Portugalski powiew świeżości, czyli co chcielibyśmy, żeby Paulo Sousa wniósł do reprezentacji? [FELIETON]

Polski

zdjęcie: laczynaspilka.pl

Do meczu z Węgrami zostało już zaledwie kilka godzin. Paulo Sousa od razu stanie przed wymagającym zadaniem, bo cel na ten mecz jest jeden – zwycięstwo. Korzystając z możliwości przedmeczowych spekulacji, możemy pokusić się o pewne wymagania, które skierujemy do naszego nowego selekcjonera i reprezentacji.

Nie od dziś wiadomo, że polski kibic bardzo szybko adaptuje się do nowych futbolowych warunków. Pamiętamy lata marnizny Smudy i innych “wybitnych” selekcjonerów. Nastroje społeczne dotyczące kadry były wtedy tak złe, że oglądanie reprezentacji stało się okazem pewnego piłkarskiego awangardyzmu.

Po piłkarskiej pustyni przyszły lata tłuste. Na białym koniu wjechał Adam Nawałka wraz ze swoim sztabem. Kilka zwycięstw, a przede wszystkim historyczna wygrana z Niemcami od razu przywróciły wiarę w kadrę. Co do metod szkoleniowych i samej kadencji tego selekcjonera można powiedzieć wiele: że wcale nie był tak dobry, jak by wskazywały wyniki, że rezultaty spotkań i sam reprezentacyjny entuzjazm był zasługą bardziej samych piłkarzy i ich świetnej dyspozycji, a nie trenera. Jednak Nawałce nikt już nigdy nie odbierze tego, że osiągnął najlepszy wynik od lat osiemdziesiątych ubiegłego wieku i znów przywrócił wiarę w kadrę narodową.

Telegraficznym skrótem przenieśliśmy się do czasów najnowszych, czyli okresu rządów Jerzego Brzęczka. Nie jestem Panią Małgorzatą Domagalik, więc nie będę ukazywać tego selekcjonera w blasku chwały, ale także nie będę ganić za wszystko co postąpił.  Postaram się natomiast ukazać, że Paulo Sousa wcale nie musi zrywać ze wszystkim, co uczynił Brzęczek. Mogę nawet pokusić się o wniosek, że w następujących wymaganiach kierowanych w stronę obecnego selekcjonera, będzie można znaleźć punkty wspólne z niedawno zdymisjonowanym selekcjonerem.

Wyniki to podstawa

Artur Jędrzejczyk mawiał kiedyś “jest Jędza, są wyniczki”. Choć obecnego obrońcy Legii Warszawa nie powołano na obecne zgrupowanie, to przywołane “powiedzonko” może być hasłem przewodnim dla trenera Sousy. W piłce nożnej przecież chodzi o zdobywane wyniki i dopisywane punkty na swoje konto. Nikt nie będzie pamiętać meczów “przepychanych” lub zwyczajnie nudnych, bo wynik idzie w świat. Oczywiście, grając z Węgrami czy Andorą warto zaprezentować swoją niepodważalną boiskową wyższość. Nie chodzi mi wcale o posiadanie piłki, ale o pokazanie kultury gry zawodników z co najmniej średniej europejskiej półki.

Ktoś może powiedzieć: ale przecież mistrzem w wygrywaniu spotkań w beznadziejnym stylu był właśnie Jerzy Brzęczek. Trudno byłoby mi nie przyznać racji, bo faktycznie tak było. Jednak chodzi mi o godne reprezentowanie naszego kraju w meczu z gigantami, na przykład Anglią. Nie będziemy mieć przecież pretensji za wygraną 1:0 na Wembley, kiedy w statystykach będziemy mieli dwa lub trzy razy mniej strzałów i klarownych okazji na zdobycie gola.

Styl, nie tylko z nazwy gazety “Twój Styl”

Jeśli chcesz uwieść polskiego kibica, to nie ma nic lepszego niż efektowna tiki taka. Do dziś przecież do dzisiaj wspominamy kombinacyjną akcję z ćwierćfinału Euro 2016, gdy rozklepaliśmy Portugalczyków jak schabowe. Faktem jest, że tamta akcja byłaby jeszcze lepsza gdyby zakończyła się chociaż strzałem na bramkę przeciwnika, który ostatecznie po prostu nie padł.

Wydaje się, że styl naszej reprezentacji może zależeć od osobowości selekcjonera. Za Adama Nawałki obserwowaliśmy do bólu skuteczny, ale także wyrafinowany i chwilami efektowny sposób gry. Taktyka podczas kadencji Jerzego Brzęczka była, jak on sam – poplątana i bez pomysłu. Jeśli mielibyśmy podążać tym tropem, to Paulo Sousa może wprowadzić coś idealnego, styl, o którym marzyliśmy już kilka dobrych lat. Pomieszanie spokoju w defensywie z szybkim, ale dość efektywnym przeniesieniem akcji z bocznych regionów boiska do samego centrum. Oczywiście, moje przypuszczenia są bardziej pobożnym życzeniem niż konstruktywną analizą, bo przecież nikt z przestrzeni medialnej nie ma pojęcia o pomyśle Paulo Sousy.

Wydawać by się mogło, że Portugalczyk będzie preferować styl gry z wahadłami i trójką obrońców. Taka formacja predestynuje i legitymizuje właśnie taki sposób gry, jaki zaprezentowałem wcześniej. W takim razie niezwykle ważną pozycję zyska Piotr Zieliński, który ma być stricte ofensywnym pomocnikiem. Ta pozycja mogłaby wykorzystać jego świetną formę i wspaniałe umiejętności w szybkim ataku.

