Podbudowana Szwajcaria i odblokowana Hiszpania w walce o półfinał

Hiszpania Szwajcaria

fot. elcomercio.pe

Zdominowali Słowaków, wchłonęli Chorwatów, choć ostatnia faza meczu wzbudziła niepokój. Potrzebna była dogrywka, aby przypieczętować sukces. Teraz na Luisa Enrique czeka Szwajcaria. Zespół, który był w stanie wyrzucić z turnieju mistrza świata – Francję. Na kwadrans przed końcem regulaminowego czasu gry przegrywali 1:3, by finalnie po serii jedenastek awansować do ćwierćfinału.

Była euforia, ale wyłącznie na chwilę. Nie tylko w obozie Hiszpanów, ale i wśród kibiców pojawił się promyk nadziei. Hiszpanie po kiepskim starcie w końcu się odblokowali, a zwycięska wymiana ciosów z Chorwacją szczególnie cieszy. Po katastrofalnym błędzie Unaia Simona na początku. Po utracie dwubramkowego prowadzenia na kilkanaście minut przed końcem drugiej połowy. Dogrywka nie podłamała, a faworyci stanęli na wysokości zadania. Tak się nie stało z Francuzami i to ma być przestrogą przed meczem ze Szwajcarią. Nikt nikogo nie lekceważy, a tegoroczny turniej Starego Kontynentu już udowodnił, że pojęcie “faworyt” bywa bardzo zdradliwe.

Hiszpanie do ćwierćfinału podchodzą z pokorą. W poniedziałek stali się silniejsi, a teraz Luis Enrique może liczyć na wszystkich graczy, chociaż czterech z nich jest zagrożonych absencją w następnym meczu w przypadku kwalifikacji. Jordi Alba, Sergio Busquets, Rodri i Pau Torres, jeśli obejrzą dzisiaj żółty kartonik, to nie będą dostępni w półfinale, jeśli Hiszpania awansuje dalej. Szwajcaria w znakomitych nastrojach po pokonaniu mistrza świata ma tylko jedną stratę, ale znaczącą. Granit Xhaka, czyli jeden kluczowych zawodników ekipy Vladimira Petkovicia z Hiszpanią nie zagra. O jego miejsce powalczy prawdopodobnie Denis Zakaria i Djibril Sow.

Jakie wnioski po Chorwacji?

Zespół z Półwyspu Iberyjskiego po ostatnim spotkaniu wydaje się jeszcze bardziej zjednoczony niż na początku turnieju. Wrócił Busquets, który ożywił środek pola. Dla niego wszystko jest łatwiejsze, a zespół gra swobodniej. Przed turniejem jego występ był bezdyskusyjny, ale koronawirus pokrzyżował plany. Pedri w końcu wrzucił drugi bieg i znów zachwyca, tak jak robił to w Barcelonie. Dołączył do Koke, który w fazie grupowej był najjaśniejszym punktem drugiej linii. Skrzydłowi w końcu się dotarli, a Alvaro Morata kolejną bramką odciążył głowę. Unai Simon po fatalnym wstępie z Chorwacją rósł z czasem, aby niejednokrotnie uratować drużynę przed porażką. Stał się przykładem. – Liczy się nie błąd, ale to, co po nim zrobisz. Rafael Nadal powiedział, że ma pamięć ryby, a po błędzie stara się o niej zapomnieć. W piłce nożnej też to działa – skwitował Luis Enrique.

Wszystko brzmi pięknie, ale te pstrokate barwy mają swój odcień szarości. Zespół lubi grać piłką i to nikogo nie zaskakuje. Szczególnie ważnym aspektem jest pressing. Nacisk wysoko i błyskawicznie, aby stłamsić rywala i odsunąć od własnej formacji obronnej. Defensywa wydaje się najbardziej wrażliwym punktem, co wykorzystali Chorwaci i zauważyli również dziennikarze. Selekcjoner ma jednak inne zdanie – Uważam, że jesteśmy jedną z najlepszych drużyn w formacji defensywnej na tych mistrzostwach Europy (…) Znajdą się  pojedyncze błędy, ale postawa zespołu jest bardzo dobra, zachowania powtarzają się przez całe Euro i jestem zadowolony z tego, jak radzimy sobie z tymi ostatnimi 10 minutami w obronie – komentował Luis Enrique.

Fakty są takie, że poniekąd ma rację, albowiem Hiszpania nie przegrywa. Tu poprzeczka zawsze powieszona jest wysoko, więc remis uznawany jest za wtopę. W fazie pucharowej nie kończy on rywalizacji. W najgorszym przypadku daje serię rzutów karnych, czego Lucho wolałby uniknąć. Nad defensywą pracował bardzo długo. Chciał zbudować monolit od samego początku. Eksperymentował z przodu, aby znaleźć “klucz uniwersalny”, a z tyłu, bo zmusiła go do tego natura – kontuzje i kiepska dyspozycja poszczególnych graczy. Na Euro sprawdził już wszystkie opcje z wyjątkiem Diego Llorente. Z Jordiego Alby przerzucił się na Jose Gayę. Marcos Llorente stracił miejsce na rzecz Cesara Azpilicuety, a Eric Garcia odsunął Pau Torresa. Aymeric Laporte gra od deski do deski, choć krytykowano go po meczu z Polską za zachowanie przy bramce Roberta Lewandowskiego. Dziś nie ma to już znaczenia, bo karty zostaną rozdane na nowo. Ponownie pytań więcej niż odpowiedzi, chociaż Enrique już do tego przyzwyczaił. Nie sposób go rozgryźć w przypadku doboru składu, ale dla przeciwnika nie jest problemem, by bez względu na wyjściową jedenastkę wykorzystać jej słabości.

Bliżsi niż mogłoby się wydawać

Hiszpanie ze Szwajcarami znają się bardzo dobrze. Jesienią dwukrotnie mierzyli się ze sobą w Lidze Narodów. W pierwszym spotkaniu rozgrywanym na Estadio Alfredo di Stefano nieznacznie wygrali gospodarze. W Bazylei padł remis. – Szczęściem lub nieszczęściem jest to, że dobrze się znamy, bo mierzyliśmy się ze sobą w Lidze Narodów. Oba mecze, zarówno w Szwajcarii, jak i w Madrycie, były bardzo trudne. To będzie skomplikowane, ponieważ to najmocniejsza drużyna, z którą zmierzymy się na tych mistrzostwach Europy. Najbardziej zbliżona poziomem ze względu na to, jak naciskają i atakują – mówił selekcjoner La Roja.

Ostatnie cztery spotkania to jedno zwycięstwo Hiszpanów, jedno Szwajcarów i dwa remisy. Turniejowo trzeba sięgnąć pamięcią do 2010 roku, gdy La Roja zdobyła tytuł mistrza świata, ale z Helwetami przegrała. Na tegorocznym Euro ich historia ma kilka podobieństw. Obie ekipy zaczęły od nieprzekonywującego remisu. W drugim meczu też wyglądało to kiepsko, choć w przypadku podopiecznych Petkovicia skończyło się porażką. Zamknięcie grupy to odkupienie. Jedni z Turcją, a drudzy ze Słowacją. W 1/8 ten sam rytm. Niesamowite widowisko w obu spotkaniach i dyspozycja, która pozwala wierzyć, że dziś zawalczą jak równy z równym.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.


x