Eksperci online? Nie, ja dziękuję

Żyjemy w takim czasie, że eksperci, dziennikarze, komentatorzy sportowi są wszędzie, nawet w przysłowiowej naszej lodówce, kiedy ją otwieramy. Tego już nie zmienimy, ponieważ technologia idzie cały czas do przodu, ale chciałbym uprzedzić, by nie brać wszystkiego na poważnie z internetu.

Dlaczego ostrzegam przed braniem na poważnie wypowiedzi dziennikarzy w różnych programach internetowych? Jakieś 10-15 lat temu, kiedy nie było tak rozwiniętego internetu, kiedy nie było vlogów, programów internetowych, to dziennikarze uważali co mówią w telewizji oraz sprawdzali kilka razy swój tekst przed wysłaniem do redakcji gazety. Teraz tego jest tak dużo, że mam wrażenie, iż nie liczy się jakość, lecz ilość. Pewni znani dziennikarze założyli sobie na platformie internetowej kanał, gdzie moim zdaniem przesadzają z treścią. Czasami plotą w nim takie głupoty, że nie da się tego słuchać, ale młodzi oglądają, słuchają i w ten sposób nabijają oglądalność, a autorzy nakręcają się i idą dalej tą złą drogą.

Żeby nie przedłużać, bo miałem napisać krótko i na temat, podam jeden przykład takiego pierdzielenia internetowego. Kilku dziennikarzy w publicystycznych programach internetowych krytykowali reformę rozgrywek Ekstraklasy i uzasadniali to tym, że już na półmetku sezonu poznamy jedynego spadkowicza. Tymczasem wielkimi krokami zbliżamy się do połowy i ja nie widzę jednego kandydata do spadku. Ba, liga cały czas jest spłaszczona i faworyt nie wygrywa w każdym meczu. OK, między liderem a czerwoną latarnią ligi jest duża różnica (14 punktów), ale między poszczególnymi miejscami już nie. W tej chwili ciężko jest powiedzieć, kto spadnie do I ligi. Nie ma takiej sytuacji, by w szesnastodrużynowej lidze była jakaś przepaść punktowa. Największa różnica między sąsiadami wynosi dwa oczka, czyli liga nie straciła ani na atrakcyjności, ani na emocji.
Jakim zatem określeniem można nazwać przedsezonowe lub po pierwszych tygodniach komentarze ekspertów na temat ekstraklasy? Czy nie pierdzieleniem o byle czym, byśmy mieli tylko i wyłącznie wyświetlenia? Niestety w dzisiejszych czasach (i to można sobie sprawdzić w portalach społecznościowych), jak jakiś anonimowy człowiek napisze dobry komentarz, to nikt tego nie zauważy, bo wstyd dać mu serduszko. Ale jak to samo zdanie lub nawet gorsze opublikuje jakaś znana gwiazdeczka, to wielu z nas przekazuje tę informację dalej, a później nie sprawdza, czy rzeczywiście pokryło się to z prawdą. Niestety takich przykładów mogę napisać wiele, ale ja też się zaliczam do tzw. “no name” i zdaję sobie sprawę, że długie teksty nie zostaną przeczytane w stu procentach. Zatem, drodzy internauci, wyciągajcie wnioski z wypowiedzi ekspertów w necie i zastanówcie się, czy warto tracić czas na takie programy, które z tygodnia na tydzień schodzą poniżej oczekiwań.

Kamil Radomski

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.


x