Hiszpanio, możesz być dumna. Europa należy do Ciebie!

goal.com

Ostatnie lata w europejskiej piłce klubowej są zdominowane przez hiszpańskie kluby. Drużyny z Półwyspu Iberyjskiego co roku meldują się w najdalszych rundach czy to Ligi Mistrzów, czy Ligi Europy. Tegoroczna faza grupowa tylko to potwierdziła.

Hiszpanie “wystawili” w tym roku do rywalizacji w Europie siedem zespołów. 5 z nich, po raz drugi odkąd za zwycięstwo w Lidze Europy gra się w Lidze Mistrzów, miało szansę dostać się do fazy grupowej tych rozgrywek. Z tego grona wypadła Żółta Łódź Podwodna, która nie sprostała w IV rundzie eliminacji AS Monaco. To oznaczało dla niej miejsce w fazie grupowej Ligi Europy obok dwóch innych reprezentantów – Athleticu Bilbao oraz Celty Vigo. W Pucharze Europy tradycyjnie już stawiły się Atletico, Barcelona oraz Real. Do nich dołączył zwycięzca ostatnich trzech edycji rozgrywek określanych przez wielu “gorszą wersją” Sevilla.

theguardian.com

Potencjał, jakim dysponują zespoły z La Liga, powaga z jaką podchodzą do europejskich rozgrywek oraz mocna liga, dzięki której przy żadnym rywalu nie zagląda strach w oczy ma swoje odzwierciedlenie w kolejnych osiąganych przez nie wynikach. Zazwyczaj gdy któryś z przedstawicieli Primery zamelduje się w fazie grupowej europejskich rozgrywek to z niej po prostu wychodzi. W najgorszym wypadku, tak jak w Lidze Mistrzów, zajmuje trzecie miejsce gwarantujące dalszą grę na wiosnę, tyle że w Lidze Europy. Żeby przypomnieć sobie kiedy ostatnio miała miejsce sytuacja, gdy hiszpański klub żegna się z rozgrywkami na etapie grupy jest odpowiednio sezon 2013/14 w Lidze Mistrzów i fatalna postawa Realu Sociedad, a także rozgrywki 2012/13 w Lidze Europy i trzecie miejsce Athleticu Bilbao mówiące Europie adios. 

Samo wyjście z grupy nie pozwala popaść im w samozadowolenie. Oni chcą więcej, chcą trofeów, chcą rządzić Starym Kontynentem. I nie ma wątpliwości, że to się udaje. Sześć ostatnich sezonów Ligi Mistrzów to sytuacja bez precedensu, o której każdy inny kraj może tylko pomarzyć. Rzeczone sześć ostatnich sezonów to zawsze(!) dwie hiszpańskie drużyny na etapie półfinału. Do tego od trzech lat Puchar Europy wznoszą piłkarze Realu (dwukrotnie) i Barcelony.

eurosport.com

Jak ma się to do Ligi Europy? Sam fakt liczby zwycięstw hiszpańskich drużyn od zmiany formatu rozgrywek z dawnego Pucharu UEFA mówi wszystko. Na siedem edycji tylko dwukrotnie nie wygrywała drużyna z Półwyspu Iberyjskiego. Były to w sezonach 2010/11 FC Porto oraz 2012/13 londyńska Chelsea. Poza tym dwa triumfy Atletico Madryt i wspomniane trzy Sevilli. To właśnie w 2013 roku, kiedy trofeum wznosili The Blues po raz ostatni na etapie półfinału nie ujrzeliśmy drużyny z La Liga. Co więcej, żadna z grających wówczas w tej edycji drużyn nie zameldowała się nawet w ćwierćfinale. Zawsze jest jakiś wyjątek, nikt nie jest przecież idealny.

