Michniewicz: Pierwszy raz odkąd jestem w Legii mogłem usłyszeć wsparcie kibiców

Czeslaw Michniewicz

fot. Mateusz Kostrzewa / Legia.com

– Widzimy się w dobrych humorach, ale zostały one wystawione na naprawdę dużą próbą – powiedział w pierwszych słowach Czesław Michniewicz po wygranej z Wartą Poznań (3:2).

W głównej mierze, to Filip Mladenović poprowadził legionistów do zwycięstwa z beniaminkiem. Serba jednak zabraknie za tydzień, bowiem obejrzał czwarty żółty kartonik w kampanii ligowej. – Na razie żyjemy meczem z Wartą Poznań. Do spotkania w Lubinie pozostało jeszcze trochę czasu. Opcji jest na pewno kilka. Wiedzieliśmy, że Mladen w którymś momencie nam wypadnie, dlatego nie jest to dla nas duże zaskoczenie. Mamy swoje opcje i zobaczymy jak się to potoczy – tłumaczy trener.

– Warta zagrała odważnie, dzięki czemu byliśmy świadkami naprawdę dobrego widowiska. Później mecz się wyrównał i w tym momencie padła bramka dla naszych rywali. Takie gole zdobywa się raz na całe życie. Szybko odpowiedzieliśmy na to trafienie po bardzo ładnej i składnej akcji – dodał.

– W przerwie dokonaliśmy zmiany. Planowaliśmy wcześniej, że swoją szansę dostanie Tomas Pekhart, powracający do nas po kontuzji. Dalej szukaliśmy gry kombinacyjnej, a nasz styl się nie zmieniał. Zdobyliśmy trzecią bramkę, po bardzo ładnej akcji. Wydawało się, że wszystko jest w porządku. Szykowaliśmy już zmianę Ernesta Muciego za jednego z naszych pomocników. W tym czasie był rzut rożny i przypadkowy rzut karny. Staraliśmy się grać do końca, ale nie było to już piękne widowisko. Najbardziej żałuję sytuacji przy wyniku 3:1. Paweł Wszołek wychodził z kontrą i miał kilka opcji do podania. Niestety, nie udało się tej akcji zakończyć golem. Takie mecze się zdarzają – ocenił.

Ogromne kontrowersje wywołali kibice Legii, którzy tłumnie zgromadzili się pod stadionem. – Chciałem jeszcze podziękować za doping w imieniu swoim i całej drużyny. Czuliśmy wsparcie kibiców. Pierwszy raz odkąd jestem w Legii mogłem usłyszeć ich wsparcie. To było niesamowite. Widziałem zdziwienie Filipa Mladenovicia, który nie wiedział skąd ten dźwięk pochodził. Pokazałem mu wtedy, że ten doping pochodzi zza stadionu, a nie z megafonów – podkreślił Michniewicz.

źródło: legia.com /

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.


x