Adrian Lis z Warty Poznań: Trener Szulczek już wcześniej wiedział, że tu zostanie [WYWIAD]

Krzysztof Drobnik (Piłkarski Świat)

Adrian Lis związany jest z Wartą Poznań od najmłodszych lat. 31-latek zadebiutował w pierwszym zespole ekipy z Wielkopolski w wieku 18 lat. Doświadczony bramkarz przeszedł z klubem drogę od II ligi do najwyższej klasy rozgrywkowej. Niedawno Polak przekroczył barierę 200 występów w klubie i swoją grą zapracował na nowy kontrakt z “Zielonymi”, który będzie obowiązywał do 30 czerwca 2024 roku. Drużyna prowadzona przez Dawida Szulczka w piątek, 21 lipca zainauguruje swoje zmagania w PKO BP Ekstraklasie w sezonie 2023/24. Jej przeciwnikiem będzie Pogoń Szczecin.

Karolina Kurek: Jak często zdarza Ci się oglądać przedmeczowe i pomeczowe konferencje prasowe z udziałem szkoleniowca i zawodników Warty Poznań?

Adrian Lis: Nie oglądam konferencji prasowych.

Czyli nie jesteś fanem takich zapowiedzi przedmeczowych?

– Liczy się wynik i to, czy ja rozegrałem dobry mecz. We wtorek mamy pomeczową analizę gry, na której trener [Dawid Szulczek] wyjaśnia, co mogliśmy zrobić lepiej. Konferencja prasowa jest opowiadaniem o meczu. Ja byłem na tym meczu, więc nie musi mi nikt tego potwierdzać.

Czy na konferencjach z Twoim udziałem irytują cię jakieś pytania dziennikarzy?

– Nie.

Pytam dlatego, że na konferencji prasowej sporadycznie padają pytania o Ciebie i Twoje wyjście w pole karne rywala, które ma na celu zaskoczyć bramkarza rywali. Trener Dawid Szulczek w Foot Trucku wspomniał, że wyobraża sobie sytuację, w której idziesz w 20. minucie na rzut rożny, dlatego że grasz świetnie głową. Jak podchodzić do pomysłu swojego trenera?          

– Na razie zdarzyła mi się taka sytuacja dwa razy – z Górnikiem Łęczna i w ostatnim sparingu z reprezentacją Polski do lat 19 – więc za dużo takich sytuacji nie miałem i nie będę miał. Trzeba rozważnie podchodzić do decyzji o wędrówce w pole karne rywala

Co się pojawia w głowie bramkarza, który idzie w pole karne swojego rywala? Czy to jest użycie adrenaliny i wielkiego zadowolenia, że w końcu może oddalić się od swojego domu, jakim jest pole karne, czy ma się też z tyłu ten niepokój związany z myślą, a co jeśli nie wyjdzie czy koledzy sobie poradzą?

– Przy wyniku 1:0. Jak ja wchodzę w pole karne to, „wchodzi wysoki gościu, który ma 193 centymetry i jak ta piłka nawet nie spadnie do mnie, to może spadnie do Dawida Szymonowicza, Dimitrisa Stavropoulosa, więc zawsze stwarzamy zagrożenie w polu karnym rywala. Wyższy obrońca, skupi się na mnie ze względu na moje warunki fizyczne, więc Dawid Szymonowicz, Dimitris Stavropoulos, Mateusz Kupczak albo inny zawodnik mogą być wolni i to oni mogą zdobyć bramkę dzięki temu, że pobiegłem w pole karne.

Czy podczas treningów ćwiczysz wbieganie w pole karne i pracujesz nad wykończeniem akcji? Czy może wraz z trenerem skupiacie się tylko i wyłącznie na treningu bramkarskim?

– Też wchodzę, dlatego że trener Szulczek mi pozwala. Jednak są momenty, w których mówi: „Lisu, teraz nie”, bo teraz mamy schemat, w którym mógłbym przeszkodzić… Zawodnik ma wbiec na wyznaczony tor, a ja tej taktycznej zagrywki mogę nie znać.

Wykazujesz się skutecznością?

– Raz udało mi się zdobyć bramkę. Powtórzenie tego wyczynu będzie bardzo trudne. Wtedy Łukasz Trałka precyzyjnie dośrodkował na moją głowę, a zawodnicy Górnika Łęczna zrobili duży korytarz, który pozwolił mi dojść do strzału. A ja po zdobyciu bramki ogromnie cieszyłem się.

Swoją przygodę z piłką nożną zaczynałeś w drużynach juniorskich, z których szybko trafiłeś do Warty Poznań. Po drodze miałeś epizody w Polonii Środa Wielkopolska I Polonii Warszawa. Od 2017 roku jesteś na stałe związany z Zielonymi, z którymi przeżył wiele: od gry w drugiej lidze, po awans do PKO Ekstraklasy. Który rok był najważniejszy w twojej sportowej karierze i dlaczego?

