Igor Angulo czyli kopalniana perła!

Do końca sezonu jeszcze daleko ale już możemy śmiało mówić, że na Roosevelta 81 dawno kibice nie oglądali tak skutecznego napastnika jak Igor Angulo. Hiszpan stał się ulubieńcem zabrzańskich trybun a jego poczynania śledzi cała piłkarska Polska. Jednak początki wychowanka Athletic Bilbao z polską piłką nie zwiastowały takiego fenomenu.

Sobota 6 sierpnia na pewno wszystkim kibicom Górnika pozostanie w pamięci na długie lata. W tym właśnie dniu z zabrzańskim klubem kontraktem związał się Igor Angulo. Początkowo większość osób nie traktowała tego transferu jako wzmocnienia klubu, na trybunach bowiem można było usłyszeć “Po co nam tak stary Hiszpan?!”, “Znów te same błędy, szrot z zagranicy trafia do nas” i wiele innych negatywnych opinii. Prawda jest taka, że nowemu piłkarzowi jest bardzo ciężko wkupić się w łaski sympatyków, chyba że jest się Messim albo Ronaldo, ale takowych na polskich boiskach nie obejrzymy przez najbliższą dekadę a pewnie i jeszcze dłużej. Na naszych ligowych boiskach możemy co najwyżej zobaczyć dwie kategorie piłkarzy: zwykłych kopaczy (90%) oraz młodych zawodników, którzy jak najprędzej chcą stąd uciec. Więc automatycznie nowego “piłkarzyka” dopisujemy do tej pierwszej grupy, no bo skoro przyszedł grać na pierwszoligowych boiskach to nic sobą nie prezentuje albo zwyczajnie jest szalony. Wystarczy kilka niedokładnych zagrań w swoim debiucie a już łatka się przyklei, potem chociażby człowiek wypruwał sobie flaki i walczył za dwóch to tak łatwo jej nie zdejmie.

Przybliżmy więc postać radosnego Hiszpana, który obecnie zawojował całą piłkarską Polskę. Urodzony 26 stycznia 1984 roku w hiszpańskim mieście Bilbao. Swoją przygodę rozpoczynał tam gdzie większość młodych chłopców z jego okolic czyli w Athleticu. Klubie, w którym występują wyłącznie Baskowie i mimo tego ekipa z San Mamés wciąż jest topową drużyną w Hiszpanii! Angulo jednak nie zrobił wielkiej furory w koszulce swoich ukochanych “Rojiblancos”. Wystąpił jedynie w czterech meczach, po czym przeniósł się do Tarragony. Tam też nie przekonywał do siebie sztabu szkoleniowego i po krótkim epizodzie w Segunda División przeniósł się na Lazurowe Wybrzeże do AS Cannes. Ponownie to samo, Hiszpan grał ale styl w jakim to robił nie powalał nikogo. Dla francuskiego klubu rozegrał 27 meczów, w których zdobył trzy bramki. Po rocznej przygodzie powrócił do swojej ojczyzny. Występował kolejno w Eciji Balompie, Numancii oraz w Realu Union. W tym ostatnim zagrał w 62 spotkaniach i 20 razy trafiał do bramki rywali. Zaowocowało to transferem do Enosis Neon Paralimni. Na Cyprze spędził tylko jeden rok ale w odróżnieniu od poprzednich sezonów, ten był dla Angulo udany. Hiszpan w 21 ligowych bataliach zdobył 9 bramek i znów czekała go przeprowadzka. Jego następnym klubem był Apollon, ale nie ten z siedzibą w Limassol a Apollon Smyrnis. W koszulce najstarszego greckiego klubu zaliczył 31 ligowe spotkania, w których 14-krotnie pokonywał bramkarza rywali. Jak widać z sezonu na sezon Hiszpan się rozkręcał. Do Górnika trafił z AO Platania Chanion. W Superleague Ellada (najwyższy poziom rozgrywkowy w Grecji) rozegrał 25 spotkań a sezon skończył z ośmioma trafieniami. Przeskok z greckiej ekstraklasy do polskiej Nice I ligi można porównać do skoku z czwartego piętra budynku, bo jednak to greckie kluby co roku walczą w europejskich pucharach a nie nasze rodzime. Na dodatek mamy do czynienia z  zawodnikiem, który wywalczył koronę króla strzelców w Pucharze Grecji. Poniżej załączam wyczyny strzeleckie napastnika z tych rozgrywek:

