Chytry lis, pizza, a może sam bóg…?

http://www.somersetlive.co.uk/

To już dziś. Doczekaliśmy się startu najlepszej ligi świata. I trzeba się z tego cieszyć, gdyż to my  jesteśmy szczęśliwcami, którzy będą świadkami największej wojny piłkarzy i szkoleniowców na słynnych zielonych boiskach Premier League od lat. O tym kto przesądzić może o losach tegorocznej edycji ligi angielskiej w felietonie pisze Mikołaj Różalski.

Puk, puk. Kto tam? Listonosz. Co dla nas macie? List. Od kogo? Mourinho. Plotkę o rzekomym liście Jose Mourinho do Manchesteru United w styczniu rozpuścił brytyjski tabloid “The Independent”. O tym czy była to zwykła kaczka dziennikarska angielskiego gryzipiórka, czy mało znany fakt z życia bezrobotnego wówczas The Special One pewnie się nie dowiemy. Mourinho jednak koniec końców znalazł się w United. Gniewny i rządny sukcesu. Sukcesu, który tym razem nie może mu znów uciec, a już na pewno nie w tak haniebnym stylu jak w ostatnim sezonie w Chelsea. Tym razem na szali znalazły się bowiem ogromne pieniądze, ogromne oczekiwania kibiców i ciągle dobre imię wypalonego już nieco wirtuoza. Balonik oczekiwań został już nadmuchany i nie jest to bynajmniej mały balonik przeznaczony do zabawy dla dzieci. Jest to wielki balon, z podwieszonym pod sobą koszem, w którym siedzą trzy osoby: Mourinho, Pogba (najdroższy zawodnik w historii), oraz bóg. Samozwańczy bóg Manchesteru – Zlatan Ibrahimović, który ma być najważniejszym krokiem do mistrzostwa czerwonych diabłów.

Tymczasem 170 km dalej, na parkingu pod King Power Stadium (bo już zapewne nawet nie na stadionie), nastroje się bardziej zabawowe, a oczekiwania dużo mniejsze. Tu wciąż świętuje się mistrzostwo z poprzedniego sezonu, a przypomina o tym 19 nowiutkich BMW i8 sprezentowanych piłkarzom przez właściciela – Vichaia Srivaddhanaprabha. Tata Wasyl pewnie podwozi nim teraz na trening nowy nabytek Claudio Ranierego – Bartosza Kapustkę, który jak słusznie zauważyli polscy internauci, mógłby być synem rutynowanego stopera. Lisy jednak wydają się mniej chytre i do sezonu podchodzą realistycznie. Sam Ranieri powiedział zresztą, że prędzej E.T. wyląduje w Londynie niż Leicester obroni tytuł. Największy cios zadał lisom niestety inny lis, który stwierdził, że w Chelsea będzie mu lepiej, bo w końcu prędzej oni powrócą na szczyt, niż Leicester się na nim utrzyma. Tak właśnie N`Golo Kante okazał się prawdziwym liskiem chytruskiem. Mistrz z zeszłego sezonu jednak nie zginie, bowiem na King Power Stadium pozostał Jamie Vardy, łączony wcześniej z Arsenalem oraz Riyad Mahrez, który na chwilę obecną również mówi się w kontekście klubu z Londynu.

Skoro poruszyłem już temat Arsenalu czas przyjrzeć się bliżej temu co dzieje się na dworze Arsena Wengera. Tu póki co brak spektakularnych transferów. Kibice żyją nadzieją, pobudzoną zajęciem drugiego miejsca w zeszłym sezonie Premier League. Tymczasem szanse na sukces niezmiennego Arsenalu, przy tak rozpędzonych na transferowej karuzeli rywalach wydają się być znikome. Cóż, to jednak nie powód by pomijać mecze zespołu z Emirates. Alexis Sanchez, Mesut Ӧzil i nasz młody orzeł pukający, a może nawet wlatujący do pierwszego składu Kanonierów – Krystian Bielik, to zapowiedź emocji i… walki o coś więcej niż tradycyjne 4 miejsce.

W tanecznym stylu do startu rozgrywek przystąpić chce również Jurgen Klopp. Jaki taniec zaprezentuje nam jednak Liverpool? Póki co jest to Sturridge dance w wykonaniu entuzjastycznego menedżera. Na Anfield w zeszłym sezonie nie udało się wywalczyć europejskich pucharów, co jednak nie jest złą informacją w kontekście rozgrywek ligowych. Wypoczętych The Reds, niezaprzątających sobie głowy euro przepychanką, która w wykonaniu angielskich zespołów przynosi ostatnio mierne skutki, stać na wiele. W takich warunkach zawojować Premier League będzie znacznie łatwiej, a walc angielski w wykonaniu podopiecznych “The normal one” , może być wyjątkowo skuteczny. Miejmy nadzieję tylko, że zawodnicy z Anfield zatańczą ów walca w rytm ulubionej muzyki Jurgena Kloppa – rock n rolla.

Ostatnim z głównych faworytów do tytułu, choć mam cichą nadzieję, że Slaven Bilić i prowadzony przez niego West Ham zamieszają nieco w hierarchii, jest Manchester City. Ponownie w jednej lidze spotkają się Mourinho i Pep Guardiola. Tym razem można powiedzieć, że wchodzą do jednej beczki. Nie dość, że spotkają się w tym samym mieście, to zetkną się z takimi samymi oczekiwaniami i z podobnie dużymi pieniędzmi. Guardiola również zaszalał na rynku transferowym pozyskując wielu młodych zawodników, którzy Premier League mogą zawojować od zaraz. W City oprócz menedżera zmieniło się coś jeszcze. Logo i…dieta. Zaostrzenie tej drugiej spowodował okrągławy na brzuchu pan, który powrócił do klubu z wakacji. Normalnie nie spowodowałoby to pewnie żadnej rewolucji, jednak inaczej stało się gdy panem z nadwagą był lider zespołu – Sergio Aguero. Guardiola zmierzył wzrokiem Argentyńczyka, po czym nałożył na piłkarzy zasady żywieniowe, wykluczające m.in. spożywanie pizzy.

Premier League – zaczynamy!

PS: Nie wspomniałem jeszcze o zawsze groźnym Chelsea, wspieranym przez finansowego magnata Romana Abramowicza. Wielu fanów na pewno spodziewa się, że to zespół z Londyn zawojuje Premier League, jednak moim zdaniem zespół Antonio Conte czeka jeszcze solidna przebudowa.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.