– Przełomowe były lata 2014-2017, czyli okres gry w Polonii Środa Wielkopolska. Ogólnie, gdy młodzi zawodnicy z Ekstraklasy mają iść do II ligi, to myślą: „co ten trener mówi, czy ja się tu nadaję?, itd.”. Nie zgodzę się z takim podejściem. No chyba, że ktoś prezentuje wybitny poziom. Ja przeszedłem szczeble od II ligi aż do Ekstraklasy i uważam, że było mi to potrzebne. Pewność siebie zdobyłem w niższych ligach, a ta cecha dawała pozwoliła mi piąć się razem z Wartą Poznań po kolejnych szczeblach rozgrywkowych aż do Ekstraklasy.

Wracając do przeszłości. W jakim momencie uwierzyliście, że możecie awansować do PKO BP Ekstraklasy?

– Chyba dopiero uwierzyliśmy w to, kiedy byliśmy liderem w Fortuna 1 Lidze po rundzie jesiennej za kadencji trenera Piotra Tworka. Głośno o nas było w mediach, w których pojawiały się informacje, że Warta może awansować. Nie stało się to bezpośrednio, ale pomogły nam baraże. Dzisiaj jesteśmy szczęśliwi z powodu awansu do najwyższej klasy rozgrywkowej. Inna sprawa, że po tych kilku latach niewielu nas już zostało ze „starej” Warty.

W jakich aspektach widzisz u siebie największy rozwój, od czasu gdy awansowaliście do rozgrywek w PKO BP Ekstraklasie?

– Na pewno grę nogami. Ja jestem doświadczonym bramkarzem, więc nie bazuję tak na robinsonadach, jak niektórzy bramkarze młodego pokolenia. Ja bazuję mocno na odpowiednim ustawianiu się, więc nie zaliczam dużo parad w trakcie meczu. Zamiast tego, dużo przesuwam się i czytam grę. Podam przykład: jak mój obrońca pilnuje tzw. krótkiego słupka, to ja muszę pilnować dalszego słupka. Wracając jeszcze do zmian na poziomie Ekstraklasy. Od momentu przyjścia Dawida Szulczka do Warty zaczęliśmy grać więcej nogami. Gdyby trener Szulczek przyszedł do klubu wcześniej, to na pewno byłbym dzisiaj jeszcze lepszym bramkarzem pod względem gry nogami. Przez dwa lata nauczył mnie rozgrywania piłki, szukania zawodników.

Były piłkarz Liverpoolu, Andre Wisdom, obecnie przebywa na testach w Warcie Poznań. Anglik od blisko dwóch lat jest bez klubu. W środowym meczu kontrolnym przeciwko Pogoni Szczecin pojawił się na murawie w 70. minucie. Trzeba przyznać, że zaliczył dość przeciętny występ, a na koniec sprokurował rzut karny, który na bramkę zamienił Sebastian Kowalczyk, ustając wynik na 3:0 dla “Portowców”.

– Tam raczej nie powinno być karnego. Sędzia mógł raczej odgwizdać rzut karny w 70. minucie, ale nie zrobił tego i uważam, że oddał Pogoni „jedenastkę” w końcówce. Andre przeszedł wiele w swoim życiu. Jego kariera piłkarska prawie została zakończona przez dźgnięcie nożem. Oglądałem filmik na YouTube z jego udziałem przeciwko Manchesterowi United, przeciwko któremu zanotował asystę. Andre dużo podpowiada i dużo widzi na treningach. Musi wejść w rytm treningowy, bo przez dwa lata nie grał.

Czy uważasz, że może zostać drugim Wołodymyrem Kostewyczem, który po trudnym okresie w karierze otrzyma propozycję dołączenia do „Zielonych”?

– Andre potrzebuje wielu treningów piłkarskich i nie chcę go oceniać. Mi się podoba to, że dużo podpowiada młodym zawodnikom. Trenerzy i władze klubu muszą ocenić, ile czasu Andre będzie potrzebował na to, by wrócić do optymalnej formy.

Kto jest najlepszym napastnikiem, z którym musiałeś mierzyć się na poziomie Ekstraklasy?

– Ciężko wybrać jednego napastnika, bo dużo jest jakości w naszej Ekstraklasie. Kiedyś Piotr Reiss robił na mnie wrażenie, dlatego że miał jedno z lepszych wykończeń i doskonale wykonywał rzuty wolne.

Trener Dawid Szulczek pracuje w Warcie zaledwie 1,5 roku, a mimo to łączy się go z wieloma dużymi markami. Kiedy pojawiła się plotka medialna łącząca go z Rakowem, to w rozmowie z Bartkiem Kijewskim z Głosu Wielkopolskiego ujawnił, że zakomunikował zawodnikom, że zostaje na kolejny sezon. Media klubowe Warty także dorzuciły swoją cegiełkę, wrzucając do sieci film, w którym Dawid Szulczek jasno zakomunikował, że nigdzie nie rusza się z klubu. Czy to wiadomość trenera Was uspokoiła?

