Historyczne Derby Baskonii. Finał Pucharu Króla odarty z pięknych obrazków

Derby Baskonii

fot. Javier Etxezarreta / EFE

Mecze Athletiku z Realem Sociedad to wydarzenie, które zawsze budzi Kraj Basków. Bez względu na formę, dzień, czy rozgrywki. Nigdy wcześniej obie ekipy nie zmierzyły się jednak w finale Pucharu Króla. Ten wieczór będzie szczególny dla historii hiszpańskiej piłki.

Derby Baskonii. Ta wojna na ulicach Euskal Herria już trwa, ale tylko tam, bo tym razem będzie inaczej. Bez fanów na trybunach La Cartuja. W Sewilli oddalonej od Baskonii o setki kilometrów. Pandemia pokrzyżowała plany, bo dzisiejszy finał powinien być rozegrany w kwietniu, ale rok temu. Nie udało się również w drugim terminie. Zarówno Real Sociedad, jak i Athletic odmówili gry bez swoich kibiców, jednocząc się w tak ważnym dla siebie momencie.

Bez zgiełku, bez wsparcia z trybun tych tysięcy gardeł. Bez protestów kierowanych w stronę arbitra, czy braw po każdym wywalczonym stałym fragmencie gry. Dziś wszyscy zbiorą się przed ekranami swoich odbiorników, daleko od miejsca wydarzeń. Ze świętowaniem trzeba będzie poczekać. Od 22:00 obowiązuje godzina policyjna. Trudno jednak oczekiwać, że tego wieczoru Baskowie szybko zasną.

W walce ze współczesnością

Dziewięć finałów w ciągu ostatnich dwunastu lat. Siedmiokrotnie w europejskich pucharach. Athletic przebył długą drogę po suchych latach w XXI wieku przed 2009 rokiem. Jest zespołem innym, bardziej skupionym, choć po ów tytuł ostatni raz sięgał 37 lat temu. To pamiętny dzień nie tylko dla ekipy z Bilbao. Również dla Barcelony bowiem tego wieczoru Katalończycy stracili Diego Maradonę.

Marcelino jest ostatnim trenerem, który triumfował w pucharze Hiszpanii. W 2019 roku z Valencią. Teraz nie tylko stanie przed szansą na dublet, mając już na koncie Superpuchar. Marcelino powalczy o dwa tytuły Pucharu Króla, w ciągu jednego roku. Nigdy wcześniej nie doszło do takiej sytuacji. Bardzo możliwe, że również nigdy później to się już nie wydarzy.

Na złoto w pucharze Hiszpanii czekało wiele pokoleń, których już nie ma. Ostatnie sukcesy rozbudziły apetyty, ale dla Lwów to nie są czasy folkloru. To walka o swoją tożsamość w kontekście coraz bardziej globalnego futbolu. O utrzymanie swoich wartości. To nigdy nie było proste, choć z biegiem lat wydaje się jeszcze trudniejsze. Bycie innym nie jest tanią pochwałą, lecz dla społeczności z Bilbao to gra warta świeczki. Athletic to drużyna łącząca ludzi w różnym wieku, o różnych ideologiach, czy poglądach. To też nie tylko specyficzna polityka sportowa, z którą w Polsce najczęściej utożsamiamy ekipę z San Mames. Athletic to coś więcej niż po prostu piłka nożna.

Skarbonka bez dna, czyli Barcelona w walce o Haalanda [Felieton]

Zwycięski gen

Nie tylko Rojiblancos wchodzą na swoje sportowe wyżyny. Zespół z Anoeta wraca do stołu. Po sytuacji z półfinałem pucharu z 2014 roku, czy kwalifikacji do Ligi Mistrzów z 2013. Po Lidze Europy, czy niesamowitym starcie w aktualnym sezonie La Liga. Kolejna generacja Txuri-Urdin chce móc opowiadać te same niezapomniane historie, które słyszeli od swoich dziadków. Zespół Imanol Alguacila jest wyżej sklasyfikowany w tabeli La Liga od Athletiku. Wydaje się mieć mocną pozycję mimo problemów w ostatnim czasie. Athletic to jednak drużyna pucharowa. Nastawiona na rywalizację na krótkim dystansie. Mimo że Lwy po Puchar Króla sięgali aż 24-krotnie, to Real Sociedad ostatni raz ten tytuł, zdobył trochę wcześniej, bo w 1987 roku.

Derby Baskonii to także wielkie postacie na boisku. Wielkie w sercach kibiców, choć nierzadko, dzielące swoje uczucia. Niektórzy bowiem wędrowali między oboma klubami. Zarówno w dalekiej historii, jak i tej bardziej aktualnej. Dzisiejsza ostoja defensywy Athleticu Inigo Martinez to były gracz Realu Sociedad. Mikel Balenziaga, czy ceniony w Bilbao Yuri Berchiche również przebyli tę drogę. Z drugiej strony w bramce ekipy z San Sebastian znajduje się Alex Remiro, który przegrał rywalizację o miejsce w bramce z Unaiem Simonem.

Niewątpliwie finały stanowią szczyt zjednoczenia, falę, którą należy wykorzystać do ponownego uzbrojenia. Okazja do zatrzymania nowych pokoleń i zaangażowania osób, które na co dzień nie śledzą rozgrywek drużyny. To czas na ponowne odkrycie symboliki grudnia 1976 roku, kiedy kapitanowie obu drużyn Iribar i Kortabarria wspólnie podnieśli flagę Basków, która wciąż jest zakazana. Choć finał już jest swego rodzaju zwycięstwem, to ostatecznie złoto zgarnie tylko jeden zespół. Nic co wydarzyło się przedtem, nie działa i nie liczy się dzisiaj. Gra o złoto toczy się tu i teraz. Odliczanie do pierwszego gwizdka już się rozpoczęło.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.


x