Klasa Bayernu, Neymar reaktywacja, trzęsienie ziemi w Barcelonie? Liga Mistrzów wróciła i ponownie zamieszała!

Liga Mistrzów

Liga Mistrzów (Champions League) / fot. Mikołaj Barbanell (Piłkarski Świat)

W poprzednich latach typując ekipy, które miałyby się znaleźć w fazie pucharowej Ligi Mistrzów, zazwyczaj można było zawęzić grono do m.in. dziesięciu – 12 drużyn. I tak rok w rok te składy finalistów i zestawienia były podobne do siebie. Niektóre rywalizacje nawet powtarzały się. Jasne, bywał rodzynek, który na stałe nie należał do elity. Ale to były pojedyncze przykłady.

W tym roku Champions League postanowiła zaszaleć. FC Barcelona czy Manchester City z kretesem odpadły na dość wczesnym etapie dla tych klubów. Bo tak trzeba nazwać porażki w ćwierćfinałach. Nie mówiąc o Realu Madryt czy Liverpoolu. I o ile obecność Bayernu Monachium i Paris Saint-Germain w półfinałach nie dziwi, to już mało kto pewnie wskazywał na Olympique Lyon i RB Lipsk. Zwłaszcza na Francuzów. A tu proszę. Obydwa zespoły awansowały i to pokonując teoretycznie większe marki od siebie. I jasne – trzeba pamiętać o braku rewanżów czy formie turniejowej w finałach. Ale według mnie zbyt wielkich przypadków, pod względem sportowym, w tych rezultatach jednak nie było.

Trudno stwierdzić co było większą porażką w tych ćwierćfinałach. 8-2 Barcelony z Bayernem czy jednak odpadnięcie Manchesteru City, gdy piłki meczowej nie wykorzystał Raheem Sterling. Sądzę jednak, że o ile wiadomo było o fatalnym sezonie Katalończyków i dużej sile ekipy z Monachium, to Olympique Lyon jest dla mnie największą sensacją tego sezonu. Przecież – Francja skończyła rozgrywki ligowe dużo wcześniej niż Anglia. Do tego Lyon jedyny poważny mecz zagrał z PSG w Pucharze Ligi Francuskiej. Był więc wskazywany na pożarcie w starciu z drużyną Josepa Guardioli. A w przypadku Barcelony wrażenie mogą robić rozmiary porażki.

Wielki Bayern, wirus Barcelony

Te 8-2 natychmiast wszystkim skojarzyło się z pamiętnym meczem Niemiec z Brazylią. Nic dziwnego. Można powiedzieć, że okoliczności rzeczywiście były dość podobne. Mimo, że Bayern od kilku miesięcy jest niesamowicie nakręcony, to nikt nie spodziewał się raczej aż takiego pogromu. Jasne, Bayern rzadko popełnia błędy, a do tego jest piekielnie skuteczny z przodu. Pokazywał to wielokrotnie. Ale oglądając czwartkowy mecz miałem wrażenie, że może lepiej byłoby, jakby Barcelona w ogóle nie wychodziła na drugą połowę. Tam już nie było co zbierać. Widać było, że zespół jest rozbity i bez pomysłu. A i Setiena jako wielkiego motywatora w przerwie ciężko było sobie wyobrazić. Katalończycy byli kompletnie nijacy, powolni. Chyba jedynemu, któremu chciało się jeszcze grać był Arturo Vidal, jak zwykle nie odstawiał nogi.

Jeżeli po takim blamażu w Barcelonie nie będzie trzęsienia ziemi pod względem organizacyjnym i kadrowym, to nie wiem co musi go wywołać. Mniej więcej od dwóch, trzech lat ta ekipa właściwie stanęła w miejscu. Na niewiele stają się kolejne zmiany trenerów, bo przynoszą coraz to większe kompromitacje w Lidze Mistrzów. A o transferach czy aferach wokół klubu nie będę się rozpisywał, bo to materiał niemalże na magisterce. Mnóstwo artykułów i felietonów na ten temat można przeczytać na naszym portalu.

Dokąd zmierzasz Barcelono?

