Top 15 transferów Ekstraklasy

Legia Warszawa

Letnie okienko transferowe zakończone, w związku z tym rozpoczynamy nasz cykl poświęcony najciekawszym transferom w poszczególnych ligach Europy. Zaczynamy od naszej rodzimej Ekstrakasy.

15 – Carlitos (Wisła Kraków) – 27-latek do Polski przychodził jako zawodnik rezerw Villareal. Od kilku lat tułał się po niższych ligach hiszpańskich, z przerwami na wyjazd na Cypr i do Rosji, gdzie jednak kariery nie zrobił. W zeszłym sezonie w barwach drugiej drużyny „Żółtej Łodzi Podwodnej” błysnął niezłą skutecznością i choć to trzeci poziom ligowy w Hiszpanii, Wisła zdecydowała się go zatrudnić. Carlos Lopez szybko pokazał, że umiejętności posiada wystarczające, by w Polsce robić z rywalami co chce. W ośmiu meczach strzelił już pięć bramek, do tego zaliczył jedną asystę.

14 – Nika Kacharava (Korona Kielce) – Wydawało się, że kielecki klub wypożyczając gruzińskiego napastnika, może zrobić świetny interes. W zeszłym sezonie ten blisko dwumetrowy snajper strzelał jak na zawołanie w cypryjskiej lidze, w której strzelił 12 bramek i zaliczył pięć asyst w ciągu 18 spotkań. Kompletnie nie sprawdzał się jednak w barwach Rostowa i ponownie musiał szukać sobie klubu. Reprezentant Gruzji miał w Koronie być lekiem na brak klasowego snajpera, jednak na ten moment zdecydowanie zawodzi. Zaledwie jedna asysta w trzech spotkania i kompletnie bezbarwne przedstawienia to z pewnością za mało, by powrót do Rostowa stał się realny.

13 – Martin Pospisil (Jagiellonia Białystok) – Doświadczony Czech, dostawał w przeszłości już szanse występów w narodowych barwach, a przez lata budował swoją renomę w czeskiej lidze, w której rozegrał blisko 150 spotkań. Grający na pozycji ofensywnego pomocnika gracz, w zeszłym sezonie zagrał 26 spotkań, strzelił jedną bramkę i dorzucił cztery asysty w barwach FK Jablonec. Ligi nie podbił, jednak występy notował niezłe. W Polsce jeszcze do końca się nie odnajduje. Strzelił już co prawda swoją pierwszą bramkę, jednak pierwszym wyborem u Ireneusza Mamrota, przy obecnej dyspozycji nie jest.

12 – Kamil Vacek (Śląsk Wrocław) – Doświadczony Czech przez lata grał w Sparcie Praga, próbował tez swoich sił za granicą, w końcu dwa lata temu trafił do Piasta Gliwice na wypożyczenie. Rozegrał wyśmienity sezon, strzelił pięć bramek i zaliczył osiem asyst, co spowodowało niemal zasypanie ofertami, również z najlepszych drużyn Ekstraklasy. Świetny sezon w naszej lidze nie przełożył się jednak na kolejny sezon. Wyruszył do Izraela, gdzie grał co prawda sporo, jednak nie błysnął praktycznie niczym, poza pasją w postaci zbierania żółtych kartek. Po roku wrócił więc do Ekstraklasy, zatrudnił go Śląsk, dając od razu trzyletni kontrakt, jednak na ten moment, były gracz Chievo Verona, ma bardzo daleko do pozycji, jaką wypracował sobie w czasach Piasta.

11 – Szymon Pawłowski (Termalica Bruk-Bet Nieciecza) – Ponad 200 spotkań w Ekstraklasie, blisko 50 bramek, 17 występów w reprezentacji Polski i dwie bramki. Same liczby mówią o tym, że nie mówimy o byle kim. Szymon od dawna był uznawany za jednego z najlepszych ligowców, był liderem Lecha Poznań, jednak pod wodzą Nenada Bjelicy zdecydowanie spuścił z tonu, a sam szkoleniowiec zrobiłby wszystko by się go pozbyć. Był jedną nogą w Pogoni Szczecin, jednak nie przeszedł testów medycznych. W końcu trafił do Niecieczy, gdzie może być gwiazdą zespołu i pomóc mu wspiąć się na kolejny szczebel.

