Pedro Tiba: Wróciła radość z gry

Pedro Tiba

Krzysztof Drobnik (Piłkarski Świat)

Pedro Tiba, to jeden z tych piłkarzy, dla których kibice kupują bilety. Portugalczyk od samego początku pobytu w Poznaniu pokazuje, że jest zawodnikiem wybijającym się ponad przeciętność naszej Ekstraklasy. Dobra gra poznańskiego Lecha zależy w dużej mierze od Tiby. Dziś fani Kolejorza mogą czuć się ukontentowani tym, co Tiba prezentuje na boisku. 

Wejście smoka

Gdy w 2018 r. do Kolejorza prowadzonego wówczas przez Ivana Djurdjevicia dołączali dwaj Portugalczycy – Pedro Tiba oraz Joao Amaral, kibice z Poznania obiecywali sobie wiele po obu tych piłkarzach. Brawa za te transfery zebrał wtedy popularny “Djuka”, który był w stanie nakłonić Tibe do przyjścia właśnie do Lecha. I to pomimo tego, że sam Pedro mówił wówczas, że znacznie korzystniejszą ofertę przygotował turecki Bursaspor.

– “Zadzwonił do mnie konkretny człowiek o podobnym charakterze. Świetnie przygotowany trener, który tak jak ja nie szuka wymówek, tylko rwie się do pracy. Słyszałem wcześniej o Lechu, ale on pokazał mi wielkość tego klubu. Trybuny, grę o puchary, presję. Przyjechałem tu, żeby zostać mistrzem i zagrać w Europie. Wreszcie walczyć o wszystko” – tak wybór Lecha tłumaczył Pedro Tiba w wywiadzie dla Przeglądu Sportowego.

Wiemy doskonale jak potoczyły się losy Ivana Djurdjevicia w roli szkoleniowca Kolejorza. Wiemy jak wygląda sytuacja z Joao Amaralem, który wyjechał grać do Portugalii, tłumacząc to względami rodzinnymi. Jednak Pedro to zupełnie inny typ zawodnika. Dla wielu to kapitan bez opaski. To on bardzo często zabiera głos w sytuacjach boiskowych i mobilizuje kolegów do lepszej gry lub zwraca uwagę no to, że trzeba się pilnować. Sam Pedro Tiba od samego początku zaskarbił sobie serca fanów Lecha Poznań. Bramka zdobyta w ligowym debiucie z Wisłą Płock, przypomniała kibicom z Poznania innego świetnego środkowego pomocnika, który czarował kiedyś w barwach Kolejorza. Można się spierać, który gol był piękniejszy – ten Pedro, czy bramka Henry’ego Quinterosa ze starcia z ŁKS-em w roku 2006.

Tak czy inaczej Portugalczyk jest dziś jednym z najważniejszych piłkarzy w kadrze Lecha i ciężko wyobrazić sobie grę poznaniaków bez Pedro Tiby.

Transfer, który pomógł

Na początku roku na kibiców Lecha spadł zimny prysznic. Okazało się bowiem, że jeden z najlepiej wyszkolonych technicznie zawodników opuszcza Poznań. Joao Amaral – bo o nim mowa, ze względu na wymienione wyżej względu wrócił do Portugalii. Pedro Tiba rzecz jasna pozostał w Poznaniu. Jednak pojawiały się głosy (nie wiem, na ile poważne), że i on będzie chciał odejść z klubu, bo stracił swojego kompana. Wiemy doskonale jak to często wygląda – zawodnik aklimatyzuje się w zespole lepiej wtedy, gdy ma z kim po treningach zamienić słowo i może w jakiś sensowny sposób spędzić czas wolny. W przypadku Pedro Tiby nic takiego nie miało miejsca. Poniekąd potwierdza moje słowa, że jest to inny typ zawodnika niż wielu innych obcokrajowców.

Gdy okazało się, że z Lechem żegna się Darko Jevtić było wiadomo, że działacze z Poznania muszą sprowadzić zawodnika w miejsce byłego kapitana. Praktycznie od razu namaszczony na następce Darko został były już piłkarz ŁKS-u – Dani Ramirez. Hiszpan zaraz po podpisaniu kontraktu powiedział, że to m.in Pedro Tiba sprawił, że ten zdecydował się na dołączenie do niebiesko-białych.

– “To nie jest tak, że tylko Pedro przekonał mnie do przejścia do Lecha. Sam chciałem grać w większym klubie. Ale to prawda, po rozmowie z nim byłem zdecydowany co do transferu. Cieszę się też, że świetnie mówi w języku hiszpańskim. Dzięki temu lepiej rozumiemy się na boisku” – po tych słowach Daniego Ramireza szacunek do Pedro Tiby urósł jeszcze bardziej. Zresztą tą współpracę, o której mówi nowy rozgrywający Kolejorza widać od samego początku. Pedro i Dani znaleźli wspólny język nie tylko poza murawą. Co ważniejsze dla wszystkich związanych z Kolejorzem, na boisku też pokazują, że potrafią razem grać. Nie da się nie zauważyć również tego, że na twarz Portugalczyka wrócił szczery uśmiech i radość z gry. Wiemy przecież, że dobry Pedro Tiba to dobry Lech Poznań.

Rysa na szkle

W tej całej beczce miodu związanej z Tibą musi się niestety pokazać łyżka dziegciu. Otóż Pedro Tiba swojego ostatniego gola zdobył ponad rok temu. Było to w starciu z Wisłą Kraków, które odbyło się 21.12.2018 r. Szmat czasu jak na zawodnika, który potrafi podłączyć się do akcji ofensywnej, a nawet samemu stowrzyć sobie okazję do zdobycia gola. Wydawało się, że posucha z golami zakończy się w meczu z Cracovią. Wówczas Pedro Tiba popisywał się indywidualnymi rajdami, ale brakowało jemu wykończenia. Świetnie bronił Michal Pesković.

Po spotkaniu w Krakowie zawodnicy Dariusza Żurawia podejmowali na swoim boisku Lechię Gdańsk. W tym meczu Tiba również miał szansę na zdobycie gola. Jednak w sobie tylko znany sposób Dusan Kuciak poradził sobie z próbą Portugalczyka. Pedro był w szoku, że bramkarz Lechii wybronił uderzenie z kilku metrów i podbiegł z uśmiechem klepnąć go w plecy. Osobiście mam jednak pewność, że już niedługo Pedro Tiba trafi do siatki, czym jeszcze bardziej uraduje fanów Lecha Poznań.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.


x