Czy Valencii grozi bankructwo? Peter Lim w świetle reflektorów

Peter Lim

fot. IUSPORT

Problemy Valencii piętrzą się od boiska aż po biura, dotykając również tego, który w dużej mierze przyczynił się do aktualnej sytuacji klubu – Petera Lima. Właściciel zdaje sobie sprawę, że bez podwyższenia kapitału, Nietoperzom grozić będzie bankructwo.

Podczas Walnego Zgromadzenia Akcjonariuszy, które odbędzie się 16 grudnia, władze Valencii zamierzają poruszyć trzy dość istotne tematy dla dalszego funkcjonowania ekipy z Mestalla. Pierwszym jest przede wszystkim wartość netto, która jest dziś o połowę mniejsza niż kapitał zakładowy klubu. To sytuacja niebezpieczna i w wielu przypadkach grożąca procesem rozpadu. Niemniej Firma Meriton Holdings, której Peter Lim jest właścicielem, ma zamiar skapitalizować 38 mln euro, odciągając widmo bankructwa.

Singapurczyk chce dokonać podwyższenia kapitału w dwóch turach. Istotna będzie kompensacja kredytów poprzez zmianę zaciągniętej pożyczki – między klubem a firmą Lima – na akcje. Właściciel Valencii informuje również, iż do zgromadzenia nie dopuści małych akcjonariuszy. Nie przewiduje ich zbyt wysokiego udziału ze względu na sporą inwestycję nieproporcjonalną do wagi, jaką dany udziałowiec uzyskałby w akcjonariacie.

Trzecim przewidywanym tematem jest sytuacja, dotycząca budowy nowego Estadio Mestalla. Sześć dni przed zgromadzeniem, dojdzie do spotkania z władzami LaLiga, które złożą sprawozdanie ze stanu negocjacji z funduszem inwestycyjnym CVC. Prezes Javier Tebas miał naciskać Singapurczyka, aby uzyskane pieniądze przeznaczył na wznowienie prac nad stadionem. Na dziś nie ma jednak żadnych decyzji, terminów, czy konkretnych sum, a Lim nie poinformował udziałowców o rozwoju powyższego tematu.

Pożyczka i przychody Valencii

Latem ubiegłego roku, Valencia wystąpiła o pożyczkę w wysokości 51 mln euro z funduszu Rights and Media Funding, aby móc spłacać bieżące, krótkoterminowe zobowiązania. Aby uzyskać tę pożyczkę, klub podparł się postacią Javiera Tebasa, a jako gwarancję przedstawił przychody z praw telewizyjnych na najbliższe pięć lat. Pomagać ma fakt, że pod okiem LaLiga również inne kluby próbują uzyskać pożyczkę, aby złagodzić skutki pandemii.

Ewolucja Valencii pod wodzą Jose Bordalasa

Zarówno z przedstawionych rachunków za ostatni sezon, jak i budżetu na aktualny wynika, że ​​klub jest bardzo uzależniony od dochodów z praw telewizyjnych. W ubiegłym roku klub odnotował przychody w wysokości prawie 106 mln euro, z czego blisko 80% to telewizja. Szacuje się, że te spadną z 83 do 71 mln euro w tym sezonie. Na drugim miejscu plasuje się reklama i marketing, natomiast podium zamykają przychody z tytułu wyników sportowych (liga, puchary).

Porównując te wartości z danymi z kampanii 2019/20, w której Valencia pozyskała około 60 mln euro z Liga Mistrzów i 20 mln z reklam, można wywnioskować, że brak europejskich pucharów to znaczne obciążenie ekonomiczne, z którym klub musi radzić sobie sprzedażą kolejnych zawodników i korektą wysokości kontraktów personelu. To przynosi sporą wymienność kadrową, a w konsekwencji problemy na poziomie sportowym. Ma i pozytywne skutki uboczne w postaci wychowanków. Akademia coraz śmielej pojawia się na Mestalla. Zarządzanie klubem jest jednak dla kibiców powodem do zmartwień, iż utalentowana generacja zostanie kompletnie stracona. Ostatnie historie, dotyczące Ferrana Torresa, czy Kang-ina Lee utwierdzają w przekonaniach, że z entuzjazmem lepiej poczekać.

Mestalla i CVC. Lim i Tebas

Zamknięcie Mestalli kosztowało Los Ches 19 milionów euro, co możemy odczytać z kont rachunkowych podanych do publicznej informacji. W obliczu niepewności wywołanej przez koronawirusa kluby nie wiedziały, kiedy sprowadzą ludzi z powrotem na swoje stadiony. W ten sposób Valencia tłumaczy w swoich rachunkach, że bezpośrednią konsekwencją skutków pandemii w sezonie 2020/21, był zakaz dostępu do Mestalli, który spowodował utratę dochodów z powodu braku sprzedaży karnetów/biletów (strata blisko 19 mln euro). Ponadto przerwa w lidze, która miała miejsce wiosną 2020 roku, doprowadziła do renegocjacji, a w konsekwencji do zmniejszenia korzyści z praw telewizyjnych z ubiegłego sezonu. Czy zatem budowa nowego Mestalla pomogłaby wrócić na odpowiednie tory?

Należy podkreślić, że CVC zawiera porozumienie z ligą, a nie bezpośrednio z hiszpańskimi klubami. To pożyczka, którą trzeba będzie spłacić. Tym samym Javier Tebas będzie oczekiwał spełnienia wymagań, na które składają się: przekazanie lidze 10,95% praw telewizyjnych na 40 lat, inwestycja przynajmniej 70% z uzyskanych pieniędzy na infrastrukturę, 15% na inwestycje sportowe i wyłącznie 15% na spłatę długów. Oznacza to, że jeśli Valencia zaakceptuje powyższe warunki, otrzyma około 118 milionów euro. Będzie jednak musiała przeznaczyć 85% uzyskanych zasobów na ukończenie nowego stadionu. Według wstępnych prognoz to możliwe, aczkolwiek na pewno nie w planowanym, wyższym standardzie.

Javier Tebas zdaje sobie sprawę, w jakiej sytuacji znajduje się Valencia. Jego zdaniem budowa Mestalla mogłaby pomóc z kryzysem gospodarczym na dłuższą metę. W rzeczywistości zarówno korzyści płynące z nowego obiektu, jak i stabilizacja po skutkach pandemii to potencjał, który można wykorzystać lub roztrwonić. Tak, jak w przypadku talentu młodego piłkarza, który potrzebuje rzemieślnika. Czy Peter Lim daje gwarancje sukcesu? To pytanie, na które doskonale znamy odpowiedź.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.


x