eLM: Nieudane odrabianie strat

UEFA

Festiwal UEFA Champions League / fot. Mikołaj Barbanell (Piłkarski Świat)

We wtorek poznaliśmy trzy pierwsze zespoły, które po przejściu eliminacji wywalczyły awans do fazy grupowej Ligi Mistrzów. Grająca przez dłuższy czas w osłabieniu Benfica zdołała utrzymać korzystny remis i awansowała kosztem PSV Eindhoven. Po szalenie ciekawym meczu Young Boys Berno okazali się lepsi od Ferencvárosu. Pomimo walki do samego końca Łudogorcowi Razgrad nie udało się odrobić wszystkich strat, przez co jesienią hymn Ligi Mistrzów będzie odegrany na stadionie mistrza Szwecji.

Zawodnicy PSV Eindhoven, którzy marząc o awansie do fazy grupowej Ligi Mistrzów musieli strzelić co najmniej jednego gola, po pierwszej połowie spotkania z Benfiką pozostawili po sobie zdecydowanie lepsze wrażenie. Szczególnie groźnie pod bramką Portugalczyków było w ostatnim kwadransie. Najpierw Odysséasa Vlachodímosa bardzo mocnym uderzeniem zaskoczyć próbował Philipp Max. W kolejnych minutach najgroźniejszą bronią PSV był Noni Madueke. 19-letni Anglik najpierw był o włos od zaliczenia pięknego gola po strzale z dystansu. Tuż przed przerwą Madueke mając przed sobą Vlachodímosa, z lekko ostrego kąta trafił wprost w greckiego golkipera.

Goście, którzy najbliżej bramki w pierwszej połowie byli po niecelnym strzale Rafy Silvy, już od 32. minuty musieli radzić sobie w dziesiątkę po otrzymaniu przez Lucasa Veríssimo dwóch żółtych i w konsekwencji czerwonej kartki. W tej drugiej sytuacji Brazylijczyk w powietrznym pojedynku zaatakował łokciem Cody’ego Gakpo, tak więc decyzja Slavko Vinčicia nie wydaje się być szczególnie kontrowersyjna.

Kluczowy moment spotkania mógł nadejść w 62. minucie spotkania. Gakpo dograł piłkę z prawej strony boiska do Erana Zahaviego. Reprezentant Izraela mając kilka metrów przed sobą już tylko pustą bramkę oddał mocny strzał, po którym futbolówka uderzyła tylko w poprzeczkę i wróciła do gry. Ta sytuacja kosztowała Holendrów szansę na awans do fazy grupowej Champions League. Piłkarze Benfiki mimo gry w osłabieniu zdołali utrzymać korzystny remis i wracają do tych rozgrywek po rocznej absencji.

PSV Eindhoven (Holandia) – SL e Benfica (Portugalia) 0:0

Pierwszy mecz: 1:2.

Awans: Benfica.


Gospodarze rozpoczęli to spotkanie najgorzej jak tylko mogli. Szwajcarzy zaatakowali jako pierwsi, co zostało im wynagrodzone już w czwartej minucie spotkania. Futbolówkę z rzutu rożnego dogrywał Vincent Sierro, a świetnym strzałem głową popisał się środkowy defensor Young Boys Berno Cedric Zesiger. Jak się później okazało, dla gości były to dobre złego początki (przynajmniej w pierwszej połowie), bo w dalszej jej części wybitną skutecznością popisali się zawodnicy Ferencvárosu, którzy odwrócili wynik spotkania i odrobili wszystkie straty.

Przy wyrównującym trafieniu z 18. minuty spory błąd popełnił bramkarz Szwajcarów David von Ballmoos. Jego kiepską interwencję po wrzutce Ryana Mmaee wykorzystał wbiegający swobodnie w pole karne prawy obrońca mistrza Węgier Henry Wingo. Interwencja von Ballmoosa nie była z rodzaju tych najpewniejszych, jednak sporo zawinili również defensorzy Young Boys, którzy pozwolili, by Wingo swobodnie wbiegł w pole karne i oddał strzał do opustoszałej bramki. Chwilę wcześniej prostym zwrotem “na zamach” przez Mmaee ograny został Christian Fassnacht.

Dziewięć minut później gospodarze wyrównali stan dwumeczu. Było to trafienie bardzo podobne do tego, które padło na początku spotkania po drugiej stronie boiska. Futbolówkę na bliższy słupek z rogu dośrodkował Myrto Uzuni. Piłki głową sięgnąć nie zdołał były obrońca Korony Kielce Adnan Kovačević. Zdedydowanie lepiej w tej sytuacji odnalazł się Mmaee, który wygrał pojedynek główkowy z Jordanem Siebatcheu i spowodował ogromną radość swoich kibiców.

