Kolejne zwycięstwo Barcelony, kolejna bramka Neymara w ICC

flickr.com

FC Barcelona kontynuuje swoją zwycięską passę. Tym razem jej rywalem okazał się zespół Manchesteru United. Ekipie Blaugrany jednak nie stanowiło to zbyt wielkiego oporu. Mecz zakończył się wynikiem 1:0, oczywiście na korzyść Barcy.

Od pierwszego gwizdka sędziego obydwie ekipy narzuciły wysokie tempo, piłka przemieszczała się od bramki do bramki, aż w końcu w niej wylądowała. Stosunkowo późno, bowiem dopiero w 31 minucie, ale jednak. Fatalny błąd popełnił we własnym polu karnym Antonio Valencia, co skutkowało jedyną bramką w tym spotkaniu. Jej strzelcem – nie kto inny jak Neymar. Brazylijczyk powoli zakotwicza się w Barcelonie, a kursy na jego odejście drastycznie wzrosły. W drugich 45 minutach na murawę wyszły niemal dwie zupełnie inne jedenastki (tym razem komentator nie rozmyślał nad tym “dziwnym zdarzeniem” przez resztę spotkania). Mecz nam się lekko popsuł, akcji było jak na lekarstwo, mnóstwo fauli i nieporadnej gry, aż do 85 minuty, wtedy Czerwone Diabły próbowały jeszcze coś wskórać, ale to na nic- sędzia zakończył to spotkanie i wynik z 31 minuty zachował się, aż do końca spotkania.. Tym samym Barcelona została liderem tabeli ICC, wyprzedzając właśnie Manchester United.


No i nie mogło zabraknąć, krótkiej i nieobiektywnej prywatnej opinii. Cieszy kolejny, dobry występ Neymara, tym razem Messi nie oddawał mu już stałych fragmentów gry, jak w meczu z Juventusem, ale Brazylijczyk dobrze się czuł na boisku. Ale i tak największym plusem spotkania wybrałbym Carlesa Alenę. Nie wiem, czy faktycznie wypadł tak rewelacyjnie, czy tylko było takie wrażenie, kiedy w tle widzieliśmy średnio dziś dysponowanych Iniestę i Busquetsa. W każdym bądź razie z chłopaka można wykrzesać tyle talentu, że mógłby być jednym z lepszych pomocników Europy (a może i świata), albo tyle pieniędzy, że Messi i Ronaldo uregulowali by wszystkie swoje podatkowe długi. Poza tym nikt się w ekipie Blaugrany nie wyróżnił, ale też nie można się do nikogo o nic przyczepić. W Manchesterze United natomiast, linia obrony przypomina pas kabaret. O ile klub po niebieskiej stronie Manchesteru wszystkie fundusze pokłada w obronę, o tyle United (pomijając transfer Lindelofa) musi pamiętać, że zwykle nie gra się formacjami na 8 napastników i dobrze jakby jakaś równowaga była. Valencia – tragedia. Smalling – tragedia. Lindelof – tragedia, ale trochę mniejsza. (Chociaż w głębi duszy nadal wierzę, że Szwed się jakoś odnajdzie w tym klubie). Podsumowując: In plus – Alena i Neymar, In Minus – cała linia obrony Manchesteru United.

 

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.


x