Zbudować autostradę w kierunku awansu

Kamil Chmielewski (Piłkarski Świat)

W niedzielę o 20:45 w Podgoricy Czarnogóra podejmie Polskę. Będzie to piąta kolejna eliminacji do mistrzostw świata 2018 w Rosji. Jednocześnie dojdzie do konfrontacji wiceliderów z liderami grupy E. Jeżeli Biało-Czerwoni wygrają, to powiększą przewagę nad Czarnogórą do sześciu punktów. Wtedy w przypadku zwycięstwa na drugą pozycję w tabeli może awansować Dania. 

To będzie pierwsze spotkanie tych drużyn w trwających eliminacjach do Mundialu, ale rywalizowały już ze sobą w trakcie kwalifikacji do turnieju w Brazylii. 7 września 2012 w Podgoricy padł remis 2:2. Podział punktów miał też miejsce rok później na Stadionie Narodowym (1:1).

Czarnogóra znana jest z gorącej atmosfery na stadionie. Dla przypomnienia – podczas poprzedniego wyjazdu Biało-Czerwonych na murawę rzucano racami, a jedną z nich ucierpiał bramkarz Przemysław Tytoń. Ostatnio jednak nałożono nakaz na Czarnogórców. Oznacza to, że w przypadku kolejnych takich “incydentów” reprezentacja będzie musiała rozgrywać mecze przy pustych trybunach.

“To jest jednak sport i wierzę, że wszystko odbędzie się w granicach fair play. Na pewno tak będzie, bo my i Czarnogórcy jesteśmy profesjonalistami. Postaramy się dostarczyć kibicom takich emocji, by byli wyłącznie skupieni na tym, co dzieje się na boisku. Na poziomie na którym jesteśmy teraz nie ma miejsca na brak koncentracji. Każdy jest bardzo świadom, jak ciężko pracowaliśmy, by tu się znaleźć. Dlatego przez dziewięćdziesiąt minut nie buzią, ale nogami, sercem i głową pokazać, że jesteśmy lepszą drużyną” – mówił na przedmeczowej konferencji prasowej Jakub Błaszczykowski. Co ciekawe to właśnie Kuba był pierwszym Polakiem, który strzelił gola Czarnogórze.

Jeżeli chodzi o sytuację kadrową w obydwóch drużynach, to Adam Nawałka musiał oddelegować do domu Grzegorza Krychowiaka. Pomocnik Paris Saint-Germain nie zagra przez kontuzję żeber. Co ciekawe ostatnie takie spotkanie o punkty w którym zabrakło “Krychy” w składzie Polski… to właśnie był mecz wyjazdowy z Czarnogórą pięć lat temu. Rywale także będą narzekać na brak ważnego ogniwa. Zabraknie bowiem gwiazdy Sevilli  – Stefana Joveticia. Co prawda do kadry powrócił Mirko Vucinić, ale były zawodnik między innymi AS Romy kilka ostatnich miesięcy trenował indywidualnie. Wątpliwe jest zatem, by zastąpił Joveticia w pierwszym składzie. Ljubisza Tumbaković ma zatem spory ból w głowy w obstawieniu ofensywy.

Eksperci zapowiadają, że mecz w Podgoricy może być podobny do tego w Bukareszcie, zarówno pod względem atmosfery na trybunach, jak i stylem gry rywali. Bukmacherzy jednak mimo wszystko kłaniają się ku zwycięstwu Polski.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.