Kolektyw pod znakiem Maków – Jacek Berensztajn

Dla beniaminka trudno wymarzyć sobie lepszy początek sezonu niż zasłużona wygrana na obiekcie mistrza kraju. Po takim otwarciu piłkarzom GKS-u Bełchatów łatwiej będzie się grało w kolejnych meczach – mówi Jacek Berensztajn, jeden z najlepszych zawodników w historii „Brunatnych”, a obecnie trener czwartoligowego Zawiszy Pajęczno.

Jak zareagował pan na wynik GKS-u w Warszawie?

Akurat miałem przyjemność oglądać ten mecz na żywo z trybun w Warszawie, bo kiedy tylko mi czas pozwala, staram się bywać również na meczach wyjazdowych GKS-u. I muszę przyznać, że byłem bardzo mile zaskoczony. Nie tylko wynikiem, ale także faktem, że wygrana 1:0 całkowicie się bełchatowianom należała. GKS grał mądrze, z dużym zaangażowaniem i nie pozwolił na zbyt wiele Legii. Inna sprawa, że warszawski zespół początku tego sezonu ogólnie nie może zaliczyć do udanych. Słabości rywala trzeba jednak umieć wykorzystać i za to też podopiecznym Kamila Kieresia należą się duże brawa.

Teraz bełchatowianie zagrają u siebie z Koroną, która nie zachwyciła w pierwszej kolejce. Jak pokazują notowania bukmacherskiej Fortuna, GKS jest faworytem tego meczu. Poradzi sobie w tej roli?

Myślę, że tak. Atut własnego boiska i jeszcze większa wiara w siebie, będąca efektem wygranej z Legią, powinny pomóc w odniesieniu kolejnej wygranej. Stawiam 2:0 dla GKS-u. Sześć punktów w dwóch pierwszych meczach pozwoliłoby nabrać drużynie niezbędnego spokoju przed dalszą częścią rozgrywek. Bo wiadomo, że zawsze w przypadku beniaminka inauguracja sezonu wiąże się z pewnym niepokojem, który może chwilami plątać nogi na boisku.


Co będzie najsilniejszą bronią GKS-u w obecnych rozgrywkach?

Wszystko wskazuje na to, że skrzydła, na których szaleją bracia Makowie. Michał i Mateusz potwierdzili w Warszawie, że zrobili duży postęp przez ostatnie miesiące i rywale będą musieli się mocno napracować, żeby ich powstrzymać. Warto też podkreślić dobre zgranie zespołu i przemyślaną politykę transferową. Po raz kolejny na Sportową nie trafił nikt przypadkowy. Zamiast testowanych zawodników „znikąd”, do GKS-u trafili gracze już wcześniej upatrzeni, którzy mieli czas na wkomponowanie się w drużynę.

Bolączką klubu pozostaje frekwencja na meczach. Dobre wyniki przyciągną na stadion większą rzeszę fanów? Czy dalej siatkówka będzie w Bełchatowie poza konkurencją?

Wszystko zależy od piłkarzy. Nic tak nie nakręca koniunktury jak dobra gra i wyniki. Gdyby przy około 60 tysiącach mieszkańców miasta na mecze przychodziło po 4-5 tysiące widzów, byłby to przyzwoity rezultat. Sądzę, że jest to realne, bo ekstraklasa zawsze wywołuje większe zainteresowanie. Podobnie jest zresztą ze szkoleniem młodzieży. Dużo łatwiej się skusić na treningi w klubie z ekstraklasy niż pierwszej czy drugiej ligi. Mam nadzieję, że nie inaczej będzie to wyglądało w Bełchatowie. Zwłaszcza że jako były trener młodzieży w GKS-ie mogę śmiało powiedzieć, iż – jak na polskie realia – naprawdę nie można narzekać na bazę i warunki do pracy szkoleniowej.

Jeszcze w pierwszej lidze GKS doczekał się reprezentanta Polski w osobie Macieja Wilusza. Z obecnego składu widzi pan kogoś z szansami na pokazanie się w kadrze w najbliższym czasie?

Przykład Maćka działa bardzo pozytywnie na innych zawodników, bo pokazuje, że Adam Nawałka jako selekcjoner przed nikim nie zamyka drzwi do reprezentacji. Jeśli nie wydarzy się nic nieprzewidzianego, kolejnymi kadrowiczami z Bełchatowa powinni być wspomniani już bracia Makowie. Oni są z kolei dowodem na to, że czasem warto zrobić pozorny krok w tył, aby później znowu iść mocno do przodu. Rok temu dużo mówiło się o ich odejściu do mocniejszych klubów, ale ostatecznie Michał i Mateusz zdecydowali, że najkorzystniejsza będzie dla nich dalsza regularna gra w pierwszoligowym GKS-ie. I teraz są na najlepszej drodze, żeby podbić ekstraklasę. Tymczasem wielu wyróżniających się również wówczas zawodników gdzieś teraz przepadło po zmianie barw.

Które miejsce na koniec sezonu będzie sukcesem „Brunatnych”?

Ciężko być w tej kwestii oryginalnym – idealnie byłoby dla GKS-u znaleźć się w ósemce po zasadniczej części sezonu i później móc już spokojnie szykować zespół do kolejnych rozgrywek. Myślę, że przy tak wyrównanej lidze jest to jak najbardziej do zrealizowania. W Bełchatowie naprawdę powstał teraz fajny kolektyw, który jeszcze niejednemu faworytowi napsuje sporo krwi.

Nie czuje się pan trochę nieswojo z myślą, że Bełchatów jest jedynym przedstawicielem województwa łódzkiego w ekstraklasie i co najmniej przez rok nie będzie żadnych derbów regionu?

Rzeczywiście szkoda, że w najbliższym czasie nie będzie derbów, bo one zawsze wywołują dodatkowe emocje. Ale taki jest już urok futbolu, że poszczególne drużyny przeżywają wzloty i upadki. Przykład GKS-u pokazuje jednak, że nie wolno załamywać się spadkiem. Trzeba po prostu ciężko pracować z myślą o powrocie w szeregi najlepszych. W Widzewie na pewno mają takie ambicje, ŁKS też już zaczął ponownie piąć się w krajowej hierarchii. Kwestią czasu są zatem ponowne mecze o prymat w województwie.

 

Źródło: FourFourTwo

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.


x