LM: Rewelacyjni Belgowie grają dalej. Porto wiceliderem

Źródło: twitter.com/ChampionsLeague

Przewodzący tabeli grupy B Ligi Mistrzów belgijski Club Brugge dzięki kapitalnej postawie Simona Mignoleta bezbramkowo zremisował na wyjeździe z Atlético Madryt i zapewnił sobie wyjście z grupy. W drugim spotkaniu w ramach tej grupy portugalski FC Porto wygrał na wyjeździe 3:0 z Bayerem Leverkusen, dzięki czemu przesunął się na pozycję wicelidera.

Już zbyt dużo wpadek w trwającej edycji Ligi Mistrzów zanotowali piłkarze Atlético Madryt. Mający na koncie trzy punkty zespół z Hiszpanii podejmował na swoim terenie niepokonany Club Brugge. Belgowie są bez wątpienia jedną z rewelacji tegorocznych rozgrywek, która ma duże szanse na występy wiosną w Lidze Mistrzów.

Zespół prowadzony przez Diego Simeone koniecznie chciał zrewanżować się za wstydliwą porażkę 0:2 w ostatnim, wyjazdowym meczu z mistrzem Belgii. Hiszpanie od pierwszej minuty zdecydowanie przeważali nad swoim rywalem, który jednak umiejętnie się bronił, a przede wszystkim miał w swoich szeregach Simona Mignolet. Doświadczony golkiper jeszcze w pierwszej połowie dwukrotnie udanie interweniował po strzałach Antoine’a Griezmanna.

Po przerwie Mignolet nie tracił formy. W 50. minucie powstrzymał próbę lobu Griezmanna. Po chwili uśmiechnęło się również do niego szczęście, bo próbujący skierować futbolówkę do opustoszałej bramki Ángel Correa przestrzelił. Kolejny wielki moment bramkarz Clubu Brugge zanotował już w samej końcówce. W 89. minucie bardzo szczęśliwie, lecz finalnie bardzo skutecznie Mignolet twarzą obronił silny strzał z kilku metrów Álvaro Moraty. Już w drugiej minucie doliczonego czasu gry wprowadzony z ławki napastnik Atlético po raz kolejny przegrał pojedynek jeden na jeden z niepokonanym tego dnia Mignoletem.

Clubowi Brugge nie zaszkodził nawet czerwona kartka, którą w 81. minucie za dwa żółte kartoniki otrzymał Kamal Sowah. Po czterech spotkaniach Club Brugge ma dziesięć punktów, ale co jeszcze bardziej godne uwagi, nie stracił żadnego gola. Belgowie tym samym są praktycznie pewni awansu do 1/8 finału Ligi Mistrzów. Atlético natomiast ma na koncie zaledwie cztery “oczka” i o grę w fazie pucharowej Ligi Mistrzów będzie rywalizował zapewne z drugim w tabeli FC Porto. Drużyna prowadzona przez Diego Simeone jednocześnie nie może lekceważyć tracącego do niej jeden punkt Bayeru Leverkusen, z którym zmierzy się w następnej kolejce.

Club Atlético de Madrid (Hiszpania) – Club Brugge KV (Belgia) 0:0

Atlético: Jan Oblak – Nahuel Molina, José María Giménez, Stefan Savić, Reinildo Mandava – Thomas Lemar (Álvaro Morata 60′), Geoffrey Kondogbia, Koke (Rodrigo De Paul 60′), Saúl Ñíguez (Matheus Cunha 73′) – Ángel Correa (Yannick Ferreira Carrasco 60′), Antoine Griezmann (Axel Witsel 79′).

Club Brugge: Simon Mignolet – Denis Odoi, Brandon Mechele, Abakar Sylla – Andreas Skov Olsen (Bjorn Meijer 50′), Casper Nielsen, Raphael Onyedika, Hans Vanaken, Tajon Buchanan (Clinton Mata 84′) – Kamal Sowah, Ferran Jutglà (Éder Balanta 73′).


W Leverkusen na gola długo czekać nie musieliśmy. Już w 6. minucie kapitalną asystą popisał się … bramkarz FC Porto. Pod własną bramką Diogo Costa dostrzegł trochę wolnego miejsca na lewej stronie boiska, gdzie po jego zagraniu Wenderson Galeno z łatwością wyprzedził Odilona Kossounou, a następnie ograł Jonathana Taha i mocnym uderzeniem przy bliższym słupku pokonał Lukasa Hradecky’ego.

“Aptekarze” do przerwy spokojnie powinni nawet wygrywać. Zdecydowanie najlepszej okazji gospodarze nie wykorzystali dziesięć minut po stracie gola. Całą sytuację wykreowało ospałe zachowanie Mateusa Uribe we własnym polu karnym. Kolumbijczyk zamiast kopnąć futbolówkę to sfaulował Mitchella Bakkera, przez co Istvan Kovacs wskazał na jedenasty metr. Do futbolówki podszedł Kerem Demirbay, który jednak uderzył na tyle słabo i czytelnie, że Costa zdołał sparować ją do boku.

