#100MeczówNaStulecie – cz. 2 (miejsca 50. – 21.)

własne

Cała Polska świętuje setną rocznicę odzyskania niepodległości. Z tej okazji przygotowaliśmy #100MeczówNaStulecie – czyli ranking stu największych, najważniejszych i najbardziej emocjonujących meczów w historii polskiej piłki. W drugiej odsłonie naszego zestawienia pora na miejsca od 50. do 21.

MIEJSCA 100. – 51.

50.
30.07.2014, Warszawa, eliminacje Ligi Mistrzów, Legia Warszawa – Celtic FC 4:1 (Miroslav Radović 2, Michał Żyro, Jakub Kosecki)
Kiedy w trzeciej rundzie eliminacji Champions League w sezonie 2014/15 Legia trafiła na Celtic, nastroje w obozie mistrzów Polski były raczej stonowane. Obawy zwiększyły się, gdy Celtic szybko objął prowadzenie przy Łazienkowskiej. Jak się później okazało, były to złe miłego początki. Legia odpowiedziała dwoma trafieniami Miroslava Radovicia, a w drugiej połowie wyższość nad mistrzami Szkocji potwierdziły bramki Michała Żyro i Jakuba Koseckiego. Zwycięstwo mogło być jeszcze bardziej okazałe, gdyby Ivica Vrdoljak nie zmarnował dwóch rzutów karnych. Jakie były dalsze losy dwumeczu, wszyscy pamiętamy. W Glasgow legioniści zwyciężyli 2:0, ale zostali ukarani walkowerem za występ Bartosza Bereszyńskiego, który nie był uprawniony do gry i w efekcie to Celtic awansował dalej.

49.
16.06.2016, Saint-Denis, faza grupowa Mistrzostw Europy, Niemcy – Polska 0:0
Po tym, jak Polacy zmierzyli się z reprezentacją naszych zachodnich sąsiadów w eliminacjach do Euro 2016, los skojarzył obie drużyny raz jeszcze – tym razem już w fazie grupowej europejskiego czempionatu. Niemcy – ówcześni mistrzowie świata – byli faworytem starcia we Francji. Biało-czerwoni zagrali jednak bardzo mądrze. Skupili się na grze obronnej, ale nie można powiedzieć, że zostali całkowicie zepchnięci do defensywy. Podopieczni Adama Nawałki zdołali bowiem sami stworzyć kilka okazji do zdobycia bramki. Te ostatecznie nie padły dla żadnej ze stron. To właśnie spotkanie na Saint-Denis było popisowym występem Michała Pazdana, po którym stał się on bohaterem polskich kibiców, a nasza reprezentacja dzięki cennemu punktowi wywalczyła awans do 1/8 finału.

48.
12.06.2016, Nicea, faza grupowa Mistrzostw Europy, Polska – Irlandia Północna 1:0 (Arkadiusz Milik)
Cztery dni przed starciem z Niemcami, polska reprezentacja zainaugurowała swój start na Mistrzostwach Europy meczem z Irlandią Północną. Spotkanie nie elektryzowało polskich fanów może tak bardzo jak wyczekiwany mecz z kadrą Joachima Lowa, ale z perspektywy czasu było bardzo istotne dla dalszych losów Polaków na Euro we Francji. Nie trzeba bowiem tłumaczyć, jak ważne jest udane rozpoczęcie wielkiego turnieju. Naszym reprezentantom, dzięki zwycięskiej bramce Arkadiusza Milika, ta sztuka się udała. Spotkanie to jest istotne także z historycznego punktu widzenia. Było to bowiem pierwsze zwycięstwo reprezentacji Polski w historii jej występów na Mistrzostwach Europy.

47.
01.09.2001, Chorzów, eliminacje do Mistrzostw Świata, Polska – Norwegia 3:0 (Paweł Kryszałowicz, Emmanuel Olisadebe, Marcin Żewłakow)
Po bardzo ubogich latach dziewięćdziesiątych dwudziestego wieku, polska reprezentacja wreszcie się odrodziła. Nasi piłkarze, pod wodzą Jerzego Engela, jak burza szli przez eliminacje do Mistrzostw Świata, zostawiając w pokonanym polu kolejnych rywali. Dzięki temu, już na dwie kolejki przed końcem eliminacji, jako pierwsza reprezentacja europejska, zapewnili sobie wyjazd na azjatycki turniej. Przypieczętowało go pewne domowe zwycięstwo nad Norwegią. Kiedy po ostatnim gwizdku sędziego, do Chorzowa dotarła wiadomość o korzystnym dla biało-czerwonych wyniku starcia Ukrainy z Białorusią, na Stadionie Śląskim wybuchła prawdziwa euforia. Polacy mogli świętować pierwszy od szesnastu lat awans na Mistrzostwa Świata.

