Boruc: Kiedyś mówiłem, że nie wyobrażam sobie grać w piłkę w wieku trzydziestu lat

Artur Boruc

fot. Mateusz Kostrzewa / Legia.com

Artur Boruc udzielił wywiadu oficjalnej telewizji klubowej Legii Warszawa. Bramkarz przytoczył sporo kwestii związanych z aferami z reprezentacji Polski.

Niesamowicie miło wspominam pierwsze powołania do drużyny narodowej. Lata leciały szybko, występy na mistrzostwach świata i Europy były niczym pstryknięcie palcem. Życie prywatne też błyskawicznie uciekało. Nie wszystkie zawirowania w kadrze dało się wyciszyć tak, jak robiło się to w klubach. To było zgubne, bo czasami myślałem, że w reprezentacji mogę więcej. Wiele z tych nie można określać mianem potrzebnych. Być może nadawały smaków życiu, ale dopiero teraz jestem trochę mądrzejszy, a przy tym bardziej szpakowaty.

 – Gdzie była lepsza zabawa? W USA czy na Ukrainie? Nie pamiętam, byłem zupełnie pijany (śmiech). Atmosfera w kadrze była wówczas bardzo fajna. Nie brakowało zawodników pamiętających czasy, w których jedno piwo po meczu nie było problemem. Co mówił Smuda? Nie pamiętam, może wypadło mi to już ze świadomości. Bardzo chciałem w tamtym czasie być pomocny kadrze, a szkoleniowiec raczej mnie w niej nie widział. Dobrze grało mi się wtedy we Florencji, ale mój poziom sportowy nie miał wówczas znaczenia dla trenera. Poznaliśmy się jeszcze w Legii i coś chyba się w tamtych czasach nie ułożyło. Mogłem mieć wrażenie, że przyszłość była powiązana z przeszłością – mówił Boruc.

Artur Boruc wypowiedział się również na temat powrotu do Legii Warszawa po piętnastu latach przerwy.

 – Powrót jest fantastycznym uczuciem. Kiedyś mówiłem, że nie wyobrażam sobie grać w piłkę w wieku trzydziestu lat, ale życie brutalnie mnie zweryfikowało. Cieszę się, że tak to się skończyło, bo nie wiem, co innego mógłbym robić. Nie ma zajęcia, które wciąż dawałoby mi tyle wiatru w żagle. Całość cieszy tym bardziej, że znów mogę grać w Legii.

Golkiper mistrzów Polski powrócił myślami do swoich początków w CWKS-ie.

– Po powrocie z wypożyczenia do Dolcanu, w Legii nie było łatwo. Wydawało się, że mogę już zaistnieć, ale początkowo pojawiały się zgrzyty. Ostatecznie zadebiutowałem w Szczecinie. Początek był taki, że jechałem do domu i musiałem się zatrzymać na skrzyżowaniu żeby uspokoić swoje emocje. To były dopiero początki pracy psychologów sportowych. Pierwsze mecze pamiętam jak przez mgłę. Nie wszystko potrafiłem ”ogarnąć” swoim rozumem.

Źródło: TVP Sport

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.


x