A-L: Wanderers ponownie sabotują sami siebie. Tym razem remis z Mariners

a-league.com.au

Rozgrywając swój drugi mecz w historii na Spotless Stadium, WSW ponownie nie potrafili wygrać. Co więcej, znowu stracili punkty, prowadząc i grając lepiej przez długi okres czasu. Ostatecznie po bramkach Brendona Santalaba i Adama Berry’ego, Wanderers zremisowali z Central Coast 1:1.

Mimo iż Marynarze przyjechali do zachodniej części Sydney niezwykle zdeterminowani to Wanderers lepiej rozpoczęli zawody. Szczególnie, iż już pierwsza ofensywna akcja gospodarzy przyniosła im bramkę. Kontratak Kusukami’ego oraz Martineza skutecznie sfinalizował Brendon Santalab, który wykorzystał sytuację sam na sam z Paulo Izzo.

Kibice zgromadzeni dzisiejszego, australijskiego wieczoru na Spotless Stadium od samego początku nie mogli więc narzekać na brak emocji. Starcie pomiędzy podopiecznymi Tony’ego Popović’a oraz Paula Okona miało naprawdę żywe tempo, podkręcane szczególnie przez wspomnianego już Nicholasa Martineza. “Marquee” Western Sydney po raz pierwszy rozpoczął mecz w pierwszej jedenastce i widać było, że chce pokazać się z jak najlepszej strony.

W 8. minucie goście powinni byli wyrównać, jednak Fabio Ferreira pod naciskiem Artiza Bordy oddał zbyt lekki strzał, by pokonać Andrew Redmayne’a. Zarówno Red&Black’s, jaki Mariners próbowali szczęścia w szybkich kontratakach, ale znacznie lepiej wychodziło to piłkarzom w czerwono-czarnych trykotach. W 22. minucie wrzutkę z prawej strony boiska o mały włos na bramkę nie zamieniłby najmniejszy na boisku Jumpei Kusukami, ale Paulo Izzo wyciągnął się niczym struna i końcami palców sparował główkę na rzut rożny. W 30. z kolei, przed znakomitą szansą stanął Mitch Nichols, gdyż po rykoszecie w środku pola udało mu się dojść do sytuacji sam na sam. Jednak pomocnik Wanderers dał się dogonić Jacquesowi Faty’emu i posłał piłkę obok lewego słupka. Tuż przed zakończeniem pierwszej części spotkania ponownie ładnie zaprezentował się Kusukami. Tym razem doskonale rozpoczął kontrę gospodarzy podaniem do Jacka Clisby’ego, jednak po tym, jak lewy obrońca oddał mu futbolówkę w polu karnym, Japończyk zamiast z okolic 13. metra posłać ją do bramki, trafił w poprzeczkę.

W przerwie, australijskim zwyczajem kamera zajrzała do szatni obu ekip. Kiedy obraz przełączył się na miejsce Central Coast widać było jak zgromadzeni w jednym miejscu zawodnicy w skupieniu słuchali wypowiedzi Paula Okona, który w międzyczasie rysował coś na tablicy. Szkoleniowiec prawdopodobnie tłumaczył swoim podopiecznym, jak mają zachować się pod polem karnym rywali, aby ostatnie podanie było dostatecznie dokładne, gdyż to wydawało się być największą, ofensywną bolączką Marynarzy po 45 minutach gry.

Tuż po rozpoczęciu drugiej odsłony meczu, przed wspaniałą szansą ponownie stanął Nichols, jednak po tym, jak Nicholas Martinez wystawił mu piłkę na 14-15 metr, strzał Australijczyka minimalnie minął prawy słupek bramki Paulo Izzo. W 59. minucie Martinez był bliski drugiej asysty, ale wrzutkę Argentyńczyka w ostatniej chwili zdjął z głowy Scotta Neville’a, jego imiennik Galloway.

Kiedy wydawało się, że goście po prostu nie mają szans, by cokolwiek wywalczyć na Spotless Stadium, Wanderers postanowili ponownie dokonać dywersji we własnych szeregach. Główną postacią sabotażu został tego wieczoru został Robbie Cornthwaite, którego zbyt krótkie podanie do bramkarza Andrew Redmayne’a przejęli Mariners i za sprawą Adama Berry’ego w 61. minucie wyrównali. Potem powinno być nawet 2:1 dla przyjezdnych, ale w 76. minucie Connor Pain nie wykorzystał sytuacji jeden na jeden z bramkarzem WSW, posyłając swój strzał trochę za bardzo na lewo. Co więcej, tuż przed końcem gościom należał się rzut karny, gdyż dośrodkowanie rezerwowego Trenta Buhagiara ręką w szesnastce zablokował Jack Clisby.

Fortuna chciała potwierdzić swoją przewrotność, ale Mitch Nichols nie potrafił tego wykorzystać. Równo z upływem regulaminowego czasu gry, pomocnik WSW w sytuacji sam na sam, ponownie posłał piłkę daleko od bramki Paulo Izzo. Drugi tydzień z rzędu podopieczni Tony’ego Popović’a na własne życzenie stracili punkty, grając lepiej przez większą część spotkania. Wizyta u psychologa nadal na tapecie, szczególnie, iż gospodarze zostali pożegnani gwizdami przez swoich fanów. Z kolei Central Coast wywieźli bezcenny punkt, który przed meczem wzięliby w ciemno, jednak po… może być w pewnym sensie, swego rodzaju rozczarowaniem.

We wcześniejszych meczach kolejne kroki do sięgnięcia po Premiers Plate zrobiły Melbourne City oraz Sydney FC. Ci pierwsi pokonali w piątek Adelaide United 2:1, a Skyblues w godzinach porannych dzisiejszego dnia wywieźli trzy punkty z Newcastle po zwycięstwie 2:0 nad miejscowymi Jets’ami. Do rozegrania zostały jeszcze dwa starcia: w niedzielę Brisbane Roar podejmą Perth Glory, a poniedziałkową porą na boisko wybiegną Melbourne Victory oraz Wellington Phoenix.

Western Sydney Wanderers – Central Coast Mariners 1:1 (1:0)

Bramki: Santalab 2′ – Berry 61′

Składy:

WSW: Redmayne (GK)- Neville, Cornthwaite, Borda, Clisby – Baccus (69′ Melling), Dimas (C) – Martinez (62′ Lustica), Nichols, Kusukami – Santalab (80′ Scott)

CCM: Izzo (GK) – Roux (C), McGing, Faty, Galloway (62′ Neill) – Tavares, Berry – Ferreira (76′ Buhagiar), Powell (84′ Rose), Pain – O’Donovan

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.


x