Dariusz Żuraw: Bo coś weszło jemu w szyję

Dariusz Żuraw

Krzysztof Drobnik (Piłkarski Świat)

Dariusz Żuraw na kolejnej pomeczowej konferencji powtarzał w zasadzie te same słowa. Jego zespół przyzwyczaił swoich fanów do tego, że nie ma dla nich takiej kompromitacji, której Lech nie mógłby zanotować. Porażka z Cracovią jest tego idealnym przykładem.

Oczekiwanie meczów Lecha Poznań w 2021 roku jest gehenną dla wszystkich kibiców drużyny ze stolicy Wielkopolski. W zasadzie w ciemno można zakładać jak może wyglądać scenariusz takich pojedynków. Lech wychodzi na murawę, przez chwilę wygląda jak drużyna, która wie co ma grać, ale nagle tego zapomina. Do głosu dochodzi rywal i łapie Kolejorza za szyję, nie wypuszczając zwycięstwa. Dariusz Żuraw przychodzi na konferencję i tydzień w tydzień powtarza słowa o analizie i chęci wyciągnięcia wniosków.

Zaryzykuje stwierdzenie, że wielu fanów poznańskiego zespołu wierzyło, że po przerwie na mecze reprezentacji ich ulubieńcy pokonają Cracovię. I chociaż trochę poprawią humory. Niestety nic z tego nie wyszło. Lech grający zupełnie bez pomysłu dał się zepchnąć “Pasom” do defensywy i kolejny raz przegrał mecz, w którym prowadził. Dariusz Żuraw zapewne był przygotowany na serię bardzo trudnych pytań od poznańskich dziennikarzy. Takie się pojawiły, ale wypowiedzi szkoleniowca Kolejorza są niczym kopiuj – wklej z poprzednich tygodni.

“Nie będą to wesołe święta, nie tak wyobrażaliśmy sobie ten mecz. W pierwszej połowie mieliśmy kontrolę, pod koniec straciliśmy gola, w drugiej połowie mentalnie po straconej bramce zawodnicy nie mieli pomysłu co zrobić. Szkoda, bo Cracovia nie grała wielkiego meczu, to już kolejny mecz w którym rywal krzykiem, zaangażowaniem i determinacją wybija nas z rytmu, a my nie umiemy sobie z tym poradzić. Nie będą to wesołe święta, ale czasem tak to jest w sporcie.” – podsumował opiekun niebiesko-białych.

“Bo coś weszło jemu w szyję…”

Dużo pytań dotyczyło też tego, dlaczego Dariusz Żuraw zdecydował się na taki, a nie inny wybór składu. Szkoleniowiec Lecha Poznań przekonywał, że widział zespół na treningach i uwzględnił to, że niektórzy zawodnicy dopiero co wrócili ze zgrupowań swoich drużyn narodowych. Kłóci się to jednak samo z sobą, ponieważ argument użyty w przypadku Lubomira Satki i Niki Kvekveskierego, nijak się ma do tego, że w meczu od początku zagrali Jakub Kamiński oraz Filip Marchwiński. Obaj wychowankowie Kolejorza mają za sobą zgrupowanie w Hiszpanii, gdzie zagrali z Arabią Saudyjską oraz Austrią.

Prawdziwym hitem jednak, było podsumowanie nieobecności Vasyla Kravetsa. Ukraiński defensor podpada kibicom nie tylko tym, że jego poziom sportowy jest daleki od wymaganego. Piłkarz, który przebywa w Lechu na wypożyczeniu niewiele robi sobie z otaczającego go świata. Obecność na gali bokserskiej oraz filmik, na którym widać, że jedzie autem z niezapiętym pasami dzieckiem wołają o pomstę do nieba. Kravetsa nie było w Krakowie nawet w kadrze meczowej. Jak stwierdził Dariusz Żuraw – “coś weszło jemu w szyję i nie mógł jej ruszać”. Przyznam, że nigdy nie słyszałem gorszego wytłumaczenia. Mało tego, gdybym tak usprawiedliwiałbym siebie, gdy coś przeskrobałem, to zostałbym wyśmiany. Szkoleniowiec Lecha mówił jednak śmiertelnie poważnie.

Na końcu dodał jeszcze, że jego zdaniem problemem Lecha jest mentalność i to, że nie ma doświadczonych zawodników na ławce. Przypomnę tylko, że kilka miesięcy temu Tomasz Rząsa przekonywał, że drużyna ma kadrę na grę na trzech frontach. Z kronikarskiego obowiązku dodam, że za tydzień czeka nas klasyk naszej ligi. Na mecze do Poznania przyjedzie rozpędzona Legia Warszawa.

Z piekła do nieba: Cracovia przełamała fatalną serię

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.


x