Liverpool Echo

Liverpool pewnie rozprawił się na wyjeździe z FC Porto 0:5 (0:2) i praktycznie zameldował się w 1/4 finale Ligi Mistrzów. Znakomity występ zaliczyło trio: Salah – Firmino – Mane, ale na szczególne słowa uznania zasługuje Senegalczyk. Rewanż 6 marca na Anfield. 

W drużynie Porto sporo nieobecnych: kontuzja znakomitej “szóstki” Danilo i najlepszego strzelca Vincenta Aboubakara oraz absencja za kartki podstawowego stopera, stawiały pod dużym znakiem zapytania korzystny rezultat wywalczony z The Reds.

W pierwszej połowie zdecydowaną przewagę miał Liverpool i zdołają udokumentować dwoma trafieniami. Pierwszą  bramkę dosłownie wyszarpał Wijnaldum w 25. minucie – przedarł się przez mur z kilku obrońców Porto, piłka po zablokowanym uderzeniu spadła pod jego nogi. Holender oddał futbolówkę Sadio Mane, który po rękach bramkarza umieścił ją w siatce. Dla Senegalczyka to ważne trafienie, bo ostatni raz trafił do siatki równo miesiąc temu w starciu z Manchesterem City. Mohammed Salah podwyższył wynik zaledwie cztery minuty później. James Milner przeprowadził świetną akcję, piłka po jego technicznym uderzeniu trafiła w słupek i spadła pod nogi Egipcjanina, który musiał popisać się nie lada sprytem, by pokonać José Sá.

Smoki miały tylko dwie dobre szanse, ale ani razu nie uderzyły celnie na bramkę Lorisa Kariusa. Najpierw strzał na Otavio w pierwszym kwadransie meczu zablokował jeden z obrońców, a tuż przed przerwą bardzo bliski szczęścia był Soares.

W 53. minucie trio Salah – Firmino – Mane zamknął sprawę tego spotkania błyskawiczną kontrą. José Sá robił co mógł, ale Sadio Mane przy dobitce był pozostawiony bez opieki.

Zmiany trenera Sérgio Conceição nie przyniosły oczekiwanych efektów (a może widząc niesprzyjający rezultat chciał oszczędzić siły m.in. Brahimiego czy Soaresa). Z kolei konsekwentny atak graczy Jurgena Kloppa przynosił efekty w postaci kolejnych sytuacji i kolejnej bramki. Tym razem Firmino pozazdrościł kolegom z ataku i postanowił również wpisać się na listę strzelców. Ten gol oznaczał, że Brazylijczyk zdobywał bramki przeciwko każdemu rywalowi z jakim mierzył się Liverpool w Lidze Mistrzów.

Pod koniec spotkania to była wręcz egzekucja rywala, który kompletnie rozsypał się w obronie. Sadio Mane udało się skompletować hat – tricka i trzeba przyznać, że zasłużył na miano najjaśniejszej gwiazdy tego wieczoru w Mieście Mostów.

Na Estádio do Dragão Liverpool był nie tylko zabójczo skuteczny i aktywny w ataku, ale co najważniejsze potrafił zamurować dostęp do własnej bramki. Co w tym sezonie – mówiąc delikatnie – nie przychodziło im łatwo. Porto ma matematyczne szanse na awans, o który powalczy na Anfield 6 marca.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.


x