10 – Konstantin Vasiljev (Piast Gliwice) – Po jego wyśmienitym zeszłym sezonie, wydawało się, że jeszcze przed emeryturą spróbuje wyjazdy do lepszej ligi, a przede wszystkim lepiej płatnej. 33-latek w zeszłym sezonie 13 razy pokonywał bramkarzy i aż 14 razy umożliwiał to kolegom dokładnymi podaniami. Z jego planów wyszły jednak nici, bo choć zapowiedział odejście z Jagielloni, ofert brakowało i zdecydował się powrócić do Piasta Gliwice, który ściągnął go z Rosji. W Gliwicach powinien dzielić i rządzić, jednak na razie spisuje się fatalnie.

9 – Niklas Barkroth (Lech Poznań) – Do tej pory szwedzki skrzydłowy raz wychylił nosa poza swój kraj, a pobyt w Portugalii nie był zbyt udany. W Allsvenskan spisywał się dobrze, jednak nie na tyle, by stać się bohaterem wielkiego transferu. Szans gry w reprezentacji „Trzech Koron” jednak nie dostają też zwykli ligowcy. W tym roku we wszystkich rozgrywkach zaliczył 22 spotkania w barwach IFK Norrkoping, strzelił cztery bramki i zaliczył osiem asyst. W końcu za 650 tysięcy euro wykupił go poznański Lech, budujący kadrę na nowy sezon. A chciała go przecież również Legia. Ostatecznie trafił do stolicy Wielkopolski i spisuje się nieźle. Bezbarwne występy przerywa dobrymi. Patrząc na jego grę ma się lekki niedosyt, choć do jego gry nie można się przyczepić. W pięciu ekstraklasowych spotkaniach wypracował kolegom trzy bramki.

8 – Krzysztof Mączyński (Legia Warszawa) – Prawdopodobnie najgłośniejszy transfer minionego lata w Ekstraklasie. Pupil Adama Nawałki deklarował swoja miłość dla Wisły Kraków, przekonywał, że nigdy nie byłby w stanie przejść do największego rywala, po czym skorzystał z oferty mistrza Polski. Z jednej strony można go zrozumieć, pod Wawelem jego pensji nie widział nikt, szans na grę w europejskich pucharach też na razie nie było, jednak pustymi deklaracjami zniszczył wszystko. Etatowy reprezentant Polski za kadencji Adama Nawałki wiele razy wprawiał o ból głowy polskich kibiców, jednak na poziom Ekstraklasy to z pewnością solidny pomocnik, który w Legii nie jest ani gwiazdą numer jeden, ani nawet nie spisuje się lepiej niż koledzy.

7 – Patryk Lipski (Lechia Gdańsk) – Utalentowany pomocnik był gwiazdą Ruchu Chorzów i wydawało się, że młodzieżowe mistrzostwa Europy będą trampoliną do zachodnich lig. Na polskim czempionacie zagrał średnio, będąc już bez klubu, po rozwiązaniu kontraktu z „Niebieskimi” z powodu finansowych zaległości. Gdy na horyzoncie ciągle nie było widać zachodnich gigantów chcących go zatrudnić, zdecydował się na Lechię Gdańsk, gdzie spisuje się nieźle, jednak przy kolejnych takich występach zagraniczny transfer na razie mu nie grozi.