Bardziej zastanawia mnie – co dalej? Nowy trener, przedwczesne wybory… okej. Ale nic to nie przyniesie, jeżeli i w samej kadrze nie zrobi się większej rewolucji. Zawodnicy stają się wiekowi. Choć Lionel Messi nadal jest wielki (co pokazał w meczu z Napoli), to nie można już opierać drużyny tylko o jego postać. Idealnie pokazuje to casus Juventusu.

Po pierwsze – mam wrażenie, że Barcelona powinna wyjść z pewnego schematu, jeżeli chodzi o grę. Od lat prezentuje mniej więcej to samo. Tiki taka, posiadanie piłki i liczenie na błysk indywidualny danych zawodników. Specjalnie pod to byli dobierani kolejni szkoleniowcy. A pozostałe drużyny po prostu zaczynają rozgryzać ten styl i taktykę. Stawianie na siłę na kogoś, kto ma prezentować “DNA Blaugrany” jest według mnie bez sensu. Sam widziałbym np. Erika ten Haga w Barcelonie, bo zbudował znakomitą drużynę w Amsterdamie. Ale wątpię czy będzie kimś, kto będzie miał wpływ na największe gwiazdy. Więc może (kontrowersyjny, ale jednak) Mauricio Pochettino? Który pokazał, że zarówno może współpracować ze świetnymi zawodnikami, jak i sam kreować kolejnych.

Po drugie – kadra. Z tak radykalnymi krokami jak odejście Messiego oczywiście nie zaryzykowałbym. Ale zastanawiające jest, że od sezonu czy dwóch nie stawia się w Barcelonie tak chętnie na młodych piłkarzy. A przecież La Masia od dawna była promowana jako jedna z najlepszych akademii na świecie. Dlaczego zatem więcej szans mają nie dostać np. Rugui Puig czy Ansu Fati?

Rzekłbym, że w Barcelonie pod względem sportowym jest dużo większy problem niż koronawirus na ten moment. Jest to wirus, który oni sami stworzyli. I muszą teraz znaleźć szczepionkę, który skutecznie zlikwiduje pandemię.

Neymar zmądrzał? PSG może w końcu pokazać, że jest wielkie

Paris Saint-Germain od lat czeka na wielki sukces w postaci triumfu w Lidze Mistrzów. Olbrzymie pieniądze, duże transfery, a z każdym kolejnym sezonem mogli “jedynie” zdominować krajowe podwórko. Wydaje się, że podobnie jak Bayern, są bliżsi wygrania w Champions League w tym sezonie, niż kiedykolwiek wcześniej.

Jasne, nie będę skreślał RB Lipsk, bo powstał tam fenomenalny projekt. A Julian Nagelsmann kontynuuje świetną pracę poprzedników. Ale wydaje się, że siła jest po stronie PSG. W końcu mają Kyliana Mbappe i Neymara. I wystarczy błysk geniuszu jednego z nich, by wygrać mecz.

Chwilę chciałbym poświęcić jednak Neymarowi. Trzy lata. Tyle minęło odkąd odszedł z Barcelony do PSG. W Paryżu miał stać się liderem. Twarzą długofalowego projektu. O ile medialnie to wciąż wielkie nazwisko, to tak naprawdę od sezonu czy dwóch można powiedzieć, że daje z siebie drużynie coraz więcej w kwestii sportowej. Widać to było zwłaszcza w konfrontacji z Atalantą. W momencie, gdy PSG był na skraju kolejnej kompromitacji, to Brazylijczyk wziął ciężar gry na siebie. Nie tylko popisywał się indywidualnie pod bramką rywala (choć też marnował okazje). Trzeba podkreślić, że też tworzył szanse pozostałym kolegom.

Czyżby częste kontuzje plus przerwa przez pandemię spowodowały, że Neymar zmienił nieco podejście do futbolu? Bo to, że ma olbrzymi talent, to wiadomo od lat. Ale tego co mu brakowało, to dojrzałości. I chciałbym uwierzyć, że w końcu jest w stanie grać na miarę oczekiwań wobec jego. Zwłaszcza, że już zbyt młody nie jest – ma w końcu 28 lat. Więc jeżeli rzeczywiście ma głód sukcesów i chce je osiągać nie tylko na krajowej arenie, to lepszego momentu na ogarnięcie się nie mógł znaleźć.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.


x