Podobnie jak pierwszą, tak i drugą połowę spotkania zdecydowanie lepiej rozpoczęli goście. I po raz drugi strzelili gola. W 56. minucie w bardzo łatwy sposób dał się oszukać Kovačević, którego Meschack Elia nabrał zwodem na zamach. Bośniak zamiast starać się zablokować szarże rywala to podskoczył, czym de facto otworzył rywalowi drogę do pola karnego. Zawodnik pochodzący z Demokratycznej Republiki Konga momentalnie dograł futbolówkę do Fassnachta, który ponownie przybliżył swój zespół do fazy grupowej najbardziej elitarnych rozgrywek klubowych.

Kolejne minuty były bardzo trudne dla Węgrów. W 63. minucie znakomitą okazję do zamknięcia tego dwumeczu miał Nicolas Ngamaleu. Kameruńczyk mając przed sobą Dénesa Dibusza zdecydował się na podcinkę po której futbolówka odbiła się do słupka. Tuż po tym przed pustą bramką stał jeden z zawodników gości, jednak jego próba strzału została w dobry sposób zablokowana. Chwilę później drugą żółtą i w konsekwencji czerwoną kartkę otrzymał zawodnik gospodarzy Aissa Laïdouni. Co ciekawe, 24-latek otrzymał dwa napomnienia w zaledwie pięc minut.

Ngamaleu w drugiej połowie sprawiał bardzo dużo problemów rywalom. W 70. minucie został on sfaulowany tuż przy linii bocznej przez Wingo. Do futbolówki ustawionej na jedenastym metrze podszedł Jordan Siebatcheu, jednak jego uderzenie wybronił Dibusz.

Interwencja kapitana Ferencvárosu nie uratowała Węgrów, którzy swoje bardzo udane eliminacje zakończyli dwoma porażkami 2:3. W trzeciej minucie doliczonego czasu gry po prostopadłym podaniu niezmordowanego Ngamaleu ładnym strzałem z ostrego kąta, przy dalszym słupku popisał się Felix Mambimbi. Szwajcarzy tym samym po raz drugi zagrają w fazie grupowej. Po raz ostatni wydarzyło się to w sezonie 2018/19, gdy w grupie śmierci z Juventusem, Manchesterem United i Valencią zdobyli cztery punkty w starciach z Włochami (wygrana 2:1) i Hiszpanami (remis 1:1).

Ferencvárosi TC (Węgry) – BSC Young Boys Berno (Szwajcaria) 2:3 (2:1)

Henry Wingo 18, Ryan Mmaee 27 – Cedric Zesiger 4, Christian Fassnacht 56, Felix Mambimbi 90

Pierwszy mecz: 2:3

Awans: Young Boys.


Na własnym obiekcie Łudogorec Razgrad bardzo szybko wziął się do odrabiania strat. Pierwszego gola w rewanżowym meczu z Malmö Bułgarzy strzelili już w 10. minucie Anton Nedjałkow, gdy po małym zamieszaniu po wrzutce z rzutu rożnego pokonał Johana Dahlina. Pięć minut później kibiców na chwilę uciszył Søren Rieks, który popisał się świetnym, technicznym strzałem przy dalszym słupku bramki miejscowych. Prowadzący to spotkanie Francuz Clément Turpin po dłuższej konsultacji z wozem VAR odgwizdał pozycję spaloną i gola nie uznał.

Gol Nedjałkowa był jedyną sytuacją, w której w pierwszych 45 minutach gospodarze oddali celny strzał na bramkę Łudogorca Szwedzi do przerwy oddali trzy takie próby, ale jedno z nich zakończyło się upragnionym wyrównaniem. W 42. minucie świetnym uderzeniem z rzutu wolnego popisał się Veljko Birmančević. Strzał Serba okazał się na tyle mocny, że chociaż Kristijan Kahlina miał piłkę na dłoni, to jednak nie był w stanie odbić jej do boku.

Wynik nie wyglądał dla Bułgarów zbyt korzystnie. W związku z tym przebieg pierwszych minut drugiej części spotkania nie mógł zadziwić. Łudogorec dążył do strzelenia drugiego gola, który przedłużyłby szansę na doprowadzenie do dogrywki lub nawet awans. Iskierka nadziei pojawiła się w 60. minucie spotkania. Po wrzutce z rzutu rożnego futbolówkę ręką we własnym polu zagrał były napastnik Lechii Gdańsk Antonio Čolak. Gola na 2:1 z rzutu karnego pewnym uderzeniem strzelił Cypryjczyk Piéros Sotiríou. Pomimo walki do ostatnich sekund Malmö FF utrzymał przewagę i zagra jesienią w fazie grupowej Ligi Mistrzów. Bułgarzy jednak nie mogą czuć się bardzo zawiedzeni. Faza grupowa Ligi Europy jest dla nich naprawdę przyzwoitym rezultatem.

Łudogorec Razgrad (Bułgaria) – Malmö FF (Szwecja) 2:1 (1:1)

Anton Nedjałkow 10, Piéros Sotiríou 60 (karny) – Veljko Birmančević 42

Pierwszy mecz: 0:2

Awans:  Malmö.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.


x