Środowy felieton: Trener reprezentacyjny

W niedzielę Herve Renard zapisał się złotymi zgłoskami w historii afrykańskiego futbolu. Francuz, jako pierwszy trener w dziejach Pucharu Narodów Afryki wygrał go dwukrotnie z dwiema różnymi reprezentacjami. Renard jest idealnym przykładem na to, że można być kiepskim trenerem klubowym, a równocześnie specjalistą od selekcji zawodników.

Po triumfie w Mistrzostwach Afryki z Zambią w 2012 roku zgłaszało się po niego kilka klubów, ale on nie chciał opuszczać “Miedzianych Pocisków”, nieco naiwnie wierząc, że można zrobić jeszcze więcej. W październiku 2013 roku z konkretną umową zgłosiło się Sochaux. Renard zaryzykował i zamienił Zambię na klub walczący o utrzymanie w Ligue 1. “Les Lionceaux” walczyli dzielnie, ale ostatecznie zajmując osiemnaste miejsce w tabeli spadli do drugiej ligi.

Renard szybko wrócił na afrykańską karuzelę. Na tym specyficznym rynku, raz “zrobione” nazwisko na długo pozostaje w notatnikach działaczy federacji. Po dramatycznie słabym Mundialu, selekcjonera poszukiwało Wybrzeże Kości Słoniowej. Francuz bez wahania podpisał umowę ze “Słoniami”. Wybrzeże jedenastokrotnie próbowało powtórzyć sukces z 1992 roku i wygrać mistrzostwa “Czarnego Lądu”. Mówiono o klątwach, szamanach, a już pierwsze podejście Renarda zakończyło się sukcesem.

Renard nie jest oczywiście jedynym trenerem, który kompletnie nie poradził sobie w codziennej pracy z piłkarzami. Warto wspomnieć nazwiska chociażby:
–  Jurgena Klinsmanna – niespełna sezon spędzony w Bayernie Monachium, a w nim lanie od Barcelony w Lidze Mistrzów i przegrany z VfL Wolfsburg wyścig o tytuł mistrza Niemiec, a to wszystko po brązowym medalu na MŚ z reprezentacją Niemiec i przed udanym startem z Amerykanami na Mundialu w Brazylii.
– Luiza Felipe Scolariego – strefy medalowe wielkich imprez z reprezentacjami Brazylii i Portugalii (w tym także złoto na Mundialu w Azji) oraz półroczny epizod w wielkiej Chelsea budowanej przez Abramowicza zakończony zwolnieniem w lutym 2009 roku

Przypadki podobne do tych, zmuszają mnie do refleksji, co jest trudniejsze? Prowadzenie reprezentacji, czy też drużyny klubowej. Ci, którzy osiągają sukcesy z zespołami narodowymi powiedzą pewnie, że trudniej pracuje się, kiedy ma się mniej czasu i sukcesy z reprezentacjami są cenniejsze. Drudzy (wygrywający trofea z klubami) natomiast twierdzić będą, że sukces z reprezentacją wcale nie jest sukcesem trenera, a szkoleniowców klubowych, którzy dobrze przygotowali zawodnika do sezonu.

Dla mnie, specjalizacje te wymagają zupełnie innych umiejętności. W pracy z reprezentacją kluczowy jest dobór zawodników, taktyka oraz motywacja. W klubie liczy się z kolei przygotowanie fizyczne i długofalowa strategia. Wielki szacunek należy się ekspertom zarówno w dziedzinie prowadzenia klubu, jak i kierowaniem reprezentacjami. A do największych trenerów należą Ci, którzy radzili sobie zarówno w jednym, jak i drugim przypadku. Herve Renardowi życzę, aby kiedyś dołączył do Guusa Hiddinka, Louisa Van Gaala, Vicente del Bosque czy Marcello Lippiego, czyli trenerów z gablotami pełnymi trofeuów wygrywanych z drużynami klubowymi i reprezentacjami. Moją sympatię zdobył już w 2012 roku, pokazując swoją klasę i styl (i nie chodzi tylko o tę białą koszulę!)


x