Zimna wojna trwa. Lionel Messi opuszcza Barcelonę

Lionel Messi

fot. AFP

Leo Messi nie będzie kontynuował gry w Barcelonie. To koniec. Na dziewięć dni przed rozpoczęciem nowego sezonu legenda opuszcza Camp Nou. Klub żegna go w sposób enigmatyczny. Zwykłe “dziękuje” budzi emocje, bo przecież mówimy o Messim. Największym z największych w historii Barcelony. Daje też nadzieję, że ta historia tutaj jeszcze się nie kończy.

FC Barcelona ogłosiła w czwartek, że Lionel Messi nie podpisze nowej umowy. Klub powołał się na regulamin La Liga i Finansowe Fair Play. W krótkim komunikacie osłonił się przeszkodami gospodarczymi i strukturalnymi. Ciągnący się dług rzuca na kolana. Chociaż Joan Laporta zamierza dalej walczyć, to straty są bezdyskusyjne. Blaugrana nie dysponuje odpowiednią przestrzenią płacową, aby móc zakontraktować i tym samym zarejestrować swoją gwiazdę. Z tego powodu negocjacje między stronami odkładane były od wielu miesięcy, by finalnie spełzły na niczym.

Odejście Argentyńczyka kładzie kres pewnej epoce. Nie ma już radości, a wspomnienia, choć ten czas zbliżał się nieubłaganie. Wydaje się, że przecież niewiele brakowało, aby z klubem rozstał się już rok temu. Za sprawą Josepa Marii Bartomeu. Dla dobra Barcelony. Wraz z pojawieniem się Joana Laporty odżyły jednak nadzieje na lepsze jutro. Lionel Messi miał zostać na Camp Nou, a wszystkie znaki na niebie wskazywały, że na epilog przyjdzie nam jeszcze trochę poczekać. W lepszym stylu, w lepszym czasie. Rzeczywistość okazuje się brutalna.

Cisza, po prostu cisza…

Prawdą jest, że Lionel Messi odchodzi z Barcelony, ponieważ klub kierowany przez Joana Laportę nie był w stanie przeprowadzić wymaganej restrukturyzacji kadry w celu dostosowania umów podpisanych przez Josepa Marię Bartomeu do obecnej sytuacji. Laporta obejmując ster Dumy Katalonii, zastał ruinę. Wiedział, na co się pisze, aczkolwiek skala go przytłoczyła. Na konstrukcję nie było czasu, mimo że Argentyńczyk poczekał. Ronald Koeman dostał ciągłość. Do klubu za darmo sprowadzono Erica Garcię, czy Memphisa Depaya. Transfer Sergio Aguero to również dość jasny sygnał. Droga, chociaż wyboista wydawała się prowadzić prosto na Camp Nou.

Messi nie ufał stabilności ekonomicznej klubu. Znał sytuację, ale godził się na kolejną obniżkę pensji. Godził się na formę ratalną, choć umówmy się – to spore pieniądze, ale niewystarczające do osiągnięcia limitu wynagrodzeń La Liga. Prezes Barcelony nie mógł niczego zagwarantować. Wypełnił pustkę, stworzył wizję, ale o konkrety było ciężko. Nie wszystko poszło zgodnie z planem. Limit wynagrodzeń przycisnął, a klub musiał zacząć sprzedawać. Pozbyć się zbędnego balastu, który nie zamierzał ułatwiać całej operacji. Właściwie na chwilę przed startem sezonu żadna z “grubych ryb” nie opuściła stawu. Nie pomogli również weterani, którzy dla młodych mieli być wzorem do naśladowania. Sergio Busquets, Jordi Alba, czy Sergi Roberto nie zaakceptowali propozycji obniżki pensji. Nie zgodzili się również na formę odłożenia wynagrodzenia w czasie. Joan Laporta musiał pójść na wojnę i chociaż wroga dawno już nie ma, to dziedzictwo Bartomeu wciąż zbiera żniwa.

Zimna wojna

Nie ma SuperLigi, ale walka ciągle trwa. Po jednej stronie hiszpańska federacja. Po drugiej giganci – Barcelona i Real Madryt. Kolejną kwestia sporną porozumienie z CVC, które nie w smak hiszpańskim hegemonom. Możemy mówić o profitach tu i teraz, debatować o zasadności i rozwoju, ale działania prezesa ligi Javiera Tebasa to zobowiązanie. Promesa, która w niedalekim czasie może okazać się kulą u nogi dla tych, którzy chcą robić biznes po swojemu.

Barcelona przeznaczyła 436 mln euro na wypłatę wynagrodzeń w latach 2019-20, przy 174 mln w amortyzacji transferów. To znacznie powyżej tego, na co dziś stać Dumę Katalonii. Problemem dla Barçy jest to, że jej sytuacja jest daleka od odzyskania położenia biznesowego sprzed pandemii. Zamknięte stadiony, a aktualnie pojemność ograniczona do 40% to bezlitosny prognostyk. “Uwolnienie” 34-latka to za mało, aby zbilansować konta klubu. Szczególnie że do gry wchodzi marketing.

Lionel Messi to maszyna do zarabiania pieniędzy. Droga w utrzymaniu, ale dalej istotna. Do braku porozumienia między klubem a piłkarzem dochodzi w najgorszym możliwym momencie, bo Blaugrana negocjuje główny sponsoring na 2022 rok. W dodatku relacje z Nike w wyniku kilku spięć za kadencji Bartomeu mocno się ochłodziły. Nieobecność Argentyńczyka nie pomoże, a to kluczowy kontrakt dla klubu, dający blisko 105 mln rocznie. Trudno dziś określić, w jaki sposób zareaguje otoczenie, ale być może niezbędne będą korekty. Tym samym uwolnienie od centralnej postaci może w przyszłości wszystkim wyjść na dobre, ale do tego trzeba czasu. Czasu, którego Barcelona po prostu nie ma.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.


x