Odpowiednie obsłużenie Roberta Lewandowskiego

“Lewy” jest obecnie najlepszym piłkarzem świata i nie mamy co do tego żadnych wątpliwości. Gdy przyjrzymy się jego statystykom, nasza szczęka opada gwałtownie w dół, bo robią one niesamowite wrażenie. Jednak sukces Lewandowskiego nie jest tylko zbiorową jego cech i predyspozycji. Do fenomenalnych zdobyczy bramkowych rękę przykładają partnerzy z boiska. Było tak i za kadencji Nawałki, a także w Bayernie Monachium. Można rzec, że nasz były selekcjoner przeniósł warunki klubowe na reprezentację.

Punktem wspólnym obu zespołów było dostarczanie wielu piłek do Lewandowskiego, nie tylko na własnej połowie, ale przede wszystkim w okolicach szesnastki przeciwnika. Drugą zauważalną zbieżnością było otoczenie go partnerami do pomocy, chociażby Arkadiuszem Milikiem, który pełnił funkcję ofensywnego pomagiera naszego kapitana. Przede wszystkim nasz kapitan nie może być osamotniony w swoich ofensywnych poczynaniach, o czym zresztą wspominał podczas poniedziałkowej konferencji.

– Za czasów Jerzego Brzęczka często byłem osamotniony z przodu, jak miałem piłkę, to za daleko od bramki.

Powiedzenie, że forma Lewandowskiego jest zależna od ustawienia, to zdanie łatwe do obalenia, bo jest on na tyle zawodnikiem świetnym, że poradzi sobie prawdopodobnie w każdej ustawieniu. Jednak po co utrudniać mu zdobywanie bramek, skoro można to zadanie w znacznym stopniu uprościć.

Niezwykle ważnym aspektem gry reprezentacji powinny być również skrzydła, a w zasadzie wahadła (jeśli będziemy grać w wariancie 1-3-4-1-2). To właśnie z wszelkich podań z boku boiska Lewandowski strzela mnóstwo goli. Widzimy to po sposobie gry Bayernu Moanchium, zarówno lewy, jak i prawy obrońca mają tam mnóstwo zadań związanych z obsłużeniem Polaka. Wiadomo, że Reca nigdy nie będzie Alphonso Daviesem, a Bereszyński lub Płacheta, Pavardem czy innym skrzydłowym Bayernu, ale czemu mamy nie próbować tego wariantu. Jędrzejczyk i Piszczek też nie mieli podjazdu do Lahma, a mimo to wywiązywali się ze swoich zadań na bardzo solidnym poziomie.

Młodzieżowe obowiązki po Jerzym Brzęczku

O Jerzym Brzęczku można powiedzieć wiele złego. Na pewno, że chyba bawił się w chowanego i tak się ukrył, że nie mógł się odnaleźć już do końca swojej kadencji. Jednak jedno trzeba mu oddać, wprowadził rekordową ilość młodzieży, w rekordowo krótkim czasie. To on stawiał na Modera, Walukiewicza, Karbownika czy chociażby Płachetę. Bądźmy szczerzy, gdyby Sousa nie powołał Jakuba Modera, to ta wiadomość wywołałaby podobną burzę medialną, jak brak Tomasza Kędziory w wąskiej kadrze.

Paulo Sousa jest kontynuatorem tej misji. Nie wyobrażamy sobie, że nie będziemy korzystać z ławy młodych zawodników. Widmo odejścia kluczowych, ale już leciwych zawodników jest przecież coraz bliższe. Glik, Szczęsny, Krychowiak, a także Lewandowski, czy nawet jakże kontrowersyjny Grosicki, nie będą grać w kadrze do śmierci, a wyrwa po zakończeniu ich reprezentacyjnych karier będzie znaczna.

Wymianę pokoleniową obserwujemy obecnie na prawej obronie. Na koniec eliminacji do Euro 2020, swoją przygodę z reprezentacją zakończył Łukasz Piszczek. Jeśli nie oswajalibyśmy z obecnością w kadrze Bereszyńskiego i Kędziory, to mielibyśmy teraz wielki problem z obsadą tej pozycji.

Końcowe wnioski i podsumowania

Wnioskiem końcowym może być, że Paulo Sousa ma naprawdę dużo rzeczy do zrobienia. Selekcjoner reprezentacji Polski musi łączyć zadowalające wyniki z dobrym stylem gry. Nie może sobie pozwolić na przysłowiowe “męczenie buły”, bo za okresu kadencji Brzęczka mieliśmy tego po dziurki w nosie. Przy okazji owa myśl na grę musi być zrobiona tak, aby cała drużyna pracowała na Roberta Lewandowskiego. Tę sytuację porównałbym do wyścigu kolarskiego, tam także dana ekipa przez cały wyścig stara się utworzyć jak najlepsze warunki dla swojego przedstawiciela, aby w kluczowym momencie wypuścić go do ataku. Warto też wspomnieć, że wszyscy mamy nadzieję na to, że w swojej “kolarskiej jedenastce” Paulo Sousa znajdzie miejsce dla zawodników młodych. Wobec nieobecności Mateusza Klicha można postawić na Jakuba Modera, który prezentuje w tym sezonie bardzo dobrą dyspozycję.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.


x