O rezygnacji Obraniaka słów kilka

Ludovic Obraniak – a właściwie jego decyzja o rezygnacji z gry w Reprezentacji Polski jest ostatnio bardzo głośno komentowana przez każdego, kto ma chociaż trochę wspólnego z piłką nożną w Polsce.
Na temat jego decyzji wypowiadają się eksperci, kibice, byli piłkarze a nawet sam Zbigniew Boniek piastujący funkcję prezesa PZPN.

Nic w tym dziwnego, bowiem o ile każdy sam subiektywnie może ocenić realną wartość Obraniaka dla kadry narodowej o tyle sama decyzja oraz jej moment (tuż przed kolejnymi meczami eliminacyjnymi decydującymi o awansie do Mistrzostw Świata) wydają się być dosyć zaskakujące na pierwszy rzut oka, ale czy aby na pewno?.

Gdyby się bliżej zastanowić to Ludo pokazał nie raz i nie dwa, że za biało-czerwone barwy umierać nie zamierza.

Sprawiał wrażenie człowieka, który przyjeżdża po to, aby rozegrać mecz.
Dla niego mecze drużyny narodowej były tylko kolejnym piłkarskim spotkaniem w którym występował i próżno było tam szukać jakiegoś zaangażowania emocjonalnego.
Można odnieść wrażenie, że to właśnie dzięki temu braku „uczucia” do kadry Obraniakowi było łatwiej z kadry zrezygnować.

Na przykładzie tej sprawy należałoby się zastanowić nad głębszym sensem powoływania zawodników, którzy mają polskie korzenie.
Jasnym jest przecież, że zdecydowana większość naturalizowanych graczy nie jest związana sentymentalnie z Polską a w sytuacji, gdy nasza kadra jest raczej średniakiem Europy – braki w umiejętności trzeba nadrabiać walecznością na boisku.

Obraniak pokazał, że tej waleczności mu brak i istnieje ryzyko, że za jakiś czas jego śladem pójdą inni zawodnicy, których sprowadzano do reprezentacji z różnych zakątków Europy.

Sam zawodnik w swoim oświadczeniu napisał, że przyczyną jego rezygnacji są ciągłe ataki, które były kierowane w jego stronę.
Nie wymienia nikogo z nazwiska ale nie trudno wskazać ludzi, którym z zawodnikiem Bordeaux było nie po drodze.
Pytanie czy jest to rzeczywisty powód, czy tylko jedynie pretekst, aby wycofać się z gry w kadrze, która ma już tylko iluzoryczne szansę na awans z grupy.

Zapewne do czasu meczu z Mołdawią nikt po Obraniaku płakał nie będzie, ponieważ wszyscy w kraju będą zbyt zajęci ustalaniem składu i przewidywaniem wyniku.
Poza tym od dłuższego czasu nikt chyba nie miał wątpliwości, że Obraniak kadry Fornalika nie zbawi a wszelkie spory dotyczyły jedynie oceny jego przydatności dla niej.
Nie trudno jednak przewidzieć, że cała kwestia rezygnacji Ludovica wróci jak bumerang w przypadku niekorzystnego dla Polski wyniku w tym meczu, który definitywnie zamknąłby nam szansę na awans do Mistrzostw Świata w Brazylii.

Sam zawodnik utrzymuję, że wróci do kadry w momencie, gdy Waldemar Fornalik pożegna się z rolą selekcjonera, co może nastąpić wraz ze stratą matematycznej szansy na awans -jednak pytanie czy przyszły selekcjoner, ktokolwiek by nim nie został – także będzie w tej kadrze Obraniaka widział i o realny sens jego powoływania wciąż pozostaje otwarte.

Jakub Zaczkiewicz

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.


x