Święto narodowe w Indonezji! Egy z debiutem w Lechii

fot. Mikołaj Barbanell (Piłkarski Świat)

Kibice piłki nożnej w Dżakarcie mogą już otwierać szampany. Ich ulubieniec, Egy Maulana Vikri wczoraj zadebiutował w pierwszym zespole Lechii i postawił pierwszy krok w kierunku Złotej Piłki w 2019 roku!

No dobrze, a teraz już trochę bardziej poważnie, bo przecież do tego momentu kibicom z Indonezji nie będzie się chciało tłumaczyć. Nadzieja Indonezyjskiej piłki nożnej postawiła wreszcie pierwsze kroki na Ekstraklasowych boiskach. No i cóż można powiedzieć… jeden przeciętny drybling w meczu, który skończył się trochę przed wejściem na boisko. To jednak wystarczy kibicom z jego ojczyzny, aby wypatrywać w nim nowego Messiego. Ba, z komentarzy w mediach społecznościowych można wywnioskować, że Egy wciągnąłby Argentyńczyka nosem. W Lechii wprowadzany był jednak powoli, aby nie spopielić innych graczy blaskiem swojego geniuszu. 

Ale kto wie, może Egy rzeczywiście rozwinie się na miarę oczekiwań. To ciężko jest przewidzieć. Myślę, że marzeniem wielu kibiców, jak i samego Lechity, jest gra w solidnej ekipie w Anglii albo Hiszpanii. Jedno trzeba przyznać – Egy to nie jest kompletnie przypadkowy transfer. Już przychodząc tutaj dodał Lechii ogromnego medialnego kopa. W rezerwach gdańskiego klubu wyróżniał się dość mocno, a wczoraj zadebiutował w Ekstraklasie i to w wieku 18 lat. Jest więc niezwykle młody i jeśli Piotr Stokowiec rzeczywiście będzie dawał mu szanse, a nastolatek będzie je wykorzystywał, to może za sezon lub dwa zrobi kolejny krok w swojej karierze.

W całej tej sprawie najciekawsi są jednak kibice Indonezyjczyka. Rzucili się oni niczym natrętne muchy na social media Lechii. Uprzykrzali życie kibicom z Polski, to fakt, ale w tym wszystkim bardzo mocno wspierali swoją piłkarską nadzieję. Ogólnie kibice spoza zachodniego świata mają niezwykłą tendencję do podążania za swoimi ulubieńcami w internecie. Owszem bywają irytujący, ale w tym wszystkim często chodzi o wspieranie zawodnika. Oczywiście zdarzają się akcje bardzo nieprzyjemne, jak na przykład masowe “życzenia” z Egiptu w stronę Ramosa po finale Ligi Mistrzów. Mam jednak wrażenie, że gdyby podczas finału Ligi Mistrzów to Lewandowski padł ofiarą Hiszpana, to częściej  niż wyrazy współczucia dla Lewego, spotykalibyśmy coś w stylu “Haha dobrze tak polaczkowi” albo “Ma za swoje śmieć”. Nie wiem skąd w Polakach tyle nienawiści do wielu piłkarzy. Tu jest ten moment, w którym należy jednak pochwalić kibiców z Indonezji, Egiptu itd. I może my również, zamiast hejtować i gnębić Polaków, próbujących zrobić karierę za granicą, okażmy im wsparcie i tak po ludzku, trzymajmy za nich kciuki. 

 

[Pierwszy akapit sponsorowany przez Indonezyjski Instytut Sportu i Rekreacji]

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.


x