Blog: Finał Ligi Mistrzów od kuchni!

W sobotę Real Madryt dokonał niesamowitego wyczynu. Nie dość, że przekonująco pokonał w finale Ligi Mistrzów Juventus 4:1, to stał się pierwszą drużyną, która obroniła tytuł. Miałem przyjemność oglądać mecz jako reprezentant naszego portalu.

Przyznam, że początkowo gdy przyszedł do mnie mail o zaakceptowaniu wniosku o akredytację, uznałem to jako żart. Nie wierzyłem, że to się dzieje póki nie odebrałem swojej akredytacji już na miejscu. Ale po kolei. Niestety nie mogłem być obecny wcześniej w Cardiff niż w dzień spotkania, dlatego ominęły mnie wszelkie inne wydarzenia związane z meczem. W moim przypadku wybrałem lot do Bradford i wyjazd stamtąd do Cardiff.

W Cardiff byłem obecny w sobotę, koło godziny 18:00. Zaskoczyło mnie z jak dużą łatwością wjechaliśmy do miasta. Właściwie nie było jakichkolwiek korków. Jedyny problem pojawił się właściwie przy szukaniu miejsca parkingowego. Ulice w okolicach stadionu były zamknięte, co było zrozumiałe. Stewardzi odsyłali nas z jednego parkingu na inny, ale były zamknięte aż w końcu jeden pozwolił nam zaparkować na jakieś dwa, trzy kilometry od stadionu. Z samym znalezieniem obiektu nie było trudno, jednak musiałem go właściwie obejść wokół, by znaleźć punkt akredytacyjny. Po odebraniu dokumentu udałem się wreszcie na stadion, koło 19:00. Na miejscu w korytarzach przywitały mnie zdjęcia z różnych sportowych wydarzeń, które miały miejsce na Millenium Stadium.

Przyznam, że po raz pierwszy spotkałem się z tak rozbudowanym procesem wejścia na trybuny. Nie miałem miejsca z panelem na komputer, więc wcześniej wolontariusze musieli ustalić gdzie mogę usiąść. Po około pięciu, dziesięciu minutach czekania odebrałem kartkę z wyznaczonym miejscem. Gdy już usiadłem poczułem naprawdę ciarki. Siedziałem tuż obok sektora mediów, ale z drugiej strony w większości przeważali kibice Realu Madryt. Wreszcie zaczęła się ceremonia otwarcia i przyznam, że cała otoczka, atmosfera… to wszystko powodowało, że czułem się jakby to był sen.

Dostać w pakiecie koncert Black Eyed Peas ?

Post udostępniony przez Kamil Gieroba (@kamilgieroba)

Rzadko bywam wzruszony. Ale wyjątkowo łezka uleciała

Post udostępniony przez Kamil Gieroba (@kamilgieroba)

Obejrzenie finału Ligi Mistrzów jako dziennikarz to było jedno z moich największych marzeń z dzieciństwa. Nie sądziłem, że zrealizuję je tak szybko. Dodatkowo fakt, że mogłem być na nim reprezentując portal, które traktuję niemal jak swoje dziecko – to wszystko spowodowało, że to był zdecydowanie jeden z najlepszych, jak nie najlepszy dzień w moim życiu.

 

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.


x