46.
20.02.2003, Rzym, 1/8 finału Pucharu UEFA, Lazio Rzym – Wisła Kraków 3:3 (Maciej Żurawski 2, Kalu Uche)
Wisła Kraków była jedną z największych rewelacji Pucharu UEFA w sezonie 2002/2003. Po sensacyjnym wyeliminowaniu Parmy oraz Schalke (tych starć również nie brakuje w naszym rankingu), na drodze Białej Gwiazdy stanęło rzymskie Lazio. Pierwsze spotkanie w stolicy Włoch miało niesamowity przebieg. Gospodarze dwukrotnie obejmowali prowadzenie, ale Wisła za każdym razem wracała do gry, a kiedy Maciej Żurawski strzelił z rzutu karnego na 3:2, szykowała się kolejna sensacja w wykonaniu krakowian. I choć do wyrównania doprowadził Enrico Chiesa, rezultat ten dawał ogromne nadzieje na sukces przed rewanżem w Krakowie. Tam, mimo szybko objętego prowadzenia, Wisła przegrała niestety 1:2 i pożegnała się z rozgrywkami. Mecz w Rzymie, ze względu na swój przebieg, zwroty akcji i sporą liczbę bramek, na stałe zapisał się jednak w pamięci kibiców w Polsce.

45.
18.10.1995, Warszawa, faza grupowa Ligi Mistrzów, Legia Warszawa – Blackburn Rovers 1:0 (Jerzy Podbrożny)
Smak zwycięstwa nad aktualnym mistrzem Anglii w barwach polskiego klubu jest współcześnie znany tylko najbardziej zagorzałym maniakom serii gier FIFA czy Football Manager. Ponad dwie dekady temu ta sztuka udała się jednak Legii Warszawa. Wprawdzie tytuł mistrza Anglii dla Blackburn był niemałą niespodzianką i raczej nikt na Wyspach nie wróżył podopiecznym Raya Harforda takiego sukcesu w europejskich pucharach, do jakich przyzwyczaili chociażby Manchester United czy Liverpool, ale porażki w Warszawie też się raczej nie spodziewano. Alan Shearer i spółka byli jednak wówczas w głębokim kryzysie i po wcześniejszych porażkach ze Spartakiem Moskwa i Rosenborgiem mieli nóż na gardle. Legia wykorzystała wszystkie słabości rywala i zwyciężyła po bramce Jerzego Podbrożnego, wykonując tym samym duży krok w kierunku ćwierćfinału Ligi Mistrzów.

44.
24.09.1996, Warszawa, I runda Pucharu UEFA, Legia Warszawa – Panathinaikos Ateny 2:0 (Marcin Mięciel, Cezary Kucharski)
Wspomnianą przygodę z Ligą Mistrzów w sezonie 1995/96 Legia Warszawa skończyła na ćwierćfinale, gdzie okazała się gorsza od Panathinaikosu Ateny. Los chciał, że oba zespoły zmierzyły się ze sobą ledwie pół roku później – tym razem w Pucharze UEFA. Do 93. minuty rewanżowego meczu w Warszawie wydawało się, że Grecy po raz kolejny wyjdą zwycięsko z tej rywalizacji. W pierwszym meczu w Atenach zwyciężyli bowiem 4:2, a w kończącym się właśnie spotkaniu przy Łazienkowskiej Legia prowadziła zaledwie 1:0. Podopieczni Mirosława Jabłońskiego walczyli jednak do końca i za swój wysiłek zostali nagrodzeni. Właśnie w trzeciej minucie doliczonego czasu, w zamieszaniu w polu karnym po dośrodkowaniu z rzutu rożnego najlepiej odnalazł się Cezary Kucharski. Jego gol dał Legii awans do kolejnej rundy oraz sprawił, że ten mecz przeszedł do historii jako jeden z najbardziej emocjonujących w historii gier polskich klubów w europejskich pucharach.

43.
07.08.1996, Łódź, eliminacje do Ligi Mistrzów, Widzew Łódź – Brøndby IF 2:1 (Sławomir Majak, Jacek Dembiński)
Rok po sukcesie Legii, jakim był niewątpliwie ćwierćfinał Ligi Mistrzów, batalię o Champions League stoczył nowo koronowany mistrz polski – Widzew Łódź. W ostatniej rundzie eliminacji los skojarzył go z duńskim Brøndby. W pierwszym meczu w Łodzi na bramki trzeba było czekać ponad pół godziny. Wreszcie wynik meczu otworzył Sławomir Majak, a kiedy dziesięć minut później podwyższył Jacek Dembiński, kibice już widzieli swój zespół w fazie grupowej. Ich zapał ostudził nieco Ole Bjur, który strzelił gola kontaktowego, stawiającego mistrza Danii w niezłej pozycji przed rewanżem w Kopenhadze.