No to została nam jeszcze obecna edycja. A w niej? W niej bez zaskoczeń. Komplet siedmiu drużyn przebrnął przez fazę grupową i na wiosnę będzie walczył o najwyższe cele. Liga Mistrzów obyła się dla Hiszpanów bez większych problemów. Barca przegrała tylko jedno spotkanie, z najlepszą wersją Manchesteru City w trwającym sezonie, której zespół prowadzony przez starego znajomego, Pepa Guardiolę, nie zdołał do tej pory powtórzyć. Rezultat? Pierwsze miejsce w grupie, 15 punktów i bilans bramowy 20:4.

Atleti? Banda Simeone skazywana była po losowaniu na oglądanie pleców Bayernu. Tymczasem to ubiegłoroczny finalista tych rozgrywek nie potknął się na mniejszych przeszkodach (Rostov i PSV), a do tego pokonał u siebie mistrzów Niemiec 1:0 i choć nie porywał swoją grą, o czym świadczy zaledwie 7 strzelonych bramek, to zakończył rywalizację w grupie D na czele.

Druga madrycka ekipa trafiła do grupy śmierci, grupy w której poza nimi znalazły się BVB, Sporting Lizbona oraz… Legia Warszawa. O dziwo podopieczni Zidane’a mieli w niej poważne kłopoty. Najlepiej zagrali w dwumeczu z teoretycznie najlepszą obok nich drużyną – Borussią Dortmund, dwukrotnie remisując 2:2. W pojedynkach z wicemistrzem Portugalii Królewscy po wielkich męczarniach dwa razy okazali się lepsi o zaledwie jedną bramkę, a gdy mierzyli się z Legią wyraźnie zlekceważyli rywala. I choć w Madrycie udało się wbić Wojskowym pięć bramek, o tyle w stolicy Polski było 3:3, co w dużym stopniu skomplikowało walkę o pierwszą lokatę. Real będzie zatem losowany z drugiego miejsca, co przy układzie z innych grup wcale nie oznacza wylosowania wielce mocnego przeciwnika (potencjalnie są to Arsenal, AS Monaco, Leicester, Juventus oraz Napoli).

Na koniec Sevilla. Drużyna przejęta w lecie przez Jorge Sampaoliego po raz pierwszy od trzech lat nie będzie na wiosnę grała w fazie pucharowej Ligi Europy, ale zrobi to w Lidze Mistrzów. Czy taki przeskok może być dla klubu z Andaluzji zbyt duży? Wydaje się, że nie, skoro w grupie z Juventusem, Lyonem oraz wyraźnie odstającym od reszty stawki Dynamem Zagrzeb udało się uzbierać 11 punktów i walczyć o pierwszą lokatę z ogranym w Europie mistrzem Włoch. Dużo zależy teraz od losowania, po którym będzie można ustalać kolejne cele, jednak znając charyzmę chilijskiego trenera gra będzie toczyć się o pełną pulę.

Trójka prezentująca się w czwartkowe wieczory również w komplecie stawiła się w dalszej fazie rozgrywek. Choć nie były to tak zdecydowane dominacje, jak w przypadku Barcelony czy Atletico i trzeba było walczyć o nie do ostatniej kolejki, w ostatecznym rozrachunku wszystko poszło zgodnie z planem. Zarówno Celta, Athletic, jak i Villareal były w swoich grupach drugie i będą startować do losowania z nieco gorszej pozycji. Nie oznacza to końca drogi dla żadnej z tych ekip. Pytanie tylko czy tak jak w poprzednich latach udźwigną grę na dwóch, a nawet trzech frontach, licząc rozgrywki pucharu krajowego czy będzie to dla nich zbyt dużo. Odpowiedź poznamy po nowym roku.

Jedno jest pewne. Po raz kolejny Hiszpanie kontrolują rozgrywki europejskie i znaczna część z nich jest w stanie zrobić naprawdę wiele w kierunku ostatecznego zwycięstwa. Spragniona tytułu Barca, chcący zapisać się w historii jako pierwszy obrońca trofeum Real czy ciągle mające zadrę w sercu po dwóch porażkach Atletico to jedni z największych ochotników do wzniesienia w górę Pucharu Europy.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.