Zapowiedź 14. kolejki Premier League: Sprawdziany dla nowych menadżerów

footyheadlines.com

14. kolejka angielskiej Premier League będzie wyjątkowa, gdyż mecze po raz pierwszy w tym sezonie będą rozgrywane w środku tygodnia. Może i obędzie się bez elektryzujących hitów, ale na pewno odbędzie się kilka spotkań, dzięki którym będziemy mogli odpowiedzieć sobie na kilka nurtujących nas pytań. Zapraszam do zapowiedzi najbliższej serii spotkań najciekawszej ligi świata!

Leicester City – Tottenham – wtorek 20:45 – HIT KOLEJKI

Już dziś wieczorem zmierzą się ze sobą dwa przeciwieństwa. Leicester, które w tym roku było prowadzone przez aż trzech menadżerów, oraz Tottenham, którego zarząd darzy wielkim zaufaniem Mauricio Pochettino. Nie bez przyczyny, Argentyńczyk najpierw zremisował w Madrycie z Realem, później poprawił dorobek w lidze, by kilka tygodni później pokonać mistrzów Hiszpanii na Wembley. Można jednak zauważyć, że Spurs od tamtego momentu jakby nieco się rozluźnili i obniżyli loty. Oczywiście, tydzień temu przypieczętowali wyjście z grupy LM, więc o kryzysie rzecz jasna nie ma mowy. Nie ukrywajmy jednak, że fanów może martwić spadek ukochanego zespołu w tabeli Premier League. Od momentu pokonania Realu najpierw ledwo co pokonali, delikatnie mówiąc, będące w nie najlepszej formie Crystal Palace, później bez dużego zaangażowania polegli na Emirates Arsenalowi, a w minioną sobotę jedynie zremisowali z West Bromwich Albion. Warto zaznaczyć, że The Baggies w ostatnich pięciu meczach nie przegrali jedynie z Tottenhamem. Co zatem jest przyczyną lekkiego spadku formy londyńczyków? Moim zdaniem Maurico Pochettino nie zapanował nad euforią w szatni, a także nieodpowiednio zajął się największymi gwiazdami, które dostały oferty przenosin do najlepszych hiszpańskich klubów. Mecz z Leicester będzie dobrą okazją, by poprawić niechlubny bilans.

Początki Claude’a Puela w Leicester nie należą do najgorszych. Może nie rozpoczął swojej pracy tak efektownie niczym Craig Shakespeare, ale tezy, iż Brytyjczyk jest lepszym menadżerem od Puela raczej nie postawie, gdyż 54-latek stracił pracę po zaledwie siedmiu miesiącach. Puel w pierwszych czterech spotkaniach zaliczył dwa remisy i po jednym zwycięstwie i porażce. Nie zapunktował w starciu z Manchesterem City, więc trudno obwiniać Francuza o niezatrzymanie pędzących The Citizens.

Okazja na zemstę po czterech latach

Pamiętacie okres sezonu, w którym Crystal Palace nie miało na swoim koncie ani jednego punktu ani gola? Od tamtego okresu ich pozycja w tabeli nie uległa zmianie. Zmieniła się natomiast gra Orłów. W ostatnich 7 meczach zdobyli 8 punktów, a w ostatnich czterech starciach wyższość rywala musieli uznać tylko raz, co w porównaniu z grą za kadencji Franka de Boera jest sporym progresem. Głównymi siłami napędowymi są Yohan Cabaye i Wilfried Zaha. Pierwszy z nich był ostatnio nawet w drużynie tygodnia według portalu “SofaScore”, drugi natomiast przez ostatni miesiąc strzelił trzy bramki m.in w zremisowanym meczu z Chelsea. Chelsea zmierzy się jutro ze Swansea, która to dała dogonić się Orłom na zaledwie jeden punkt. Niewykluczone, że podopieczni Paula Clementa nie dadzą rady powstrzymać The Blues. Będzie to oznaczało, iż jeśli piłkarze z Selhurst Park wygrają dziś z Brighton & Hove Albion, po ponad trzech miesiącach opuszczą wreszcie ostatnią lokatę. Pytanie tylko, czy uda im się pokonać Mewy na ich własnym terenie, na którym w tym sezonie przegrali tylko jeden raz. Spotkanie to będzie miało także podłoże historyczne – obie ekipy nigdy nie mierzyły się ze sobą w ramach rozgrywek Premier League. Ostatni raz Brighton zmagali się z Crystal Palace w ramach baraży do najwyższej klasy rozgrywkowej. W 2013. roku The Albion szansy na awans do Premier League zostali pozbawieni właśnie przez swoich dzisiejszych rywali. Brighton dopiero po czterech latach wyszli z Championship, a dziś mają okazję przybliżyć do niej podopiecznych Roy’a Hodgsona.

Szykuje się niespodzianka?