42.
09.11.1988, Poznań, 1/8 finału Pucharu Zdobywców Pucharów, Lech Poznań – FC Barcelona 1:1, k. 4:5 (Jerzy Kruszczyński)
Pomimo tego, że Lech sensacyjnie wywiózł remis z Barcelony, to podopieczni Johana Cruyffa wciąż byli zdecydowanym faworytem dwumeczu. Słynny Holender miał w swoim składzie do dyspozycji m.in. Gary’ego Linekera, Andoniego Zubizarretę czy późniejszego trenera… Lecha Poznań – José Maríę Bakero. Ponad 30 tysięcy widzów zgromadzonych na stadionie przy Bułgarskiej przecierało oczy ze zdumienia, gdy w 10. minucie meczu Jerzy Kruszczyński, celnym strzałem z rzutu karnego, wyprowadził gospodarzy na prowadzenie. Nie trwało ono długo, gdyż siedem minut później wyrównał Roberto. Wynik 1:1 utrzymał się do końca meczu, a że dokładnie taki sam rezultat padł na Camp Nou, konieczna była dogrywka, która jednak również nie przyniosła rozstrzygnięcia. Niestety, jedenastki lepiej wykonywali Katalończycy i to oni awansowali do ćwierćfinału. Wczoraj minęło trzydzieści lat od tego starcia.

41.
26.10.1988, Barcelona, 1/8 finału Pucharu Zdobywców Pucharów, FC Barcelona – Lech Poznań 1:1 (Bogusław Pachelski)
Pora zatem cofnąć się w czasie o dwa tygodnie i przejść do pierwszego meczu pomiędzy Barceloną a Lechem. Poznaniacy, zdaniem wielu ekspertów, jechali do stolicy Katalonii na pożarcie. Mecz miał być lekki i przyjemny dla naszpikowanej gwiazdami Blaugrany. Podopieczni Henryka Apostela postawili się jednak i wywalczyli sensacyjny remis. Bohaterami Kolejorza okazali się: bramkarz Ryszard Jankowski, który jak natchniony zatrzymywał kolejne strzały piłkarzy Barcy, oraz strzelec jedynego gola dla Lecha – Bogusław Pachelski.

40.
28.09.2000, Kraków, I runda Pucharu UEFA, Wisła Kraków – Real Saragossa 4:1 k. 4:3 (Tomasz Frankowski 2, Kelechi Iheanacho, Kazimierz Moskal)
Pozostajemy przy rywalizacji polsko-hiszpańskiej. Porażka 1:4 na wyjeździe oraz 0:1 do przerwy w rewanżu na własnym stadionie. Trudno chyba wyobrazić sobie bardziej beznadziejną sytuację niż ta, w której znaleźli się wiślacy w 2000 roku w starciu z Realem Saragossą w Pucharze UEFA. Na 45 minut przed końcem dwumeczu, mieli oni do odrobienia aż cztery bramki straty. Nie wiemy, co wydarzyło się w przerwie spotkania w Krakowie, ale Orest Lenczyk – niczym za dotknięciem czarodziejskiej różdżki – całkowicie odmienił swoich piłkarzy. Na drugą odsłonę wyszła niemal zupełnie inna drużyna. Efekt? Bramki Kelechi Iheanacho, Tomasza Frankowskiego, Kazimierza Moskala i ponownie Frankowskiego sprawiły, że Wisła wyrównała stan dwumeczu i doprowadziła do dogrywki. Ta nie przyniosła rozstrzygnięcia, a w rzutach karnych lepsi okazali się krakowianie. Wisła zaliczyła wówczas jeden z największych – jeśli nie największy – comebacków w historii polskiej piłki. A skoro rywal z Hiszpanii, to wyczyn Białej Gwiazdy najlepiej można opisać hiszpańskim terminem – remontada.

39.
02.11.2016, Warszawa, faza grupowa Ligi Mistrzów, Legia Warszawa – Real Madryt 3:3 (Miroslav Radović, Vadis Odjidja-Ofoe, Thibault Moulin)
W 2016 roku, po dwudziestu latach przerwy, polski klub znów zagrał w fazie grupowej elitarnej Ligi Mistrzów. W niej, jednym z rywali Legii Warszawa był broniący tytułu Real Madryt. Starcie z takim rywalem zwykle ma charakter sportowego święta. Tym razem było jednak inaczej. Z powodu wcześniejszych wybryków warszawskich kibiców, mecz odbywał się przy pustych trybunach. Na szczęście nie była to jedyna przyczyna, z jakiej zapisał się on w historii polskiej piłki. Real prowadził już 2:0, ale Legia wróciła do gry i na kilka minut przed zakończeniem meczu była bliska zwycięstwa, po tym jak gola na 3:2 strzelił Thibault Moulin. I choć Królewscy zdołali wyrównać, remis z najlepszą drużyną świata, w czasach gdy zachodni futbol odskoczył naszemu pod wieloma względami, niewątpliwie jest godny wspominania. Warto podkreślić także jego znaczenie dla losów rywalizacji w Champions League w tamtym sezonie. Punkt ten okazał się bowiem kluczowy dla Legii w kontekście walki ze Sportingiem o trzecie miejsce w grupie, dające prawo gry w Lidze Europy.

