Podlaskim okiem #2 – Blog Roberta Bońkowskiego

Jagiellonia

Natalia Siedlikowska / mlodywschod.eu

Krótkie to były puchary w Białymstoku. Z wielką przyjemnością zasiadałem na trybunie prasowej w meczu z Dinamo. Jeszcze lepsza atmosfera była na meczu z Gabalą. Wielkie nadzieje, gdzieś z tyłu głowy tkwił już herb Panathinaikosu. Azerowie okazali się jednak lepsi. Zapraszam na drugi odcinek mojego bloga.

Przy Słonecznej chyba wszyscy w czwartkowy wieczór mieli większe, lub mniejsze oczekiwania w związku z meczem. Żółto-Czerwoni mieli pokazać pazur w starciu z Azerami. Gabala postawiła się od pierwszych minut. Kiedy widziałem już w pierwszych minutach plączące się nogi Cilliana Sheridana w tym meczu – wiedziałem, że nie będzie kolorowo. W 18. minucie powtórzyło się dokładnie to samo, co widzieliśmy podczas spotkania w Baku. Facet z “kolanem” na głowie o wdzięcznym nazwisku Gurbanov wszedł niepilnowany w pole karne Jagi jak w masło. Kopnął nieczysto, ktoś tam musnął piłkę i Kelemen musiał wyciągać futbolówkę z siatki.

To był najgorszy z możliwych scenariuszy. Kiedy komentowałem ten mecz (Zapis komentarza odsłuchacie TUTAJ) zdawałem sobie już sprawę z tego, że będzie bardzo ciężko odrobić ten wynik. Strata bramki sprawiła, że Gabala poczuła się pewniej, zaczęła grać na czas, innymi słowy zaczęła grać jak typowy cwaniak. To jest właśnie to doświadczenie zdobyte w europejskich pucharach. Jagiellonia była na musiku. Za odrabianie strat wzięła się jakoś w 40 minucie. A to złe ostatnie podanie, a to wykończenie zawodziło. Sprawiło to tylko tyle, że białostoczanie do przerwy byli poza rozgrywkami. Niestety nie wrócili do gry o trzecią rundę już w ogóle w tym meczu. Drużyna Mamrota miała przebłyski, co z tego kiedy nie wynikało z nich zupełnie nic?

Strata drugiej bramki w 89 minucie meczu rozłożyła na łopatki gospodarzy. Przykro patrzyło się na to jak z wielką łatwością Gabala wyrywa Jagiellonii nagrodę za poprzedni, trudny sezon. Dla Cernycha, Novikovasa, Tarasa, Gutiego i innych to właśnie mecze pucharowe były nagrodą. Chłopaki mogli pokazać się Europie. Zabrakło szczęścia, które jest nieodłącznym elementem sportu.

“Kiełbasy do góry” powiedziałby Janusz Wójcik. Podobny przekaz mam dla piłkarzy i kibiców. Odpadliśmy z tej zajebistej przygody jaką była Liga Europy. Czas pozbierać się fizycznie i psychicznie. W niedzielę walka o trzy punkty i inauguracja sezonu LOTTO Ekstraklasy na stadionie w Białymstoku. Górnik nie przyjedzie dostać kilku bramek. Zabrzanie wpadną tu po zwycięstwo. Zaskoczyli już z Legią, co pokazuje, że nie można ich lekceważyć. Lekiem na całe zło może okazać się Jacek Góralski, który prawdopodobnie wróci do jedenastki meczowej. To jest podpora tej drużny. W meczu z Gabalą właśnie jego zabrakło. Góral jest ryglem defensywy. Jeśli odejdzie, a przecież mówi się o  transferze do Łudogorca Razgard, to Duma Podlasia może mieć duże problemy w walce o “ósemkę” – bo takie właśnie zadanie przed podpisaniem kontraktu otrzymał Ireneusz Mamrot od Cezarego Kuleszy.

Zapominamy o Gabali, zapominamy o czwartkowym meczu i blamażu. Czas zakasać rękawy i pokazać tym wszystkim śmieszkom, że Jagiellonia to nadal drużyna. Jagiellonia to monolit, który rozbije w niedzielę Górnik. Z takim przesłaniem Was zostawiam i zapraszam w przyszłym tygodniu. Ciekawe co tym razem wydarzy się przez te kilka dni? Może transfery? Do zobaczenia.

 

Robert Bońkowski

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.


x