Warta przegrywa po raz drugi – analiza meczu z Zagłębiem

Warta Poznań jako beniaminek PKO BP Ekstraklasy płaci frycowe za możliwość grania z najlepszymi drużynami w Polsce. Drużynie trenera Piotra Tworka nie można odmówić chęci, ambicji i waleczności. Jednak w najważniejszych momentach meczów, widać brak doświadczenia i umiejętności. Przed szkoleniowcem „Zielonych” czas przerwy reprezentacyjnej, to czas na intensywną pracę nad aspektami ofensywnymi swojego zespołu.

Warta poukładana w defensywie

Uważnie oglądając dwa pierwsze mecze poznańskiej Warty w PKO BP Ekstraklasie, w oczy rzucał się fakt, dobrego ustawiania się w linii obronnej. Począwszy od Adriana Lisa, który dyryguje swoim blokiem defensywnym, przez kapitana Bartosza Kielibę, a kończąc na parze środkowych pomocników Trałka – Kupczak. Widać, że piłkarze Piotra Tworka wiedzą jak mają się przesuwać, kiedy skrócić pole gry, a kiedy delikatnie odpuścić, aby dać sobie szansę na wyprowadzenie kontrataku.

Niestety dla zespołu, który awansował właśnie do Ekstraklasy, jak na razie na niewiele się to zdało. Owszem chwalimy Wartę za to, że potrafi tak zaryglować dostęp do własnej bramki, że rywale mają kłopot ze stworzeniem klarownych sytuacji. Co z tego jednak, skoro w meczach z Lechią oraz Zagłębiem tej koncentracji zabrakło w najważniejszej akcji spotkania. W pierwszym meczu tego sezonu, Lechia Gdańsk oddała na bramkę Adriana Lisa jeden celny strzał, który przyniósł gościom zwycięstwo. W piątkowe popołudnie zawodnicy Zagłębia częściej uderzali w kierunku bramki Warty Poznań, ale bardzo dobra postawa golkipera beniaminka długo pozwalała mieć nadzieję na zdobycie jednego punktu. Ostatecznie „Miedziowi” dopięli swego dopiero w 88. minucie meczu i Warcie zabrakło czasu na jakąkolwiek odpowiedź.

Zabrakło czasu czy umiejętności?

Warta tracąc gola w samej końcówce meczu z Zagłębiem, pozbawiła siebie szans na pierwszy punkt w sezonie 2020/2021. Ambitna postawa zespołu z Poznania jest godna pochwalenia. Zawodnicy sami przyznają, że zdają sobie sprawę ile pracy przed nimi. Wiedzą, że tylko wolą walki mogą zniwelować różnicę w umiejętnościach między nimi, a resztą ligowych zespołów. Podkreśla to również Piotr Tworek, który na pomeczowej konferencji jasno przyznawał, że jego drużynę czeka mnóstwo pracy. Zaznaczył jednak od razu, że plusem w grze jego zespołu było perfekcyjne odcinanie od podań Filipa Starzyńskiego.

“Porażka będzie nas długo bolała” – Piotr Tworek po przegranej Warty Poznań z Zagłębiem Lubin

Trudno się z trenerem Warty nie zgodzić, Z drugiej strony jednak musi on mieć świadomość, że Warcie potrzeba więcej odwagi i kreatywności w konstruowaniu akcji ofensywnych. W meczu z Lechią wyglądało to obiecująco. To gospodarze tamtego meczu stworzyli sobie kilka szans, których niestety nie wykorzystali. W starciu w Lubinie wyglądało to dużo gorzej. Brak celnego strzału przez cały mecz jest niejako podsumowaniem prób beniaminka z Poznania. Słabo wypadł ten, od którego wymaga się tworzenia okazji kolegom z zespołu, czyli Robert Janicki. Został on zmieniony przez Mateusza Czyżyckiego, który w jednej akcji popisał się bardzo dobrym zagraniem w stronę napastnika swojej drużyny. Warcie potrzeba więcej takich właśnie zagrań. Bez kompleksów i z wiarą, że to może się udać. Ciągłe rozgrywanie piłki wszerz boiska i kilka przerzutów nie wystarczą do tego, aby zaskoczyć doświadczone zespołu z reszty ligowej stawki.

Kibice Warty więcej powinni wymagać również od bocznych obrońców swojej drużyny. Wiemy jaka była sytuacja z Jakubem Kuzdrą przed samym sezonem. Miał odejść, został i w meczu z Lechią pokazał, że można nie niego liczyć. Jeśli chodzi o solidne granie w defensywie. Akcji do przodu było mniej. Po drugiej stronie Jakub Kiełb próbował częściej włączać się do ofensywy, ale to też nie przynosiło skutku. Dobrze wyszkoleni skrzydłowi, jakimi są Jakóbowski oraz Rybicki potrzebują częstego włączania się bocznych obrońców. Tak, aby można było z nimi rozegrać akcję, zmylić rywala i próbować zakończyć ją strzałem w stronę bramki rywala.

Adrian Lis na plus

Oglądając mecze Warty Poznań jeszcze w 1 Lidze, w oczy rzucała się pewność bramkarza Adriana Lisa. Golkiper „Zielonych” nie raz ratował zespół przed stratą gola dobrymi interwencjami czy spektakularnymi obronami rzutów karnych. Lis zasłynął tym, że potrafił dwukrotnie powstrzymać zawodnika Stali Mielec, którym był Josip Soljić. Do tego zaraz po meczu ze Stalą, bramkarz Warty ponownie obronił karnego, tym razem z starciu z GKS-em Bełchatów. Było to na początku poprzedniego sezonu.

Po awansie do PKO BP Ekstraklasy wiadomo było, że w postaci Adriana Lisa, Warta ma solidne zabezpieczenie swojej bramki. W meczu z Lechią wpuścił on gola po jedynym celnym strzale. Nie miał w tamtej sytuacji jednak zbyt wiele do powiedzenia. Był zasłonięty, a strzał był sytuacyjny. W spotkaniu z Zagłębiem był zmuszony kilkukrotnie pokazać swoje umiejętności. Próba Baszkirowa, strzał Starzyńskiego z rzutu wolnego czy natychmiastowa dobitka Jonczego. Wszystko łapał lub odbijał bramkarz Warty. Dopiero chwilę przed końcem meczu, Lisa pokonał Damjan Bohar. Słoweniec zdobył gola silnym strzałem głową z okolic 5 metra przed bramką Warty. Wydaje się, że bramkarz poznańskiej drużyny nie miał większych szans na udaną interwencję. Silne uderzenie z bliskiej odległości, a do tego skrócone pole widzenia przez stojącego przed bramką Aleksa Ławniczaka, spowodowały to, że musiał on wyjąć piłkę z siatki.

Z pewnością jest to frustrujące, gdy przez cały mecz trzymasz określony poziom, a mimo to przegrywasz. Jeśli chodzi o pozycję bramkarza, to Warta ma spokój i pewność. Więcej pracy trzeba poświęcić na rozegranie i ewentualne wykończenie akcji ofensywnych.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.


x