38.
16.09.2010, Turyn, faza grupowa Ligi Europy, Juventus FC – Lech Poznań 3:3 (Artjoms Rudņevs 3)
Remis 3:3 polskiego klubu na włoskiej ziemi to nie tylko wspomniane starcie Wisły z Lazio. W sezonie 2010/11 taki sam rezultat osiągnął w Turynie poznański Lech. Juventus dopiero dochodził do siebie po słynnej aferze korupcyjnej we Włoszech, ale i tak był zdecydowanym faworytem tego meczu. W składzie Starej Damy znajdowali się wówczas m.in. Alessandro Del Piero, Giorgio Chiellini czy Claudio Marchisio. Lech miał jednak w swoich szeregach kogoś, kto przyćmił wszystkie gwiazdy Juve. Artjoms Rudņevs strzelił w tym meczu hat-trick’a. Po jego dwóch trafieniach – w 14. i 30. minucie – Lech prowadził już 2:0, ale gospodarze zdołali odwrócić losy meczu i wyjść na prowadzenie 3:2. Kiedy wydawało się, że trzy punkty pozostaną w Turynie, w doliczonym czasie gry wspaniałym strzałem popisał się Rudņevs. Lech udanie rozpoczął fazę grupową Ligi Europy, a jak się później okazało, nie był to jedyny popis poznańskiej drużyny w tamtym sezonie.

37.
04.11.2010, Poznań, faza grupowa Ligi Europy, Lech Poznań – Manchester City 3:1 (Dimitrije Injać, Manuel Arboleda, Mateusz Możdżeń)
W czwartej kolejce, około półtora miesiąca po meczu w Turynie, Lech zmierzył się z Manchesterem City. Spotkanie to było debiutem na ławce trenerskiej Kolejorza wspomnianego przy okazji dwumeczu z Barceloną José Maríi Bakero. Dwa tygodnie wcześniej w Manchesterze, podopieczni Roberto Manciniego zwyciężyli 3:1 i w Poznaniu również mieli sięgnąć po pewne zwycięstwo. Poznaniacy brutalnie pokrzyżowali jednak ich plany. Na gola Dimitrije Injacia odpowiedział Emmanuel Adebayor, ale końcówka należała do gospodarzy. Najpierw, na 2:1 trafił Manuel Arboleda, a tuż przed końcem meczu jego wynik ustalił – pięknym strzałem z dystansu – 19-letni wówczas Mateusz Możdżeń. To zwycięstwo wywindowało Kolejorza na pierwsze miejsce w grupie, choć ostatecznie ekipa z Poznania skończyła ją za The Citizens.

36.
08.07.1982, Barcelona, półfinał Mistrzostw Świata, Polska – Włochy 0:2
Drugie starcie Polski z Włochami na Mistrzostwach Świata w 1982 roku. W fazie grupowej padł bezbramkowy remis. W półfinale zadanie biało-czerwonych było tym trudniejsze, że z powodu nadmiaru żółtych kartek nie mógł w nim wystąpić lider naszej ekipy – Zbigniew Boniek. Takich problemów nie mieli Włosi. W ich ataku brylował świetny Paolo Rossi, który po strzeleniu hat-tricka Brazylii, okazał się także katem Polaków. Rossi dwukrotnie pokonał Józefa Młynarczyka i wprowadził Włochów do finału, który zresztą zakończył się dla Italii sukcesem. Podopiecznym Antoniego Piechniczka pozostała batalia o trzecie miejsce z Francją.

35.
17.09.1980, Manchester, I runda Pucharu UEFA, Manchester United – Widzew Łódź 1:1 (Krzysztof Surlit)
W pierwszej rundzie Pucharu UEFA w sezonie 1980/81 los skojarzył ze sobą Widzew Łódź i Manchester United. Czerwone Diabły w latach siedemdziesiątych i osiemdziesiątych nie odnosiły wprawdzie tak wielkich sukcesów, jak przez większą część swojej historii, ale do starcia z łodzianami przystępowały jako aktualny wicemistrz Anglii. Pierwszy mecz został rozegrany na Old Trafford, a jego zdecydowanym faworytem byli rzecz jasna gospodarze. Szybko znalazło to odzwierciedlenie na murawie. Już w 5. minucie wynik otworzył Sammy McIlroy. Odpowiedź ze strony Widzewa nadeszła jednak jeszcze szybciej. Raptem dwie minuty później, fantastycznym uderzeniem z rzutu wolnego popisał się Krzysztof Surlit. Remis niespodziewanie utrzymał się do ostatniego gwizdka sędziego, a Widzew wypracował sobie zaskakująco dobrą sytuację przed rewanżem.