Watford sezon zaczął bardzo dobrze. Po kilku tygodniach zajmował nawet miejsce w TOP4. Na przełomie października z listopadem zaliczył serię trzech porażek, lecz zaraz potem wszystko wróciło do normy i podopieczni Marco Silvy wygrali z Newcastle i West Hamem strzelając 5 goli i nie tracąc ani jednego. Dziś Szerszenie podejmą u siebie gości z Manchesteru, ale czy na pewno w tym przypadku nastąpi tzw. przewaga własnego boiska. Watford na Vicarage Road dwa razy wygrał i dokładnie tyle samo razy zremisował oraz przegrał. Identycznie wygląda także wyjazdowa statystyka ekipy Jose Mourinho.Po tych liczbach trudno nam określić kto w tym starciu będzie miał ułatwione zadanie. Może więc warto przeanalizować mecze Watfordu z topowymi drużynami? To również niewiele da nam do myślenia, gdyż gracze Silvy w tej kampanii Premier League potrafili zremisować z Liverpoolem, czy wygrać z Arsenalem, a także polec w starciu z Chelsea (2:4), czy Manchesterem City (0:6). Nie zdziwię się jeśli Czerwone Diabły będą miały problem z pokonaniem Heurelho Gomesa, gdyż Brazylijczyk jest ostatnio w kosmicznej formie. Na pewno to goście wyjdą z większą motywacją, gdyż strata do The Citizens na ten moment wynosi aż 8 oczek, ale muszą pamiętać, że Watford nie wygrywa tylko z Bournemouth, czy Swansea, ale potrafi także zaskoczyć kandydata do mistrzostwa.

W oczekiwaniu na trenera

23 października Ronald Koeaman wyleciał z Evertonu. Nic dziwnego, bo skład, w który latem zainwestowano grube miliony zamiast na siódmy miejscu, znalazł się na samym dole tabeli Premier League. Od tamtego momentu funkcję tymczasowego trenera pełni David Unsworth, a The Toffes przegrali pięć z ostatnich siedmiu spotkań. Łatwo więc wywnioskować, że tak długi pobyt byłego reprezentanta Anglii nie jest raczej spowodowany dobrą formą zespołu, a długim wyszukiwaniem odpowiedniego menadżera. Podobno najbliżej objęcia ekipy z Goodison Park jest Sam Allardyce (cóż za zaskoczenie), a także Paulo Fonseca, aktualnie związany z Szachtarem Donieck. Podobno negocjację mają zostać sfinalizowane już w tym tygodniu, więc sympatycy Evertonu nareszcie będą mogli odetchnąć z ulgą. Unsworth, który jeszcze nigdy nie prowadził tak wielkiej marki, okazał się nie najlepszym wyborem na tymczasowego trenera. Zapewne do jutra nastawienie piłkarzy z Liverpoolu się nie zmieni. Okazję tę będzie mógł wykorzystać David Moyes, który 20 dni temu zaczął pełnić funkcję menadżera West Hamu. Może wyniki tego nie odzwierciedlają, ale według mnie początki Szkota na Stadionie Olimpijskim nie należą do najgorszych. W przegranym 0-2 spotkaniu z Watfordem Młoty stworzyły sobie trzy stuprocentowe sytuacje, lecz tylko dzięki fantastycznej formie Gomesa Szerszenie nie straciły gola. Podobnie było w piątkowym starciu z Leicester, które zakończyło się podziałem punktów. Siłą napędową londyńczyków był Manuel Lanzini, który zaliczył aż 5 kluczowych podań. Tylko jedno z nich zostało zamienione na bramkę i mimo nienagannej gry musieli podzielić się punktami z drużyną prowadzoną przez Claude’a Puela. Jutrzejszy mecz będzie dla Davida Moyesa powrotem na stare śmieci. Ekipę z Goodison Park prowadził bowiem przez ponad 10 lat. Działacze Manchesteru United stwierdzili w 2013 roku, iż Szkot będzie najlepszym zastępcą Sir Alexa Fergusona, który podobnie jak Moyes przez długie lata zasiadał na ławce trenerskiej jednego klubu. “Operacja – United” jednak nie wypaliła i po wielu przygodach 54-latek wylądował w West Hamie. Everton bez wątpienia był dla niego szansą do wypromowania się w świecie piłki nożnej, jutro natomiast będzie okazją do łatwego zdobycia trzech punktów, których Moyes w nowych barwach jeszcze nie zdobył

Wszystkie spotkania 14. kolejki:

Wtorek:

20:45 Brighton – Crystal Palace

20:45 Leicester – Tottenham

21:00 Watford – Manchester United

21:00 WBA – Newcastle

Środa:

20:45 Arsenal – Huddersfield

20:45 Bournemouth – Burnley

20:45 Chelsea – Swansea

21:00 Everton – West Ham

21:00 Manchester City – Southampton

21:00 Stoke – Liverpool

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.


x