2-2, ale w karnych swój kunszt pokazał Mikołaj Naworowski, który obronił dwa karne i ostatecznie to młodzi lechici mogli cieszyć się z siódmego miejsca na turnieju.

Skoro już było połowicznie wspomnienie nudnego meczu o piąte miejsce, czas przejść do najciekawszych wydarzeń tego dnia. W meczu o trzecie miejsce rywalizowały ze sobą drużyny Herthy BSC oraz kiepskiego tego dnia Manchesteru City. Kiepskiego, ale tylko do czasu. The Citizens podrażnieni tym, że nie strzelili żadnego gola w dniu finałów postanowili sobie odkuć to, czego nie zrobili wcześniej. Wpakowali oni Niemcom pięć bramek, tracąc przy tym tylko dwie. Zawodnikiem tego meczu bezapelacyjnie można wybrać Ethana Cummingsa. Strzelca dwóch bramek dla zespołu z wysp.

Pozostała teraz tylko wisienka na torcie, crème de la crème tego turnieju. Kolejny pojedynek RSC Anderlechtu i Bayernu Monachium. Oba wcześniejsze pojedynki tych ekip były zacięte i nie inaczej było tym razem. Jednak to gracze z Bawarii mieli większą inicjatywę w tym meczu i wystrzegali się błędów w obronie, mając na względzie to, co działo się podczas meczu w fazie grupowej Ligi Mistrzów. Mats Krause otworzył wynik spotkania i piłkarze Anderlechtu rzucili się niezbyt udolnie do odrabiania strat. Pod koniec drugiej połowy Dzenan Pejcinovic podwyższył prowadzenie Bayernu, natomiast dzieła zniszczenia dokonał bramkarz(sic!) Benjamin Ballis, który fenomenalnym uderzeniem spod własnej bramki pokonał bramkarza RSC Anderlechtu i ustalił wynik finału na 3-0.

Na koniec mogę powiedzieć, że aż żal, iż turniej trwał tylko przez ten weekend. Przez Arenę przewinęło się multum świetnych, młodych zawodników oraz trenerów posiadających niebywale wielką wiedzę. Mi pozostaję podziękować graczom za piękne bramki i pełne emocji spotkania oraz życzę sobie i wam drodzy czytelnicy, aby przyszły rok i kolejne rozgrywki Lech Cup przyszły czym prędzej.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.


x