Jednak fenomen 33-letniego Hiszpana też tak od razu się nie ujawnił, Angulo w czterech pierwszych meczach nie zaliczył choćby jednej asysty. Co prawda pracował na boisku bardzo intensywnie, pokazywał się, wygrywał pojedynki “jeden na jeden” ale nie przynosiło to wymiernych korzyści dla jego zespołu. Na pierwsze trafienie wychowanka Athleticu Bilbao trzeba było czekać do szóstej kolejki Nice I ligi. W spotkaniu z Zagłębiem Sosnowiec Hiszpan pokazał próbkę swoich nietuzinkowych umiejętności, kiedy to w obecności trzech obrońców na plecach i wychodzącego z bramki Szumskiego wpakował futbolówkę do siatki.
Jak się okazało tamto trafienie rozwiązało hiszpański worek z bramkami, od tego momentu Angulo zaczął regularnie trafiać do bramek rywali. Sceptycznie nastawienie kibice nadal nie wiązali z nim większych nadziei bo to wciąż była pierwsza liga. Przecież było całe grono kopaczy, którzy na poziomie tych elitarnych rozgrywek zdobywali więcej goli ale po awansie do najlepszej ligi w Polsce jak i nie w Europie (czyt. Lotto Ekstraklasa) po prostu nie dawali rady. W tym gronie znajdują się m.in.: Dariusz Zjawiński, Charles Uchenna Nwaogu, Wojciech Kędziora czy chociażby Szymon Lewicki. Przypadek Wojtka Kędziory najlepiej to ilustruje, w sezonie 2011/2012 zdobył 18 bramek w ówczesnej pierwszej lidze co pomogło w znacznym stopniu awansować Piastowi Gliwice do “Ziemi Obiecanej”. Jako król strzelców pierwszej ligi w następnym sezonie zdobył zaledwie pięć bramek a swoją postawą nie przypominał tego samego zawodnika, który był postrachem obrońców na pierwszoligowych boiskach.
Ciekawa sytuacja była również z Nwagou, który w koszulce Floty Świnoujście był niczym automat Kałasznikowa. Był nie do zatrzymania, nie przeszkadzały mu żadne warunki atmosferyczne w seryjnym strzelaniu goli. Trafiał właściwie z każdej możliwej pozycji więc nie było dziwne, że skupiał uwagę wielu wysłanników z lepszych klubów. Po jego najlepszym sezonie 2010/2011, który zakończył z 20-oma ligowymi trafieniami wyruszył na zachód. Jego cel nie był daleko oddalony od polskiej granicy, bowiem był nim Cottbus a właściwie Energie Cottbus. Przygoda z średniakiem drugiej Bundesligi zakończyła się po rundzie jesiennej. Nigeryjczyk nie przekonał do siebie ani trenera, ani włodarzy klubu, ani choćby jednego kibica bo zwyczajnie nie grał. Nie wystąpił w żadnym spotkaniu, ba… nie zasiadł nawet ani razu na ławce rezerwowych. Po półrocznej przerwie z piłką wrócił do swojej drugiej ojczyzny. Podpisał kontrakt z pierwszoligową Arką Gdynia, która miała oczywiście wielkie aspiracje na awans, a Charles miał jej w tym pomóc. Jednak potencjału Nigeryjczyka starczyło tylko na jeden udany sezon albo zwyczajnie wypalił się za naszą zachodnią granicą. W koszulce klubu z Trójmiasta zaliczył 13 ligowych spotkań, w których dwukrotnie trafiał do bramki rywali. Drugą szansę chciało mu dać ekstraklasowe Podbeskidzie, ale i w klubie z Bielska-Białej nie zrobił zawrotnej kariery.

