Adriel Ba Loua: Oczekiwanie czy (już) rozczarowanie?

Adriel D´Avila Ba Loua

Zdjęcie: Lech Poznań

Adriel Ba Loua dołączył do Lecha Poznań pod koniec sierpnia. Był skrzydłowym, którego wyczekiwali kibice i sam trener Maciej Skorża. Były zawodnik czeskiej Viktorii Pilzno typowany był jako brakujący element w układance szkoleniowca Kolejorza. Po rozegraniu 7 meczów wydaje się, że nie do końca spełnia oczekiwania, jakie mieli wobec niego fani z Poznania.

Adriel Ba Loua bohaterem sagi transferowej

Nim sympatyczny Iworyjczyk zameldował się w Poznaniu, wokół klubu pojawiało się mnóstwo nazwisk potencjalnych wzmocnień na pozycji skrzydłowego. Gołym okiem było widać to, że Lech potrzebuje co najmniej jednego piłkarza na tę pozycję. W plotkach transferowych, które wyrastały jak grzyby po deszczu mówiło się między innymi o Makanie Baku, który zrobił furorę w Warcie Poznań. Pisało się również o Carlosie Mane, Lutherze Singhu czy Jhonie Murillo. Ostatecznie żaden z wyżej wymienionych nie trafił do Poznania z różnych względów. Wspólnym mianownikiem miało być to, że Maciej Skorża czekał na piłkarza o zupełnie innym typie grania.

Kimś takim miał być właśnie Adriel Ba Loua. Urodzony w Yopougon zawodnik prawdopodobnie zdawał sobie sprawę z tego, jakie oczekiwanie będą wobec niego postawione. Lech zbudował kadrę, która ma przynieść upragnione mistrzostwo Polski. Do tego potrzeba zawodników, którzy będą wyrastać ponad przeciętność ligowej szarzyzny. Adriel Ba Loua od pierwszego meczu pokazał, że może wpisać się w ten punkt. Zadebiutował w starciu z Rakowem Częstochowa i widać było, że piłka przy nodze jemu nie przeszkadza. Dokładając do tego szybkość i nieszablonowość w dryblingach, Ba Loua stawał się gotowym kandydatem na nowego idola poznańskich kibiców. Gdy do tego wszystkiego przyszedł gol strzelony Wiśle Kraków, można było pod takimi stwierdzeniami podpisywać się jeszcze wyraźniej.

Damian Kądzior się uśmiecha

Coś się jednak zacięło. Adriel Ba Loua w ostatnich dwóch meczach nie pokazywał tego, czego oczekiwano i co udało się zademonstrować w pierwszych spotkaniach. Piłkarz z Wybrzeża Kości Słoniowej nadal robi szum na skrzydłach. Nadal po otrzymaniu podania pokazuje cechy, które już są kibicom znane. Brakuje jednak tego, co w piłce najistotniejsze. Adriel Ba Loua nie ma “cyferek”. Takie mecze jak te ze Stalą Mielec czy Górnikiem Łęczna mogły być dla skrzydłowego Kolejorza prawdziwymi żniwami jeżeli chodzi o asysty czy też gole. W zasadzie wielu kibiców właśnie na taki układ liczyło. Rzeczywistość jest jednak inna.

Przed oficjalnym potwierdzeniem transferu Adriela Ba Loui, mówiło się dużo o tym, że nowym zawodnikiem Lecha zostanie Damian Kądzior. Mniej lub bardziej poważni dziennikarze prześcigali się w donoszeniu co rusz nowych kwestii dotyczących ewentualnego sprowadzenia tego zawodnika do Poznania. W pewnym momencie zrobiła się z tego prawdziwa komedia. Serial trwał, a zakończył się tak, że były piłkarz Eibaru dołączył finalnie do Piasta Gliwice.

Pod okiem Waldemara Fornalika miał wrócić do takiej dyspozycji, jaka pozwoliła jemu na wyjazd z Polski do chorwackiego Dinama Zagrzeb. Kądziorowi dłuższą chwilę zajęło wyregulowanie formy, ale kiedy już uporał się z zaległościami, to pokazuje, że jak na naszą Ekstraklasę on jest piłkarzem solidnym. W tym miejscu można porównać Adriela Ba Loue z Lecha i właśnie Damiana Kądziora.

  • Damian Kądzior – rozegranych 13 meczów, w których zdobył 2 gole oraz zaliczył 4 asysty. Do tego jedna bramka w rozgrywkach o Puchar Polski z niżej notowanym rywalem
  • Adriel Ba Loua – rozegranych 7 meczów, w których zdobył jednego gola i nie zaliczył żadnego finalnego podania

Piłkarz Piasta Gliwice ma na liczniku zdecydowanie więcej rozegranych minut od skrzydłowego Kolejorza.

Spokojne oczekiwanie

Oczywiście powyższe porównanie nie może być i nie jest niczego wyznacznikiem. Jest to tylko spojrzenie statystyczne na dwóch piłkarzy, którzy przewijali się w transferowych domysłach dotyczących Lecha Poznań. Finalnie do Kolejorza dołączył Adriel Ba Loua, który może już nieco irytować kibiców swoimi wyborami i brakiem mitycznych liczb. Osobiście uważam jednak, że na ten moment nie ma co mówić o jakimś rozczarowaniu. Owszem słabsze mecze Lecha pokazują, że gdzieś jest problem. Nie należy jednak przypisywać go tylko byłemu piłkarzowi Victorii Pilzno.

Z drugiej strony jednak, kibice w meczach, w których ich drużynie nie idzie mają prawo liczyć na to, że piłkarz typowany na gwiazdę Ekstraklasy weźmie sprawy w swoje ręce. Mogą liczyć na to, że taki zawodnik nie zaniknie gdzieś w krajobrazie ligowej młócki, tylko pokaże to, na co niewątpliwie go stać. Lech ma za sobą dwa remisy, które cieniem kładą się na ocenę ostatnich meczów. Bo jedną prawdą jest to, że piłkarze Macieja Skorży nie przegrali od pięciu spotkań. A drugą (na dziś bliższą) jest to, że dwa ostatnie mecze z zespołami zdecydowanie słabszymi nie zostały wygrane.

Powodów do wzmożonej paniki nie ma. Co nie oznacza, że remis w Łęcznej był mocnym policzkiem w stronę kibiców Lecha. Maciej Skorża zdaje sobie z tego sprawę i jestem pewien, że na nowo nastroi swój zespół. A Adriel Ba Loua wreszcie zacznie przekonywać do siebie niecierpliwych fanów. Oby tylko nie trwało to zbyt długo.

PKO Ekstraklasa: Lechia wygrywa rzutem na taśmę, Lech gubi punkty w Łęcznej

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.


x