– Trener Szulczek już wcześniej wiedział, że tu zostanie. My też znaliśmy jego decyzję. Nie jest łatwo wejść do Rakowa. Raków Częstochowa jest mistrzem Polski i teraz przed nim duże wyzwanie w eliminacjach do Ligi Mistrzów.

Dawid Szulczek robi anonimowe ankiety w szatni. Co spotka zawodnika, który nie wypełni ankiety?

– Kara. Nie są to duże kwoty, ale mamy nasz wewnętrzny taryfikator. Czasami trener idzie na rękę, jeśli chodzi o młodych zawodników, argumentując to, że „nie będziemy brać młodym z kieszeni”. Zamiast tego, taki zawodnik musi iść kupić kawę czy mleko do ekspresu i zamykamy temat. W ogóle rzadko się zdarza, by dany zawodnik nie wypełnił ankiety, raczej trener nauczył nas i przekonał do tego, żeby je wypełniać.

Po meczu kontrolnym z Pogonią Szczecin Dawid Szulczek, Daniel Ledzion (asystent trenera) i Dominik Kubiak (trener bramkarzy) nie wracali autokarem z całą drużyną z Opalenicy do Grodziska Wielkopolskiego. Zamiast tego, przebiegli całą 13-kilometrową trasę do Grodziska.

– To nie był pierwszy raz. Kiedy pojechaliśmy na obóz przygotowawczy do tureckiego Side, to także biegali z hotelu do ośrodka, na którym trenowaliśmy. Dla kibiców to może być nowość,  bo filmik pojawił się w mediach społecznościowych, ale my już się przyzwyczailiśmy się do takich akcji.

Jak mniej więcej wyglądał mikrocykl treningowy w tym tygodniu, na co trener zwracał największą uwagę?

– Codziennie trenujemy ciężko pod okiem naszego trenera przygotowania motorycznego, Tomka Olszewskiego. Później wychodzimy na boisko treningowe na małe, intensywne gierki. Dopiero od poniedziałku (od 10 lipca) mamy mieć lżejsze treningi.

Czy masz jakieś rytuały, które praktykujesz przed meczem?

– Całuję obrączkę.

Jakie są cele Warty na przyszły sezon?

– Przede wszystkim chcemy utrzymać się w Ekstraklasie. Pewnie gdzieś tam każdy z nas będzie miał ambicje, żeby być w pierwszej 10. Co roku jesteśmy kandydatem do spadku, a co roku przed nim skutecznie uciekamy. Szykuje się kolejny sezon pełen wyzwań.

 Można powiedzieć, że dużym wyczynem jest zajęcie miejsca w top 10, biorąc pod uwagę budżet, jakim Warta dysponuje.

– My z Jakubem Kiełbem i innymi zawodnikami, którzy grali w II czy w I lidze doceniamy to, co mamy. Były czasy, gdy jeszcze w II lidze, przed wejściem, do klubu obecnego właściciela, nie mieliśmy płacone po kilkanaście miesięcy. Szanujemy więc to, co mamy. Wiemy, że teraz jest fajny moment w życiu, w którym możemy się cieszyć grą w piłkę i spełniać się w życiu rodzinnym.

Pierwsze dwa mecze kontrolne (z Farulem Constanta i Pogonią Szczecin) zaczynałeś na ławce rezerwowych, dopiero w drugiej odsłonie wszedłeś na boisko. Jak zapatrujesz się na rywalizację o bluzę numer 1 z Jędrzejem Grobelnym?

– Zawsze podczas okresu przygotowawczego walczy się o bluzę numer 1, więc jest to naturalna rzecz. Jeszcze kilka sparingów przed nami. Jest więc rywalizacja, ale zdrowa. Niedawno trener Dominik Kubiak śmiał się, bo grałem w składzie złożonym głównie z nastolatków z Akademii Warty Poznań. Powiedział mi „Lisu, to teraz Ty sobie pobronisz”. Rzeczywiście, zanotowałem kilka interwencji. Dla młodych zawodników było to cenne doświadczenie, a poradzili sobie nieźle w sparingach, które dotychczas rozegraliśmy. Wracając do bluzy numer 1 – rywalizacja jest zawsze. Jak Jędrek wywalczy sobie miejsce w podstawowym składzie, to zawsze będę go wspierał. Trzeba sobie pomagać, żeby pozostać w Ekstraklasie, jak najdłużej. Jak Jędrek będzie bronił i będziemy grać w Ekstraklasie, to może klub przedłuży moją umowę o kolejny sezon jako numer 2. Taka sytuacja sprawiłaby, że później ja walczyłbym o numer 1. Wszyscy walczymy o to, żeby pozostać w Ekstraklasie.

ROZMAWIAŁA KAROLINA KUREK

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.


x