34.
01.10.1980, Łódź, I runda Pucharu UEFA, Widzew Łódź – Manchester United 0:0
Mecz rewanżowy odbył się na stadionie ŁKS-u, a na trybunach zasiadło niemal 40 tysięcy widzów. Pomimo korzystnego dla Widzewa wyniku pierwszego spotkania, faworytem dwumeczu pozostawali piłkarze z Anglii. Przyjezdni przez całe starcie w Łodzi szturmowali bramkę strzeżoną przez Józefa Młynarczyka, ale ten nie dał się zaskoczyć. To było bez wątpienia jedno z dłuższych 90 minut w życiu każdego fana Widzewa. Po ostatnim gwizdku na stadionie wybuchła wielka euforia. Niestety, doszło także do zamieszek z udziałem fanów obydwu drużyn.

33.
22.06.1982, La Coruña, faza grupowa Mistrzostw Świata, Polska – Peru 5:1 (Włodzimierz Smolarek, Grzegorz Lato, Zbigniew Boniek, Andrzej Buncol, Włodzimierz Ciołek)
Po dwóch pierwszych meczach fazy grupowej Mistrzostw Świata w Hiszpanii na polską reprezentację spadła lawina krytyki. O ile bezbramkowy wynik z Włochami można było uznać za sukces, o tyle taki sam rezultat przeciwko Kamerunowi był sporym rozczarowaniem. Wówczas chyba nawet najwięksi optymiści nie przypuszczali, że po mundialu na szyi Polaków zawisną medale. Nie stało by się tak, gdyby nie zwycięstwo w La Coruñi. Przez niemal godzinę nic na nie jednak nie wskazywało. Dopiero w 56. minucie worek z bramkami otworzył Włodzimierz Smolarek, a następnie – w ciągu niespełna dwudziestu minut – podopieczni Antoniego Piechniczka jeszcze czterokrotnie pokonali peruwiańskiego bramkarza. Rywale odpowiedzieli jedynie honorowym trafieniem. Ten mecz niewątpliwie można nazwać punktem zwrotnym w drodze Polaków po drugi w historii medal Mistrzostw Świata.

32.
14.11.2002, Kraków, II runda Pucharu UEFA, Wisła Kraków – AC Parma 4:1 (Maciej Żurawski 2, Kamil Kosowski, Daniel Dubicki)
O pięknej przygodzie Wisły Kraków z europejskimi pucharami w sezonie 2002/03 zdążyliśmy już co nieco napisać. Zaczęła się ona na dobrą sprawę 14 listopada 2002 roku w Krakowie. Po porażce 1:2 w Parmie i szybko straconej bramce w rewanżu, wiślacy znaleźli się w trudnym położeniu. Nie była to oczywiście tak ciężka sytuacja, jak przed dwoma laty we wspomnianym już starciu z Realem Saragossa, ale niełatwo było wróżyć sukces podopiecznym Henryka Kasperczaka. Zwłaszcza, że ten wynik utrzymywał się bardzo długo. Końcówka meczu należała jednak do gospodarzy. W 71. minucie Kamil Kosowski przywrócił nadzieje fanom Białej Gwiazdy, a dziesięć minut później Maciej Żurawski doprowadził do dogrywki. W niej krakowianie nie pozostawili złudzeń. Najpierw po raz drugi na listę strzelców wpisał się Żurawski, a kompletnie zdezorientowanych Włochów dobił Daniel Dubicki, pieczętując tym samym awans Wisły do kolejnej fazy rozgrywek.

31.
23.06.1974, Stuttgart, faza grupowa Mistrzostw Świata, Polska – Włochy 2:1 (Andrzej Szarmach, Kazimierz Deyna)
Kolejne polsko-włoskie starcie w naszym rankingu. Po heroicznych bojach Wisły Kraków przeciwko włoskim klubom oraz dwóch meczach na Mistrzostwach Świata w 1982 roku, pora na jeszcze jeden mecz z mundialu, tyle że osiem lat wcześniej. Podopieczni Kazimierza Górskiego zmierzyli się z zespołem Italii w swoim trzecim meczu na turnieju, po wcześniejszych zwycięstwach z Argentyną i Haiti. Pomimo, że biało-czerwoni mieli już pewne wyjście z grupy, ich triumf nad Włochami uznano wówczas za sporą niespodziankę. Polscy kibice zapamiętali z niego głównie przepiękną bramkę na 2:0 autorstwa Kazimierza Deyny. Mecz przeszedł do historii także z powodu aspektów pozaboiskowych. Po wielu latach pojawiły się bowiem plotki, jakoby reprezentanci Polski otrzymali dodatkową motywację w postaci pieniędzy od… Argentyńczyków. Ci bowiem, aby awansować do kolejnej rundy, potrzebowali porażki Włochów w starciu z naszą reprezentacją. Rezultat ten stał się faktem, a „nagroda” miała trafić rzekomo w ręce Roberta Gadochy, który nie podzielił się jednak z kolegami. Nie są to jednak potwierdzone informacje. Jak było naprawdę? Tego najprawdopodobniej już się nie dowiemy. Gadocha od wielu lat przebywa poza granicami Polski i unika kontaktów z mediami oraz z byłymi kolegami z reprezentacji.

