twitter.com/PremierLeague

Czerwone maki, niebieski Manchester, rekord Sarriego i historyczna dla całej angielskiej piłki sytuacja. Dwunasta kolejka Premier League obfitowała w sporo ciekawych wydarzeń. Prezentujemy przegląd weekendu na angielskich boiskach.

Miniony weekend w Premier League stał pod znakiem czerwonych maków. Kraje Wspólnoty Narodów obchodzą 11 listopada Dzień Pamięci – święto upamiętniające poległych w wojnach żołnierzy. Z tej okazji, wszystkie mecze dwunastej kolejki poprzedziła minuta ciszy, a piłkarze wyszli na boiska w koszulkach z charakterystyczną przypinką na piersi w postaci właśnie czerwonego maku.

Tego weekendu oczy miłośników Premier League na całym świecie były skierowane na Etihad Stadium. Doszło tam bowiem do starcia aktualnego mistrza Anglii i lidera ligowej tabeli z najbardziej utytułowanym angielskim klubem w historii. Dodatkową stawką, oprócz ligowych punktów i prestiżu, był prymat w Manchesterze. Faworytami meczu byli oczywiście podopieczni Pepa Guardioli. Derby rządzą się jednak swoimi prawami, a ponadto forma United w ostatnim czasie zdawała się wzrastać. Tym razem Czerwone Diabły nie miały wiele do powiedzenia. The Citizens obnażyli wszystkie słabości rywali. Od samego początku meczu byli stroną dominującą, co potwierdzili już w 12. minucie meczu za sprawą Davida Silvy. Kiedy w pierwszych minutach drugiej odsłony Sergio Agüero podwyższył na 2:0, wydawało się, że mecz jest już rozstrzygnięty. Podopieczni José Mourinho wrócili jednak do gry po golu Anthony’ego Martiala z rzutu karnego. To było jednak wszystko, na co tego dnia było stać United. Na domiar złego, wyższość City przypieczętował w końcówce İlkay Gündoğan. Obrońcy tytułu mistrzowskiego zanotowali dziesiąte zwycięstwo w sezonie i umocnili się na pozycji lidera. Przodownictwo w klasyfikacji strzelców objął natomiast Agüero. Derbowe trafienie było jego ósmym golem w tym sezonie.

Derby Manchesteru kończyły dwunastą kolejkę. Ze względu na zbliżającą się przerwę na mecze reprezentacji, była ona rozłożona na zaledwie dwa dni. Większość, bo sześć meczów, została rozegrana w sobotę. Próżno jednak szukać wśród nich jakiegoś hitu, a jedynym zespołem z czołówki tabeli, który zaprezentował się tego dnia, był Tottenham. Podopieczni Mauricio Pochettino nie zachwycili. W całym meczu przeciwko Crystal Palace zdołali oddać jedynie dwa celne strzały. Okazało się to jednak wystarczające do wywiezienia trzech punktów z Selhurst Park. Jedyną bramkę spotkania zdobył młodziutki argentyński obrońca – Juan Foyth. Jednobramkowe zwycięstwa odniosły także drużyny z dołu tabeli, znajdujące się dotychczas w strefie spadkowej. Cardiff pokonało 2:1 Brighton, a Newcastle w takim samym stosunku uporało się z Bournemouth. Dla Srok było to już drugie zwycięstwo z rzędu.

Pozostałe trzy sobotnie mecze kończyły się remisami. Już w 6. minucie meczu wyjazdowego meczu przeciwko Huddersfield Łukasz Fabiański był zmuszony wyciągać piłkę z siatki. Jego West Ham zdołał jednak doprowadzić do wyrównania w drugiej połowie za sprawą bardzo dobrze dysponowanego w ostatnim czasie Felipe Andersona. Wynik 1:1 padł także w spotkaniu Southamptonu z Watfordem. W kadrze meczowej Świętych po raz kolejny zabrakło Jana Bednarka. Podobnie, jak goli na King Power Stadium, gdzie Leicester zremisował bezbramkowo z Burnley.

To, co najciekawsze, Premier League miała swoim sympatykom zaserwować w niedzielę. Przed daniem głównym – wspomnianymi już derbami Manchesteru – na fanów angielskiej piłki czekały trzy całkiem syte przystawki. Do rywalizacji przystąpiły bowiem drużyny z czołówki tabeli. Jako pierwszy zaprezentował się Liverpool, który na własnym stadionie podejmował zamykające ligową stawkę Fulham. The Reds od pierwszego gwizdka sędziego przeważali, ale przez długi czas na niewiele się to zdawało. Wreszcie, tuż przed przerwą gola na 1:0 strzelił Mohamed Salah. Nie obyło się bez kontrowersji, a trafienie Egipcjanina po raz kolejny wzmogło na Wyspach dyskusję na temat konieczności wprowadzenia w Premier League systemu VAR. Chwilę wcześniej, gola dla Fulham strzelił bowiem Aleksandar Mitrović, ale arbiter dopatrzył się u Serba pozycji spalonej. Sytuacja była bardzo stykowa, ale wydaje się, że Paul Tierney podjął jednak właściwą decyzję. Żadnych kontrowersji nie było już przy drugiej bramce dla gospodarzy. Wynik podwyższył – i zarazem ustalił – Xherdan Shaqiri. Liverpool ma na własnym stadionie wyjątkowy patent na beniaminków. Pod wodzą Jürgena Kloppa, The Reds wygrali wszystkie dziewięć domowych meczów przeciwko takim zespołom. Ostatnie zwycięstwo przeciwko Fulham pozwoliło im powrócić na pozycję wicelidera tabeli.

