Filip Marchwiński: Diament, który przestał błyszczeć

Filip Marchwiński

Krzysztof Drobnik (Piłkarski Świat)

Filip Marchwiński to bez wątpienia jeden z największych talentów, jaki wychował się w Akademii Lecha Poznań. Młody pomocnik Kolejorza z przytupem wszedł do dorosłego futbolu, jednak im więcej dni mija od debiutu, tym więcej pretensji do zawodnika mają kibice. Z jednej strony nadal ma on czas, ale niestety dla niego – czas płynie, a zawodnik stoi w miejscu.

Filip Marchwiński – diament, który przestał błyszczeć

Odkrycie i odważne postawienie na Filipa Marchwińskiego, to chyba jedyna zasługa jaką kibice Lecha będą pamiętali Adamowi Nawałce. To właśnie były selekcjoner w czasie swojej krótkiej przygody w roli szkoleniowca Kolejorza, postanowił dać młokosowi szanse. Młodziutki zawodnik zadebiutował w niebiesko-białych barwach, w wygranym 6-0 meczu z Zagłębiem Sosnowiec. Sam fakt debiutu byłby z pewnością tylko odnotowany, ale piłkarz zadbał o to, aby mówiono o nim dłużej.

Filip Marchwiński odwdzięczył się trenerowi zdobytym golem, czym na stałe zapisał się na kartach historii Lecha Poznań. W momencie zdobycia gola miał on bowiem 16 lat i 340 dni, co spowodowało, że zdetronizował Dawida Kownackiego na szczycie listy najmłodszych strzelców gola dla poznańskiego zespołu.

Bardzo udany początek i słowa otuchy od trenera Nawałki z pewnością dały wychowankowi Lecha pozytywnego kopa. Kibice również nie ukrywali, że liczą na to iż Filip Marchwiński rozwinie się i będzie długo stanowił o sile ich drużyny. Niestety jednak, życie zawodowego piłkarza (również młodego) jest bardzo brutalne. Jednego dnia jesteś na szczycie, a już na drugi dzień kibice i eksperci zaczynają oceniać bardzo surowo.

W przypadku pomocnika Lecha Poznań nie jest inaczej. Młodemu piłkarzowi zaczęło dostawać się za niechlujne podejście do wyznaczonych obowiązków. To czy fani mają rację, czy też przesadzają w swoich opiniach jest kwestią dyskusyjną. Z pewnością w grze Marchwińskiego coś stanęło, a to nie jest dobrą wróżbą. Bardzo nie lubię określenia – piłkarz ma jeszcze czas. Straconego czasu nie da się już nadrobić i tego Filip Marchwiński powinien być świadomy. Bo on nadal jest diamentem, który nie może zabłysnąć.

Spora konkurencja musi pomagać

W tym sezonie Filip Marchwiński dwukrotnie wychodził w pierwszym składzie Kolejorza. Było to w pierwszym tegorocznym meczu z Rakowem Częstochowa oraz w niedawnym starciu z Pogonią Szczecin. Zdecydowanie częściej wychowanek poznańskiej Akademii wykorzystywany jest jako rezerwowy. Wejść z ławki było już w tym sezonie aż 15. Pokazuje to, że Filip Marchwiński przegrywa rywalizację z innymi zawodnika będącymi w kadrze Lecha. Trzeba uczciwie oddać, że wchodzący z ławki zawodnik nie wyróżnia się jakoś szczególnie na murawie. Niejednokrotnie posyłany był on w bój, gdy Lechowi nie szło i trzeba było poprawiać wynik.

Wydaję się, że kadra jaką posiada klub ze stolicy Wielkopolski jest wąska i prócz pierwszej jedenastki próżno szukać zawodnika, który w newralgicznym momencie pociągnie grę Kolejorza. Właśnie tego trzeba wymagać od bardzo dobrze wyszkolonego piłkarza. Nie podejrzewam Marchwińskiego o to, że przestało się jemu chcieć. Widzę jednak to, że konkurencja w postaci Daniego Ramireza jakby trochę zastopowała urodzonego w Poznaniu piłkarza. Aby dobrze prezentować się na boisku, trzeba mieć dużą pewność siebie. Tej ewidentnie brakuje Marchwińskiemu. Być może wzorem innych zawodników z Akademii, powinien on zostać wysłany na wypożyczenie, aby tam nabrać wspomnianej pewności siebie.