Śmiało można zaryzykować stwierdzeniem, że prowadzony od pewnego czasu przez Xabiego Alonso Bayer szansę na wyjście z grupy znacznie ograniczył sobie przez własną indolencję strzelecką w dwumeczu z FC Porto. Tydzień temu w przegranym 0:2 wyjazdowym meczu rzutu karnego nie wykorzystał Schick, a tym razem pojedynek z golkiperem rywala przegrał jego kolega z zespołu.

Bramkarz Porto ostatecznie przepuścił strzał swojego rywala. W 36. minucie po zagraniu z lewej strony boiska Calluma Hudsona-Odoi celny strzał na bramkę oddał Amine Adli. Dopiero powtórki pokazały jednak, że bramkarzowi Porto interwencję uniemożliwił znajdujący się na pozycji spalonej Patrick Schick, od którego futbolówka się odbiła.

Podobnie jak w pierwszej połowie, tak i po przerwie kibice Porto nie musieli długo czekać na gola swoich piłkarzy. W 51. minucie Galeno został zaatakowany od tyłu przez Adliego, za co Kovacs podyktował drugi tego dnia rzut karny. Odpowiedzialność na swoje barki wziął napastnik gości Mehdi Taremi, który w odróżnieniu od Demirbaya zmylił rywala i precyzyjnym uderzeniem podwyższył prowadzenie przyjezdnych.

Dziesięć minut później sytuacja się powtórzyła. Tym razem szarżującego z lewej strony pola karnego Galeno powalił występujący na prawym boku defensywy Kossounou. Do rzutu karnego ponownie podszedł Taremi, który po raz drugi pokonał reprezentanta Finlandii. Tym razem jednak Hradecky nie był bez szans. Piłkę kopniętą po ziemi przez Irańczyka bramkarz Bayernu miał już na rękawicy, jednak ostatecznie zdołał ją zbić na tyle słabo, że ta odbiła się od słupka i zatrzepotała w siatce.

Bayer miał jeszcze kilka szans, by przed własną publicznością zanotować choćby jedno, honorowe trafienie. Nieskutecznością popisywali się jednak Hudson-Odoi i Schick. Bardzo niecelnie z dystansu uderzał także grający na środku defensywy Piero Hincapié. W 80. minucie świetną interwencją po strzale Moussy Diaby’ego popisał się Costa.

Dzięki tej wygranej Portugalczycy z sześcioma punktami przesunęli się na drugą pozycję w tabeli. Awans do fazy pucharowej Porto przyklepać może już w kolejnej kolejce, pod warunkiem pokonania pewnego awansu Clubu Brugge, przy jednoczesnej stracie punktów Atlético z Bayerem Leverkusen. Wszystko jednak wskazuje, że o drugie miejsce w grupie B oba zespoły stoczą bezpośredni pojedynek w ostatniej kolejce.

Bayer Leverkusen natomiast znacznie zmniejszył swoje szansę na wyjście z grupy Ligi Mistrzów. Z ich perspektywy znacznie bardziej realna jest perspektywa walki o 1/16 finału Ligi Europy. Warunkiem niezbędnym będzie jednak pokonanie w Madrycie Atlético, które nie może pozwolić już sobie na utratę punktów. Ewentualna porażka na Wanda Metropolitano sprawi, że przedstawiciel niemieckiej Bundesligi w ostatniej kolejce z Clubem Brugge zagra już tylko rekreacyjnie, bo szans na wiosnę w europejskich pucharach już nie będzie.

TSV Bayer 04 Leverkusen (Niemcy) – FC Porto (Portugalia) 0:3 (0:1)

Wenderson Galeno 6, Mehdi Taremi 53 (karny), 64 (karny)

Bayer: Lukas Hradecky – Odilon Kossounou (Edmond Tapsoba 69′), Jonathan Tah, Piero Hincapié, Mitchell Bakker – Amine Adli (Paulinho 57′), Charles Aránguiz, Kerem Demirbay, Moussa Diaby (Timothy Fosu-Mensah 88′), Callum Hudson-Odoi (Adam Hložek 69′) – Patrik Schick.

Porto: Diogo Costa – João Mário (Evanilson 46′), Fábio Cardoso, David Carmo, Zaidu Sanusi – Otávio, Mateus Uribe (Bernardo Folha 85′), Stephen Eustáquio (Toni Martínez 90′), Pepê – Wenderson Galeno (Gonçalo Borges 85′), Mehdi Taremi (Danny Namaso 90′).

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.


x