6 – Marcin Robak (Śląsk Wrocław) – Nigdy nie uchodził za wybitnego piłkarza, jednak ciągle broniły go statystyki. Strzelecko wyglądał bowiem świetnie. W Śląsku lekiem miał być Arkadiusz Piech, ale skoro dostępny jest najlepszy strzelec ligi za grosze, dlaczego nie skorzystać? To kolejny gracz odstrzelony przez Nenada Bjelicę, który w Lechu był jedynym bramkostrzelnym snajperem. Nie pasował jednak do koncepcji szkoleniowca, a sam o swoją pozycję zaczął się upominać, co nie spodobało się sztabowi. Przeszedł więc do Śląska i z marszu zaczął strzelać jak na zawołanie. Ostatnio jego dwie bramki pozwoliły odprawić z kwitkiem Legię Warszawa. Cztery bramki w sześciu meczach to wystarczający argument przemawiający za tak wysokim miejscem w naszym rankingu.

5 – Semir Stilić (Wisła Płock) – Choć jego ostatni pobyt w Wiśle Kraków był jednym wielkim nieporozumieniem, a on sam po kolejnym zagranicznym wypadzie i powrocie z podkulonym ogonem zrozumiał, że to nasza Ekstraklasa jest mu pisana. Na temat jego wyśmienitych występów w Lechu Poznań i „Białej Gwieździe” można napisać książkę. Choć ostatnio był w bardzo słabej dyspozycji, a w kuluarach mówiło się nawet o spadku aż do III ligi, do Widzewa Łódź, ostatecznie chce jeszcze przypomnieć sobie stare czasy w Wiśle Płock. Szanse na to ma na pewno spore.

4 – Cristian Pasquato (Legia Warszawa) – Choć Legia ściągnęła go kompletnie nieprzygotowanego do gry za milion euro, co jak na polskie warunki jest ogromną kwotą, nie można powiedzieć, by zrobiła to kompletnie bez sensu. Pasquato to piłkarz o ogromnym potencjale, mający na koncie debiut w Juventusie i dobre występy w innych włoskich klubach, a także Krylii Sowietow. Jeżeli Jacek Magiera, razem ze swoim sztabem zdoła doprowadzić Włocha do formy, może być gwiazdą Ekstraklasy.

3 – Maciej Makuszewski (Lech Poznań) – Niedawny dwumecz reprezentacji Polski z Danią i Kazachstanem potwierdził umieszczenie go tak wysoko na liście. Polski skrzydłowy ostatnie miesiące ma fantastyczne. Stał się liderem i motorem napędowym lidera Ekstraklasy, czego efektem było wykupienie go za 300 tysięcy euro. Każdy cent z tych pieniędzy został jednak już dawno spłacony. W tym sezonie Makuszewski zagrał już 13 spotkań, w których strzelił dwie bramki i zaliczył pięć asyst.

2 – Christian Gytkjaer (Lech Poznań) – Jeszcze na początku obecnego roku TSV Monachium zapłaciło za niego przeszło dwa miliony euro. I choć on sam nie mógł się wstrzelić, zasłużył na transfer do innego zespołu po spadku monachijskiej ekipy z drugiej Bundesligi. Trafił do Lecha za darmo i od początku spadła na niego ogromna odpowiedzialność, zastąpienia Marcina Robaka i Dawida Kownackiego. I ciężko powiedzieć, by kompletnie sobie z tą rolą nie poradził. Bardzo często znajduje się w świetnych sytuacjach, strzelił w tym sezonie już sześć bramek, a gdyby wykorzystywał większość swoich sytuacji, miałby na koncie dużo więcej bramek. Z pewnością na razie wyleczył problemy Lecha z obsadą najbardziej wysuniętego gracza.

1 – Armando Sadiku (Legia Warszawa) – Podobnie jak Pasquato przyszedł do Legii nieprzygotowany do gry, jednak od razu pokazał, że bramki potrafi strzelać. Wcześniej w pierwszej i drugiej lidze szwajcarskiej strzelał na zawołanie, w zeszłym sezonie strzelił łącznie 15 bramek, strzela również w reprezentacji Albanii. Choć w Legii nie gra jeszcze pierwszych skrzypiec, zdążył już strzelił cztery bramki i zaliczyć dwie asysty.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.


x