30.
10.12.2002, Gelsenkirchen, III runda Pucharu UEFA, Schalke 04 Gelsenkirchen – Wisła Kraków 1:4 (Maciej Żurawski 2, Kalu Uche, Kamil Kosowski)
Po krótkiej przerwie wracamy do świetnego sezonu 2002/03 w wykonaniu Wisły Kraków. Po wyeliminowaniu Parmy, na drodze Białej Gwiazdy stanęło Schalke 04 Gelsenkirchen. Wynik 1:1 w pierwszym meczu w Krakowie stawiał w lepszej sytuacji zespół z Niemiec, któremu do awansu wystarczyło utrzymanie u siebie bezbramkowego remisu. Szyki graczom Schalke popsuł jednak Maciej Żurawski, który w 40. minucie dał wiślakom prowadzenie. Do wyrównania błyskawicznie doprowadził Tomasz Hajto i dwumecz zdawał się zaczynać od nowa. Druga odsłona to natomiast jedne z najlepszych 45 minut w historii występów polskich klubów w europejskich pucharach. Podopieczni Henryka Kasperczaka zaprezentowali prawdziwy koncert, uświetniony trzema bramkami, autorstwa kolejno: Kalu Uche, Macieja Żurawskiego i Kamila Kosowskiego. Kolejna sensacja w krótkim odstępie czasu w wykonaniu krakowian stała się faktem. Warto dodać, iż spotkanie w Gelsenkirchen było jubileuszowym – pięćdziesiątym – meczem Wisły Kraków w europejskich pucharach.

29.
06.03.1991, Warszawa, ćwierćfinał Pucharu Zdobywców Pucharów, Legia Warszawa – UC Sampdoria 1:0 (Dariusz Czykier)
Na przełomie lat osiemdziesiątych i dziewięćdziesiątych dwudziestego wieku, włoska Serie A uchodziła za najlepszą ligę na świecie. Jedną z jej czołowych ekip była wówczas Sampdoria, która w 1991 roku sięgnęła po mistrzostwo kraju. Dwa miesiące przed zdobyciem tego tytułu, zespołowi z Genui przyszło zmierzyć się w ćwierćfinale Pucharu Zdobywców Pucharów z Legią Warszawa. Sampdoria broniła tego trofeum, a starcie z polską drużyną miało być dla niej lekkim spacerkiem. Zwłaszcza, że dla Legii sezon 1990/91 był bardzo nieudany. W lidze legioniści błąkali się w okolicach środka tabeli, a ponadto w zimowej przerwie zespół opuścił Roman Kosecki. 6 marca przy Łazienkowskiej nie było jednak widać tej przepaści. Gol do szatni – autorstwa Dariusza Czykiera – dał gospodarzom prowadzenie, którego nie oddali oni już do ostatniego gwizdka sędziego.

28.
19.03.1991, Genua, ćwierćfinał Pucharu Zdobywców Pucharów, UC Sampdoria – Legia Warszawa 2:2  (Wojciech Kowalczyk 2)
Po porażce w Warszawie, piłkarze Sampdorii pałali rządzą zemsty i mieli rozjechać Legię na własnym terenie. Przekonywano, że wpadka sprzed dwóch tygodni była jedynie wypadkiem przy pracy i zespół z Italii bez problemu przechyli szalę zwycięstwa na swoją korzyść. Nic dziwnego, skoro w składzie Sampdorii byli tacy piłkarze jak chociażby Gianluca Vialli, Roberto Mancini, Toninho Cerezo czy Gianluca Pagliuca. Ten ostatni już w 19. minucie rewanżowego meczu musiał wyjmować piłkę z siatki po strzale Wojciecha Kowalczyka. A kiedy na początku drugiej połowy „Kowal” trafił po raz drugi, sensacja była o krok. Gospodarze do awansu potrzebowali bowiem w tej sytuacji aż czterech goli! Zdołali strzelić zaledwie dwa i to Legia mogła cieszyć się z awansu do półfinału, sprawiając jedną z największych sensacji w historii polskiej piłki klubowej. I choć być może ciężko w to uwierzyć, jest to ostatni przypadek, kiedy polski klub wygrał w europejskich pucharach dwumecz w rundzie wiosennej.