Na trzecie miejsce spadła natomiast Chelsea. W niedzielę londyńczycy podejmowali na własnym stadionie Everton. Spotkanie zapowiadało się interesująco. The Toffies są ostatnio w niezłej dyspozycji i na pewno przyjechali na Stamford Bridge z zamiarem sprawienia niespodzianki. Everton nie wygrał jednak na stadionie Chelsea aż od 1994 roku. Ta passa jeszcze trochę potrwa, ale punkt wywieziony z tak trudnego terenu ma prawo satysfakcjonować podopiecznych Marco Silvy. Narzekać mogą za to w obozie The Blues. O ile pierwsza połowa niedzielnego starcia stała na dość średnim poziomie, a sporo pracy ze względu na liczne faule z obu stron miał sędzia, o tyle w drugiej tempo gry niesamowicie wzrosło. Głównie za sprawą gospodarzy, którzy stwarzali sobie liczne sytuacje pod bramką Evertonu. Tej strzegł jednak świetnie dysponowany Jordan Pickford, który przy odrobinie szczęścia (słupek po strzale Marcosa Alonso) stał się głównym aktorem niedzielnego widowiska. Reprezentant Anglii obronił kilka groźnych strzałów ze strony rywali i to głównie dzięki niemu Everton zdołał zapisać na swoim koncie cenny punkt. Remis w takich okolicznościach z pewnością nie zadowala natomiast Chelsea, której strata do liderującego Manchesteru City wzrosła już do czterech oczek. Powody do świętowania ma jednak menedżer The Blues – Maurizio Sarri. W dwunastu swoich pierwszych meczach w Premier League, Włoch jeszcze nie przegrał. Dokonał tego jako pierwszy menedżer w historii. Dotychczasowy rekord należał do Franka Clarka, którego seria z Nottingham Forest w 1994 roku skończyła się na jedenastu meczach.

Po raz pierwszy w historii najwyższej klasy rozgrywkowej w Anglii – nie tylko w erze Premier League – zdarzyło się, że po dwunastu kolejkach aż trzy zespoły pozostają niepokonane. Do Manchesteru City, Liverpoolu oraz Chelsea, które od dłuższego czasu niezmiennie okupują pierwsze trzy pozycje w tabeli, próbują zbliżyć się pozostałe ekipy. Już tylko punkt do The Blues traci Tottenham. Szansę na złapanie bliższego kontaktu z czołową czwórką zaprzepaścił natomiast Arsenal. W niedzielę Kanonierzy nie po raz pierwszy pokazali, że mają problem z dobrym wejściem w mecz. Nie minął nawet kwadrans ich wyjazdowego spotkania z Wolverhampton, a już przyszło im odrabiać straty. Tę sztukę piłkarskiego rzemiosła londyńczycy mają jednak opanowaną do perfekcji. Podopieczni Unaia Emery’ego po raz kolejny odwrócili losy meczu, choć tym razem wystarczyło jedynie na remis, a i ten byłby niełatwy do osiągnięcia, gdyby nie bardzo dobra postawa między słupkami Bernda Leno. Gola na wagę jednego punktu strzelił kilka minut przed końcem meczu Henrich Mchitarjan. Arsenal pozostał na piątym miejscu w tabeli, a w następnej kolejce szansa na odrobienie części strat do ścisłej czołówki będzie jeszcze większa. Na Wembley dojdzie bowiem do starcia czwartego w tabeli Tottenhamu z trzecią Chelsea. Jest to bez wątpienia najciekawiej zapowiadający się mecz trzynastej serii gier. Będziemy musieli na nią poczekać jednak aż dwa tygodnie. Nadchodzące dni są bowiem zarezerwowane na mecze reprezentacji – towarzyskie oraz te w ramach Ligi Narodów.


Jedenastka 12. kolejki Premier League:


Wyniki 12. kolejki i tabela Premier League:

Cardiff City – Brighton & Hove Albion 2:1
Huddersfield Town – West Ham United 1:1
Leicester City – Burnley FC 0:0
Newcastle United – AFC Bournemouth 2:1
Southampton FC – Watford FC 1:1
Crystal Palace FC – Tottenham Hotspur FC 0:1
Liverpool FC – Fulham FC 2:0
Chelsea FC – Everton FC 0:0
Wolverhampton Wanderers – Arsenal FC 1:1
Manchester City – Manchester United 3:1


Czołówka klasyfikacji strzelców Premier League:

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.


x