Premier League: Grad bramek na Old Trafford – Manchester United dalej niepokonany

Greenwood

fot. goal.com

Na każdą bramkę Bournemouth, Manchester United odpowiadał ze zdwojoną siłą. Na listę strzelców wpisał się cały ofensywny kwartet Ole Gunnara Solskjaera.

Manchester United w formie – niepokonani od 15 meczów. Bournemouth pod formą – ostatnie 7 spotkań to 6 porażek i 1 remis. Zatem nic dziwnego, że to właśnie Wisienki wyszły na prowadzenie już w 16. minucie. Żeby było jeszcze śmieszniej (nie dla kibiców Man United), to strzelił ją człowiek-szpital – Junior Stanislas. 30-latek przez ostatnie 5 lat nie miał sezonu w którym nie ominął przez urazy przynajmniej kilku spotkań. Dopiero niedawno wrócił po ponad 200 dniach pauzy spowodowanej kontuzją kolana i dziś wpisał się pierwszy raz na listę strzelców od kwietnia zeszłego roku. Bramka to spora zasługa duetu defensywnego – Harry’ego Maguire’a i Davida De Gei, czyli Roy Keane będzie wściekły. Anglik dał sobie założyć “siatkę” przez Stanislasa, natomiast Hiszpan nie pokrył wystarczająco bliższego słupka, przez co zawodnik Bournemouth strzelił bramkę prawie z zerowego kąta.

Szybka odpowiedź

Jednak radość Wisienek długo nie trwała, ponieważ po niecałych 20 minut już przegrywali. Najpierw w 29. minucie wyrównał Mason Greenwood. Akcja to zasługa całej trójki ofensywnych pomocników Manchesteru United – Marcus Rashford dostał piłkę na prawe skrzydło, wycofał przed pole karne do Bruno Fernandesa, Portugalczyk końcówką buta odegrał do Greenwooda, a 18-latek posłał silne uderzenie na bramkę, które przeszło po rękach Aarona Ramsdale’a.

5 minut później głupi błąd popełnił Adam Smith i praktycznie sam sobie nabił piłką rękę, przez co sędzia Mike Dean nie mógł podjąć innej decyzji niż rzut karny do gospodarzy. Do niego podszedł Rashford, który po palcach Ramsdale dał Manchesterowi prowadzenie. Jednak nie była to ostatnia bramka w pierwszej połowie, ponieważ przepięknym uderzeniem popisał się Anthony Martial. Francuz był długo niewidoczny, ale w doliczonym czasie gry zabłyszczał i stał się z miejsca kandydatem do bramki kolejki. Po podaniu od Fernandesa zszedł ze skrzydła do środka i z 17. metrów oddał technicznie strzał prosto w okienko bramki gości.

Zmiana na minus

Na początku drugiej połowy na murawie zameldował się Eric Bailly i chwilę później Ole Gunnar Solskjaer na pewno żałował swoją decyzję. Już w 46. minucie Iworyjczyk brał udział w akcji Bournemouth, któremu zabrakło tylko szczęścia, aby złapać kontakt. Bailly nie dał rady wybić piłki i przez to Lewis Cook dostał podanie na 16. metr i spróbował zaskoczyć De Geę uderzeniem po ziemi. Hiszpan sparował piłkę na prawy słupek, a do niej dobiegł Arnold Danjuma, który podobnie jak Stanislas w pierwszej połowie spróbował strzelić po bliższym słupku z ostrego kąta. Piłka ponownie minęła bramkarza United, ale tym razem uratował słupek.

Chwilę później ponownie w akcji Bailly, ale o ile w poprzedniej sytuacji nie możemy go aż tak winić, to w tej trzeba, bo to co zrobił obrońca było idiotyczne. Po dostaniu podania na wysokość klatki piersiowej od Nemanji Maticia, Bailly stwierdził, że spróbuje to przyjąć barkiem. Piłka od tego barku się odbiła na rzut rożny, ale Mike Dean zdecydował się sprawdzić to za pomocą VAR-u. I sędzia to zdołał naciągnąć na przewinienie, a skoro to skraj pola karnego, to Bournemouth dostało rzut karny za zagranie ręką. Do “jedenastki” podszedł Joshua King i tak jak Rashford w pierwszej połowie, po palcach De Gei dał gościom kontakt.

Powtórka z rozrywki

Ponownie bramka Bournemouth tylko rozzłościła Czerwone Diabły. Niedługo po bramce Kinga padły dwa szybkie ciosy United. W 54. minucie kolejna świetna bramka Greenwooda. Młody napastnik przejął piłkę po przerwaniu podania przez Maticia, minął obrońcę Wisienek i posłał bombę na dłuższy słupek, nie pozostawiając szans Ramsdale’owi. Bramkarzowi gości nie pozostawił złudzeń także Fernandes, który do dwóch asyst dołożył bramkę z rzutu wolnego. W 59. minucie oddał strzał z 17. metrów na przeciwległy słupek, prawie że w boczną siatkę.

Manchester United miał też dwie okazje na podwyższenie na 6:2. Najpierw, za sprawą rezerwowego Odiona Ighalo. Nigeryjczyk w 85. minucie dostał podanie prostopadłe od Fernandesa, przepchnął obrońcę Bournemouth, który siedział mu “na ogonie”, ale ostatecznie będąc w polu karnym wypożyczony z ligi chińskiej zawodnik spudłował. Natomiast w doliczonym czasie gry gospodarze dostali kolejny rzut wolnym w dogodnej pozycji. Tym razem to Paul Pogba próbował zaskoczyć Ramsdale’a, ale Anglik pewnie interweniował.

04.07.2020, 33. kolejka Premier League, Old Trafford (Manchester)

Manchester United – AFC Bournemouth 5:2 (3:1)

Greenwood 29′, 54′, Rashford 35′ (k.), Martial 45+2′, Fernandes 59′ – Stanislas 16′, King 49′ (k.)

Man Utd: De Gea – Wan-Bissaka, Lindelof (Bailly 46′), Maguire, Shaw – Pogba, Matić (Fred 67′) – Greenwood (James 75′), Fernandes, Rashford (Mata 80′) – Martial (Ighalo 80′).

B’Mouth: Ramsdale – Smith (Stacey 77′), Ake, Kelly, Rico – Brooks (Danjuma 46′), L.Cook (H.Wilson 67′), Lerma, Stanislas (Gosling 66′) – King, Solanke (Billing 66′).

Żółte kartki: Lerma 31′ (B’mouth)

Sędzia: Mike Dean


Zobacz również:


Pozostałe wyniki z 16:00:

Leicester City – Crystal Palace 3:0 (0:0)
Iheanacho 49′, Vardy 77′, 90+4′

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.