27.
25.06.2016, Saint-Etienne, 1/8 finału Mistrzostw Europy, Szwajcaria – Polska 1:1, k. 4:5 (Jakub Błaszczykowski)
Bez wątpienia jeden z najważniejszych meczów reprezentacji Polski współczesnej ery. Biało-czerwoni po raz pierwszy w historii wyszli z grupy na Mistrzostwach Europy, a w pierwszym meczu fazy pucharowej zmierzyli się ze Szwajcarią. Spotkanie charakteryzowało się ogromną dramaturgią. Było bardzo wyrównane, a oba zespoły stwarzały sobie liczne sytuacje bramkowe. Jako pierwsi gola strzelili Polacy, a konkretnie Jakub Błaszczykowski. Z czasem inicjatywa przeszła na stronę Helwetów. Świetnie w naszej bramce spisywał się Łukasz Fabiański, ale przy efektownym strzale przewrotką Xherdana Shaqiriego nie miał nic do powiedzenia. Remis po 90 minutach. Remis po dogrywce. O awansie do ćwierćfinału zadecydowały rzuty karne. W serii jedenastek pomylił się tylko jeden piłkarz – Granit Xhaka. Polacy byli bezbłędni i zameldowali się w gronie ośmiu najlepszych drużyn Europy.

26.
15.06.1974, Stuttgart, faza grupowa Mistrzostw Świata, Polska – Argentyna 3:2 (Grzegorz Lato 2, Andrzej Szarmach)
Pierwszy mecz reprezentacji Polski na Mistrzostwach Świata po 36 latach. Przed mundialem w RFN, siła biało-czerwonych była wielką niewiadomą. Podopieczni Kazimierza Górskiego nie rozgrywali meczów towarzyskich z żadnymi silnymi rywalami, a skład kadry w dość dużym stopniu zmienił się w porównaniu do tego z eliminacji czy Igrzysk Olimpijskich sprzed dwóch lat. Tymczasem już na starcie mistrzostw czekała na nas mocna Argentyna. Strach przed Albicelestes szybko okazał się jednak bezpodstawny. Już po dziewięciu minutach Polacy prowadzili 2:0, a ostatecznie zwyciężyli 3:2. Udane rozpoczęcie turnieju pozwoliło naszym piłkarzom uwierzyć w siebie i zbudowało dobrą atmosferę w drużynie. Był to początek wspaniałej drogi reprezentacji Polski po medal, a Grzegorza Laty – po koronę króla strzelców Mistrzostw Świata.

25.
06.06.1973, Chorzów, eliminacje Mistrzostw Świata, Polska – Anglia 2:0 (Robert Gadocha, Włodzimierz Lubański)
Aby w ogóle znaleźć się na Mistrzostwach Świata, wcześniej w eliminacjach nasza drużyna musiała uporać się m.in. z Anglią. Wyspiarze nie byli już wprawdzie tak silni jak przed siedmioma laty, gdy zdobywali mistrzostwo świata, ale wciąż stanowili silny zespół i uchodzili za faworyta naszej grupy eliminacyjnej. Boisko na Stadionie Śląskim zweryfikowało jednak wszystkie przewidywania. Biało-czerwoni zwyciężyli 2:0, a mecz został zapamiętany z kilku powodów. Po pierwsze, wątpliwości wzbudza pierwszy gol dla Polski. Oficjalnie został on zapisany Robertowi Gadosze, ale do dziś nie brakuje głosów, że jego faktycznym autorem był Jan Banaś. Po drugie, do historii przeszła także druga bramka, przed zdobyciem której Włodzimierz Lubański ośmieszył legendarnego Bobby’ego Moore’a. I niestety po trzecie, z powodu poważnej kontuzji Lubańskiego, jakiej doznał w starciu z Royem McFarlandem. Przekreśliła ona marzenia napastnika o wyjeździe na mundial, a także jego dalszą karierę. Lubański wprawdzie wrócił do piłki, ale nie osiągnął już poziomu sprzed tego feralnego zdarzenia.

24.
28.06.1982, Barcelona, II runda Mistrzostw Świata, Polska – Belgia 3:0 (Zbigniew Boniek 3)
Pierwszy mecz drugiej rundy Mistrzostw Świata w 1982 roku. Zapamiętany głównie jako teatr jednego aktora. Był nim oczywiście Zbigniew Boniek. To właśnie na niego spadła największa fala krytyki po remisach z Włochami i Kamerunem. Zibiemu, który niedługo przed mundialem podpisał kontrakt z Juventusem, zarzucano, że myślami jest już w nowym klubie i oszczędza siły na nowy sezon, nie angażując się tym samym należycie w grę reprezentacji. Meczem z Belgią Boniek zamknął jednak usta krytykom. Aż trzykrotnie wpisał się na listę strzelców, a po każdej bramce ostentacyjnie gestykulował w kierunku trybuny prasowej. Pewne zwycięstwo nad Belgią niewątpliwie podniosło morale w zespole i znacząco przybliżyło naszą reprezentację do walki o medale Mistrzostw Świata. Oprócz Bońka, powody do świętowania miał jeszcze jeden z biało-czerwonych. Dla Grzegorza Laty był to bowiem setny mecz w koszulce z Orłem na piersi.