Oczywiście każda taka decyzja musi zostać dokładnie przemyślana. Przecież nie chodzi o to, żeby zawodnikowi zaszkodzić ( przypadek wypożyczenia Tymoteusza Klupsia do Piasta), ale o to, by młody piłkarz nie stanął w rozwoju poprzez brak regularnej gry. Tylko dzięki konkurencji i rywalizacji z innymi piłkarzami mógłby się rozwijać. Dlatego tak ważne są pierwsze decyzje podejmowane w sztabie szkoleniowym każdego klubu.

Przesadnie nie ganić, ale też nie zagłaskać

W środowy wieczór Lech Poznań przegrał po rzutach karnych z Lechią Gdańsk w półfinale Pucharu Polski. Porażka jest tym bardziej bolesna, że to Lech miał wszystko w swoich rękach, ale zawodnicy Dariusza Żurawia zmarnowali trzy jedenastki z rzędu. Pierwszym, który nie sprostał zadaniu był właśnie Filip Marchwiński. Podszedł on do swojej próby zbyt nonszalancko. Uderzył lekko, blisko środka bramki, dzięki czemu Zlatan Alomerović mógł spokojnie odbić piłkę. Na wychowanka Lecha spadła ogromna fala krytyki, bo też jego wejście na murawę niewiele wniosło. Od piłkarza, który potrafi niebanalnie zagrać, wymaga się tego „magic touch”.

Jasno trzeba napisać, że żadne zagranie nie było magicznym, a koncertowo zmarnowany rzut karny jest niejako podsumowaniem ostatnich występów Filipa Marchwińskiego. Fani Kolejorza nadal uważają, że akurat ten zawodnik może być w przyszłości wielkim piłkarzem. Jednak ja też zgadzam się z tymi, którzy sugerują, że Filip Marchwiński potrzebuje solidnego ochrzanu za to, jak prezentuje się na murawie. Osobiście nie jestem fanem zbytniego głaskania i pocieszania piłkarza, zwłaszcza w momencie ewidentnej wtopy, ale uważam też, że z krytyką nie można przesadzać. Młody zawodnik ma to do siebie, że wahania formy są czymś naturalnym. Każdy kto interesuje się piłką nożną doskonale to wie. Inna sprawa, gdy po piłkarzu jawnie widać, że ten robi mniej niż może od siebie dać. Wtedy krytyka jest uzasadniona.

Jestem przekonany o tym, że Filip Marchwiński zdaję sobie sprawę z tego jak wygląda jego gra. Można tutaj skupić się również na sobie trenera, który wydaje się być dla piłkarzy dobrym wujkiem. Niekiedy trzeba powiedzieć coś więcej na temat gry zawodnika, a nie tylko maskować jego słabszą dyspozycję. Nie piszę tutaj o ostrej krytyce, ale o publicznym zwróceniu uwagi. Odbiór może być dwojaki, bo jednym się to spodoba, a innym nie, ale ja bym na miejscu Dariusza Żurawia zaryzykował.

Zainteresowanie nie osłabnie, ale najwięcej zależy od Filipa

Lista klubów, które zaczęły obserwować Filipa Marchwińskiego jest naprawdę imponująca. Od włoskich potentatów jak Juventus, Inter czy Atalanta Bergamo, aż po Ajax Amsterdam, Arsenal i Borussie Dortmund. To z pewnością musi robić wrażenie i te zainteresowanie z pewnością nie osłabnie. W aktualnej sytuacji wiele zależy od Lecha i tego jak chcą pokierować jego karierą, jednak jeszcze więcej zależy od samego zawodnika.

Filip Marchwiński na celowniku europejskich gigantów

Filip Marchwiński musi sobie wszystko w głowie poukładać i zrozumieć, że kariera piłkarza to tylko chwila. Nawet ta rozpoczęta bardzo wcześnie. Stracony czas już nie powróci, a to czego kiedyś brakowało może być trudne do odzyskania. Nie chciałbym, żeby akurat ten zawodnik kojarzył się ze zmarnowanym talentem. Bo on jest dużym talentem i tylko on może go zmarnować.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.