Co dalej z Marco Asensio?

Temat Marco Asensio wraca niczym bumerang. Real Madryt zdaje sobie sprawę, że kontakt Hiszpana powoli dobiega końca, ale decyzja co do jego przyszłości nie została jeszcze podjęta. Zimą pojawią się oferty, a to być może ostatnia okazja, aby na 25-latku porządnie zarobić. Ten w Madrycie wolałby zostać. Co nim kieruje?

Tak to już w piłkarskim świecie bywa, że talent musi iść w parze z pracą i zdrowiem. Nic dziwnego, że największe europejskie marki stawiają dziś na potencjał, bo to maszynka do zarabiania pieniędzy. Czasem na długim dystansie, budując przy tym boiskowe sukcesy. Niekiedy meta bywa bliżej, niż ktokolwiek by się spodziewał. Dziś podziwiamy Gaviego, Pedriego, Fatiego, czy Viniciusa z Camavingą. Do niedawna zachwycaliśmy się i Marco Asensio. Wówczas 19-letni Hiszpan błyskawicznie ruszył szatnią Realu Madryt. Zdobył kilka ważnych bramek, dał kibicom ze stolicy kilka momentów w Lidze Mistrzów. W 2017 roku i Superpuchar Hiszpanii, dobijając Barcelonę tuż przed ostatnim gwizdkiem. To jednak już tylko wspomnienia. Z perspektywy czasu można stwierdzić, iż Hiszpan nie dorósł do pokładanych w nim nadziei.

Diabeł tkwi w szczegółach

Przez zerwanie więzadeł krzyżowych trzy lata temu przegapił prawie cały sezon 2019/20. Łącznie na boisku przebywał przez 363 minuty, ale statystykę znacząco pobił już w kolejnej kampanii. W ostatnim sezonie pod dowództwem Zinedine Zidane’a zagrał 48 spotkań, w których zdobył siedem bramek i zanotował dwie asysty. Los Blancos oczekiwali czegoś więcej. W Madrycie nie ma już Zizou. Jest Carlo Ancelotti, którego nie do końca przekonuje gra 25-latka. Konkurencja naciska, a alternatywy kuszą, by coraz częściej sadzać go na ławce. Włochowi trzeba jednak oddać, że spróbował stworzyć Hiszpana na nowo. Na prawym skrzydle w ostatnim czasie był kompletnie bezproduktywny. Carletto miał inny plan. Wraz ze startem sezonu przesunął Asensio do środka pola. Ten dał przyzwoity występ na Benito Villamarin, ale furory nie zrobił aż do starcia z Mallorką. Real Madryt nie miał litości dla tegorocznego beniaminka, wygrywając 6:1. Marco skompletował hattricka, który ponownie rozpalił opinię publiczną.

Lider nie z przypadku. Real Sociedad drąży skałę, ukradkiem wchodząc do elity

Prawdą jest, że w pamiętnym meczu z ekipą Garcii, Asensio w pewien sposób odżył. Na chwilę zapomniał o otaczającej go rzeczywistości, a ta jest brutalna. Trudno bowiem wygryźć Kroosa, Modricia, Valverde, czy Camavingę. W odwodzie pozostaje Isco i perspektywiczny Blanco, a do zdrowia niebawem wróci Ceballos. Jasne było, że mając do dyspozycji pełny wachlarz możliwości, Asensio stanie się rotacją bądź wróci na skrzydło. Już w październikowym meczu z Osasuną, Ancelotti ponownie wystawił go na prawej flance, a ten raz jeszcze obudził krytyków. Dziś nie trudno odnieść wrażenie, że przegrywa rywalizację z młodszym Rodrygo, czy bardziej wszechstronnym Vazquezem. Madryt żyje też transferem Kyliana Mbappe, który ma ziścić się latem. Przybycie Francuza sprawy nie ułatwi.

Nowa przystań?

Występy Marco Asensio są dość nieregularne, dlatego kierownictwo sportowe nie podjęło jeszcze decyzji o przedłużeniu współpracy. Kontrakt Hiszpana wygasa 30 czerwca 2023 roku, więc klub musi rozpocząć negocjacje, bo ten niebawem będzie mógł rozmawiać z nowymi pracodawcami na własnych warunkach. To nie w smak Florentino Perezowi. Mówi się, że Real Madryt byłby gotów wysłuchać też zainteresowanych, jeśli zaproponowana kwota sięgałaby 35-40 mln euro. Dla jednych to dość sporo w czasach pandemii. Dla innych – choćby Anglików – to przystępna cena, biorąc pod uwagę niewielkie wynagrodzenie piłkarza (ok. 4 mln euro), jak na warunki Premier League.

Z pewnością nadziei w serce 25-latka nie wlewa sam szkoleniowiec. Carlo Ancelotti docenia starania, ale chce grać formacją 4-3-3, o czym wielokrotnie wspominał na ostatnich konferencjach prasowych. Nie będzie zatem szukania miejsca dla Asensio i to dziwić nie może. Los Blancos grają widowiskowo, ale mają swoje problemy. Hiszpan do nich nie należy. Stał się obojętny i choć Marco sam powtarza, że nie chce odchodzić, a walczyć o skład, to perspektywa zmienia się z czasem. Przekonał się o tym Martin Odegaard, któremu oderwać pępowinę pomogła pandemia. Zrozumiał też Isco, do dziś obecny na Santiago Bernabeu. Jego pozycja w Madrycie została zmarginalizowana, ale czy to musi stanowić problem?

– Znam wielu graczy, którzy po prostu byli w Realu Madryt i to im pasowało. Bo są Hiszpanami, kochają stolicę i ten styl życia. Ponieważ uwielbiają grać w drużynie takiej jak Real i z radością zostaliby, ile byłoby trzeba, nie grając zbyt wiele. – pisał w jednym ze swoich felietonów Steve McManaman, był piłkarz Los Blancos. I trzeba przyznać, że droga pod prąd to nie zawsze chęć walki, a czasem przejaw braku większych ambicji. Szczyt, którym nie musi być Mount Everest, skoro wystarczy Mont Blanc.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.


x