23.
05.08.1992, Barcelona, półfinał Igrzysk Olimpijskich, Polska – Australia 6:1 (Andrzej Juskowiak 3, Wojciech Kowalczyk 2, gol samobójczy)
Pozostajemy w Barcelonie, ale przenosimy się w czasie o dziesięć lat do przodu. W 1992 roku reprezentacja Polski była jednym z czarnych koni olimpijskiego turnieju. Podobnie, jak Australijczycy, z którymi przyszło nam zmierzyć się w półfinale. Obecność obu drużyn na tym etapie turnieju uchodziła za sporą niespodziankę. Australijczycy przystępowali do meczu z nami podbudowani niespodziewanym zwycięstwem ze Szwecją. 5 sierpnia trafili jednak na świetnie dysponowany duet Andrzej Juskowiak – Wojciech Kowalczyk. Do przerwy biało-czerwoni prowadzili 2:1 po bramkach obu napastników, ale prawdziwy popis gry Polaków nastąpił dopiero po zmianie stron. Podopieczni Janusza Wójcika zaaplikowali rywalom aż cztery gole, a hat-tricka skompletował Juskowiak, który zdobył ostatecznie koronę króla strzelców turnieju olimpijskiego.

22.
08.08.1992, Barcelona, finał Igrzysk Olimpijskich, Polska – Hiszpania 2:3 (Wojciech Kowalczyk, Ryszard Staniek)
Po dwudziestu latach od zdobycia olimpijskiego złota w Monachium, reprezentacja Polski stanęła przed szansą powtórzenia sukcesu starszych kolegów. Rywalem podopiecznych Janusza Wójcika w finale byli gospodarze igrzysk. W składzie Hiszpanów występowały wówczas późniejsze gwiazdy światowej piłki, jak Pep Guardiola, Luis Enrique czy Albert Ferrer. Od samego początku mecz był bardzo wyrównany, a jako pierwsi – w końcówce pierwszej połowy – do siatki trafili Polacy, a konkretnie Wojciech Kowalczyk. Strata gola najwyraźniej podrażniła Hiszpanów, którzy w drugiej odsłonie dominowali i zadali nam dwa szybkie ciosy, obejmując tym samym prowadzenie. Biało-czerwoni błyskawicznie wyrównali za sprawą Ryszarda Stańka, ale ostatnie słowo należało do gospodarzy turnieju. W samej końcówce meczu bramkę na wagę olimpijskiego złota zdobył Kiko. Polacy musieli zadowolić się srebrem, które do dziś jest ostatnim medalem przywiezionym przez reprezentację Polski z wielkiej imprezy. Należy przy tym jednak pamiętać, że na igrzyskach w Barcelonie brały już udział drużyny młodzieżowe, co niestety w opinii niektórych umniejsza ten niewątpliwy sukces.

Reprezentacja Polski – srebrni medaliści Igrzysk Olimpijskich w Barcelonie w 1992 roku. (fot. Getty Images)

21.
29.04.1970, Wiedeń, finał Pucharu Zdobywców Pucharów, Górnik Zabrze – Manchester City 1:2 (Stanisław Oślizło)
Jedyny w historii europejskich pucharów finał z udziałem polskiej drużyny. Po tym, jak w dramatycznych, ale niezwykle szczęśliwych okolicznościach, Górnik wyeliminował w półfinale Romę, usłyszał o nim cały piłkarski świat. Przed finałowym starciem w Wiedniu, pochwał swoim rywalom nie szczędził także menedżer Manchesteru City – Joe Mercer, choć już po zakończeniu decydującego meczu jego podopieczni przyznawali, że kojarzyli tylko jednego piłkarza Górnika – Włodzimierza Lubańskiego. Faworytami finału byli Anglicy, a dodatkowo już przed rozpoczęciem meczu sprzyjało im szczęście. Nad stadionem w Wiedniu rozpętała się bowiem potężna ulewa, a do takich warunków atmosferycznych to oni byli bardziej przyzwyczajeni. Na boisku potwierdzili swoją wyższość. Już do przerwy prowadzili 2:0, a zespół z Zabrza stać było tylko na honorowego gola, którego autorem był kapitan Stanisław Oślizło. Górnik poniósł porażkę, ale zyskał sympatię kibiców w Wiedniu, którzy w końcówce meczu zdecydowanie byli w większości po stronie polskiej drużyny. Sukces podopiecznych Michała Matyasa na stałe zapisał się w historii polskiego futbolu.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.


x