Wracając do wątku przewodniego, z Angulo jest zgoła inaczej. Bask dopiero w Lotto Ekstraklasie pokazał pełnie swoich umiejętności. O tym że napastnika Górnika nikt nie traktował poważnie świadczy zachowanie Artura Jędrzejczyka w pierwszym meczu sezonu. Reprezentant Polski zwyczajnie zbagatelizował szybkość 33-latka i pozwolił mu wyjść “oko w oko” z Arkadiuszem Malarzem. Już wszyscy wiedzą jak to się skończyło, Angulo zdobył dwie bramki a mistrz Polski zasłużenie przegrał z beniaminkiem. Kolejny mecz to kolejna bramka, tym razem ofiarą padł Marian Kelemen. Znów analogiczna sytuacja do bramki z poprzedniego spotkania, Hiszpan w sytuacji sam na sam nie dał szans słowackiemu bramkarzowi Jagiellonii. Sceptycznie nastawionym sympatykom naszej rodzimej ligi to nie wystarczało, upatrywali rychły koniec strzeleckim popisom nowej gwiazdy Zabrza. Nic bardziej mylnego, trzecia kolejka i ponownie dwie bramki Angulo. W starciu z hiszpańską krakowską Wisłą, Hiszpan udowodnił że nie tylko szybkością imponuje ale także bardzo dobrze ułożoną lewą stopą. Druga bramka była tego wyznacznikiem, kiedy to przepięknym strzałem w długi róg pokonał nie próbującego nawet interweniować Juliána Cueste. Tak czy owak wychowanek Athleticu po siedmiu występach ma na swoim koncie już 9 trafień i w Zabrzu mało osób pamięta by tak skuteczny zawodnik występował przy Roosevelta 81.
Żeby przypomnieć sobie niemal równie udany początek sezonu dla napastnika Górników trzeba się cofnąć do sezonu 1999/2000, kiedy to Adam Kompała zdobył osiem bramek w 7 ligowych bataliach. Wtedy to wychowanek polskich “Trójkolorowych” zakończył sezon z koroną króla strzelców i ogromnym wkładem w utrzymanie Górników na najwyższym szczeblu rozgrywkowym. Do wyczynów Włodzimierza Lubańskiego, Erwina Wilczka czy też Zygfryda Szołtysika na pewno się nie przybliży ale nawet pojedyncza korona króla strzelców dla zabrzańskiego klubu jest rzadkością. Właściwie na każde kolejne takie uhonorowanie ich zawodnika, kibice muszą czekać ponad 15 lat. Przed Kompałą to trofeum w sezonie 1985/1986 zdobył Andrzej Zgutczyński. Wychowanek Mazura Ełk określany był jako gwiazda jednego sezonu ale niechybnie przyczynił się do zdobycia mistrzostwa kraju przez klub ze Śląska. Jeszcze wcześniej były prawdziwie złote czasy dla Górnika, za sprawą legendy ale nie tylko klubu ale i całej piłkarskiej Polski, a mianowicie dzięki Włodzimierzowi Lubańskiemu. Najlepszy w historii nasz reprezentacyjny strzelec dokonał rzeczy niemożliwej, zdobył cztery raz pod rząd koronę króla strzelców Ekstraklasy. W sumie jest to złe określenie, bowiem pan Włodzimierz zawsze dokonywał rzeczy niemożliwych. Bez niego polska piłka była by inna, a historię opowiadane przez naszych ojców i dziadków nie brzmiały by tak samo. Fakt jest faktem, od tamtej pory nikomu nie udało się powtórzyć wyczynu legendy Górnika z lat 70. poprzedniego stulecia. Na pewno nie uda się to też Baskowi ale nie można mu niczego odbierać, bo znowu Górnik przyciąga na stadion całą rzeszę sympatyków, którzy przychodzą obejrzeć swoich atrakcyjnie grających ulubieńców. Sam Bask jest rozchwytywany, jak podkreśla codziennie robi masę zdjęć z najmłodszymi sympatykami a ilości dawanych autografów nawet komputery NASA nie są w stanie zliczyć. Czy przygoda sympatycznego napastnika skończy się po tym sezonie bo wygra chęć zarobku, a może Hiszpan napiszę nową piękną historię i na zawsze wpiszę się do pamięci kibiców Górnika? Na odpowiedź trzeba poczekać i warto, bo takiej historii od czasów Grzegorza Piechny w Polsce nie było!

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.


x